Nowości - maj

Dziś przychodzę z postem zakupowym, któremu można nadać podtytuł "dużo zdjęć-mało tekstu". Zatem zapraszam do oglądania, bo do czytania to tu za wiele nie ma ;)

Zacznę od ostatniego tygodnia promocji -49% w Rossmannie, miałam nie szaleć i kupić tylko odżywkę do paznokci, ale kiedy zobaczyłam plakietki przy wieszaczkach z pomadkami od razu zapełniłam nimi koszyk ;)
 
Tak prezentują się całe zakupy, a pod spodem wyszczególnienie:
 
Trzy pomadki kupione na zamówienie dla siostry: Neutrogena, Alterra i Isana
 
To już są moje zakupy:
Nivea miód i mleko - 4,49
Nivea hydro - 4,49
Alterra rumianek - 2,54
Blistex Intensive - 6,11
Isana arbuz - 2,05 (od razu znalazła nowego właściciela)
Carmex granat - 5,35
Neutrogena malina nordycka - 4,58
Bielenda odżywka do paznokci - 5,87
Eveline Color Edition nr 701 - 7,95
W sklepie internetowym Zapach Domu była promocja -26% i oczywiście nie mogłam nie skorzystać z takiej okazji. Chyba muszę ich zablokować, żeby mi nie wysyłali wiadomości na maila, albo bez otwierania powinnam takie maile usuwać ;)
Zdjęcie pierwszych dwóch gdzieś mi wcięło...
Pink Grapefruit - 5,18
Cappuccino Truffle - 7,40
Beach Holiday - 5,18
Tarte Tatin - 5,18
Champaca Blossum - 5,18
Pink Hibiscus - 5,18
Skusiłam się na nowości, świeczki Heart&Home:
Sea Grass - 5,92
Dawn Mist - 5,92
Jasmine Daydream - 5,92
Świeczki tej firmy są nieco większe od samplerów YC i cenowo są tańsze. Zapakowane są w plastikowe pudełeczko - osłonkę.
Zakupy z e-glamour, kupuję tam bardzo często, ceny mają tam o wiele niższe w stacjonarnych drogeriach.
NYX pomadka 595 Strawberry milk - 22,80
Zestaw pomadek Labello clasic - 12,50
Szczotka Tangle Teezer - 22,30
Zakupy z wyprzedaży w Biedronce:
Foremki silikonowe do lodu w kształcie owoców, w zestawie dwie sztuki - 2,99
Foremki gwiazdki - 2,00
Organizer na kosmetyki - 4,00
Foremki kupiłam oczywiście z myślą o robieniu mydełek ;)
Następnego dnia znów tam zawitałam i kupiłam:
Kolejny organizer
Foremki za 2 zł. Tym razem muszelki i rybki
oraz serduszka
W gazecie face&look dodawany był krem do stóp SheFoot, gazeta wraz z dodatkiem kosztowała 4,99
Tak, kolejne woski tym razem z homedelight, gdzie można było kupić kilka niedostępnych już zapachów w formie samplerów. Zapachy rozeszły się w kilka godzin więc było warto :)
Love Me, Loves Me Not x2
Sun & Sand
i dodatkowo Wild Sea Grass
Kolejne zakupy z e-glamour, tym razem za sprawą tego małego pudełeczka na dole zdjęcia, ponieważ akurat pojawił się w sprzedaży. Nie potrzebowałam akurat pudru, ale za cenę jaka obowiązuje w sklepie warto było zrobić zapas, a najjaśniejszy odcień ciężko tam dostać i zostaje wymieciony ze sklepu jeszcze tego samego dnia.
Zmywacz Sally Hansen - 4,20
Perfumy Adidas fun sensation 50 ml - 13,30
Lakier Rimmel 408 Peachella - 5,60
Puder Rimmel nr 001 - 5,60
Avon zestaw do stóp z ananasem - 15 zł
Jak się pewnie domyślacie są to zakupy z promocji -40% z Rossmanna na pielęgnację twarzy:
Nivea Care krem - 8,09
Nivea tonik - 7,79
Garnier płyn micelarny - 10,79
Alterra krem winogrono - 5,09
Alterra olejek granat - 6,59 x2
Ziaja liście zielonej oliwki płyn do demakijażu - 4,19 x2
oraz siostry krem AA - ceny nie pamiętam
Mój pięknie pachnący prezent imieninowy Burberry Brit 100 ml
Pierwszy raz udało mi się zakwalifikować do testów i z ostałam... Ambasadorką Winiary :)
W paczce znalazło się 20 chłodników w trzech wersjach smakowych
oraz zestaw do samodzielnego stworzenia mini ogródka, czyli skrzyneczka i nasiona: szczypiorek, koper i mięta.
Druga tura Rossmannowskiej promocji:
Osławiony już olejek różany Evree - 17,99
Dodatkowo dezodorant Sanex - 8,99
i puszeczka jako gratis do zakupów z okazji otwarcia Rossmanna po remoncie.

Uff, wreszcie koniec, zakupy w tym miesiącu okazały się okazalsze niż w poprzednich, ale chyba nie jestem jedyną osobą która przez te głównie Rossmannowskie promocje sporo w tym miesiącu kupiła ;)


Czytaj dalej

Yves Rocher balsam odbudowujący do skóry bardzo suchej

Dziś opowiem o balsamie, który ma bardzo wysokie opinie na stronie Yves Rocher. Czy u mnie się sprawdził? Na odpowiedź na to pytanie zapraszam w dalszej części postu.

Od producenta: Balsam intensywnie odżywia i odbudowuje nawet bardzo suchą i zniszczoną skórę dzięki właściwościom masła Karite. Skóra natychmiast jest odżywiona, złagodzona, gładka i aksamitna.
 
Balsam zamknięty jest w klasycznym pudełeczku, zabezpieczony dodatkowo folią aluminiową. Bardzo lubię takie odkręcane pojemniczki i ta forma jest dla mnie bardzo wygodna. Nakrętka gładko się zamyka, nie ma też problemów z otwieraniem. Na hasło balsam od razu sobie wyobrażamy - przynajmniej ja tak to widzę - że jest to kosmetyk raczej lejący się, zamknięty w buteleczce, a tu Yves Rocher zrobiło nam psikusa. Balsam jest bardzo, na prawdę bardzo gęsty treściwy. Swoją gęstością przypomina masło do ciała Bomb, o te tutaj. Chociaż Bomb było raczej suche, a te z YR jest tłuste, jakby pływało w jakimś olejku.
Przechodzę teraz do najważniejszego u mnie punktu jakim się kieruję przy mazidłach do ciała, czyli do zapachu. I tu niestety następuje wielkie rozczarowanie. Masło śmierdzi, a czym? Dla mnie jest to zapach kostki do wc, dosłownie. Nie wyczuwam w nim zapachu masła karite, czyli masła shea, z którym w kosmetykach spotkałam się już wiele razy i był to zapach raczej słodki, a nie... morsko-sosnowy. Właśnie przez ten zapach ciężko było mi z nim wytrzymać.
Nie sam zapach jest tu najważniejszy, trzeba też wspomnieć o działaniu, które według bywalczyń sklepu internetowego YR jest fenomenalne i bez porównania.
Kosmetyk na skórze rozprowadza się dość dobrze, ale zostawia tłustą, klejącą warstwę, na długo, naprawdę długo. Kiedy posmarowałam się przed snem, na drugi dzień wieczorem czułam jak skóra mi się dalej klei. Skóra po posmarowaniu była miękka, gładka i dobrze odżywiona, nawilżona również bardzo dobrze, ale jak dla mnie bez większych zachwytów.

Może i skóra była bardzo dobrze nawilżona, ale zapach i te ciągłe klejenie się popsuły całkowicie jego urok. Cena jest zabójcza jak za tak małą pojemność. Od razu powiem, że ja te masło dostałam jako jeden z gratisów do zakupów. Niby darowanemu koniowi... , ale niestety jestem nim zawiedziona i na pewno więcej nie będzie gościć w mojej łazience, nawet jako gratis.

Pojemność: 150 ml
Cena: 59 zł


Czytaj dalej

Green Pharmacy krem do rąk i paznokci Argan

Od producenta: Odżywia, chroni przed czynnikami zewnętrznymi, przywraca gładkość i miękkość. Dobrze się wchłania, działa szybko i skutecznie. Zatrzymuje młodość skóry. Olej arganowy, znany jako "płynne złoto Maroka", uznany od pokoleń, wyjątkowo bogaty naturalny składnik pielęgnacyjny odżywia i regeneruje. Roślinny kompleks multiwitaminowy wzmacnia to działanie. Alantoina przyspiesza gojenie ubytków i uszkodzeń naskórka, działa przeciwzapalnie, koi, nawilża i wygładza. Keratyna i witaminy z grupy B wzmacniają płytkę paznokciową, chronią ją przed łamliwością i rozwarstwianiem. Gliceryna nawilża i uelastycznia skórę.
 
Krem zamknięty jest w prostej, plastikowej tubie, zamykanej na zakrętkę. Jest bardzo wygodna w użyciu, odpowiednio giętka, a otworek ma idealnej wielkości. Jedynie nakrętka może sprawiać małe kłopoty, ciężko wyczuć moment kiedy krem już jest zakręcony i można ją przekręcić. Ze względu na dużą pojemność i wielkość tubki niekoniecznie nadaje się do torebki. Szata graficzna jest bardzo ładna, utrzymana w kolorach innych kremów tej firmy, różni się tylko roślinką na opakowaniu. Konsystencja kremu jest pół kremowa, pół wodnista, czyli jak dla mnie idealna. Zapach ma przepiękny, nie wiem jak pachnie olejek arganowy, niestety nigdy go nie miałam, ani solo, ani w kosmetykach, ale jeżeli pachnie tak jak ten krem to go chcę! :) Zapach kremu jest słodko otulający, nie jest to typowy słodki zapach np. wanilii, ale ma coś w sobie takiego, że ciągle chcę go używać :)

Bardzo dobrze się wchłania i szybko - zaraz po posmarowaniu rąk. Nie pozostawia tłustej warstwy, ani białych śladów na dłoniach. Po jego użyciu zauważyłam, że moje dłonie są wygładzone i przyjemnie miękkie. Co do nawilżenia, to niestety mogłoby być lepiej. Po posmarowaniu dłonie są oczywiście nawilżone, ale po dwóch godzinach, ot tak sobie siedzenia, efekt ten znika. Dlatego jest to jedyny minus tego kremu. Jedyny, ale najważniejszy. Nie muszę już wspominać, że na paznokcie nic nie działał, tak jak i inne kremy do rąk. Czy moje dłonie stały się młodsze? Nie wyglądają na dłonie piętnastolatki, ale może u kogoś starszego ode mnie coś by zdziałały ;)

Krem pokochałam za sam zapach, szkoda tylko że nawilżenie nie utrzymuje się dłużej, ale dzięki temu mogłam częściej cieszyć się tym wspaniałym zapachem ;) Mogłam się również przyzwyczaić do efektów jakie dawał jego świetny poprzednik, czyli Anida i dlatego nawilżenie nie było dla mnie zadowalające. Ja swój krem kupiłam, za 1,99 zł na jakiejś promocji w Naturze kilka miesięcy temu, więc jak na taką cenę nie ma co bardzo narzekać.

Pojemność: 100 ml
Cena: ok 4 zł

Czytaj dalej

Ziaja liście zielonej oliwki krem oliwkowy foto-ochronny

Chciałabym przedstawić krem, który używam już od bodajże dwóch miesięcy. Ma on dość wysoki filtr ochronny, więc jest to produkt jak najbardziej na czasie, kiedy to słońce zaczyna coraz mocniej grzać.

Od producenta: Polecamy lekki, nietłusty krem z esencją z liści zielonej oliwki. Zapewnia prawidłowe nawilżenie, ochronę i regenerację. Idealny na każdą pogodę, dla każdego rodzaju skóry w każdym wieku.
Liście zielonej oliwki odświeżają i wzmacniają skórę oraz chronią przed transepidermalną utratą wody.
System nowoczesnych filtrów UV - chroni przed podrażnieniami słonecznymi.
Emolienty i witaminy zmiękczają i wygładzają drobne zmarszczki.
 
Krem zamknięty jest w plastikowej, białej tubce. Szata graficzna bardzo minimalistyczna i przejrzysta. Otwieranie na klik, które odchodzi dość lekko. Otwór jest odpowiedniej wielkości, z racji tego, że krem jest dość gęsty, okolice otworu maga się brudzić. Wydobywanie kremu nie sprawia żadnych trudności, pomimo że tubka jest dość twarda nie trzeba się z nią siłować.
 
Konsystencja kremu jest gęsta, mogę powiedzieć że nawet bardzo gęsta, jak można zauważyć na zdjęciach poniżej. Wystarczy niewielka ilość kremu, żeby posmarować całą twarz. Przypomina swoją gęstością kremy z filtrem do opalania. Zapach bardzo delikatny, oliwkowy, ulatnia się w krótkim czasie od posmarowania.
Krem rozprowadza się gładko na twarzy, trzeba go dobrze rozsmarować, ponieważ może zostawiać białe ślady. Zaraz po posmarowaniu skóra jest dość tłusta, ale dość szybko się wchłania. W ciągu dnia zauważyłam, że jedynie czoło zaczyna mi się świecić. Skóra jest przyjemnie gładka, miękka i dobrze nawilżona. Dobrze sprawuję się również pod makijażem.
Podsumowując, uważam że krem jest bardzo dobry, ze względu na dość wysoki filtr SPF 20 nadaje się idealnie na zbliżające się słoneczne i ciepłe dni. Oprócz tego dobrze nawilża i efekt ten utrzymuje się cały dzień. Nie muszę chyba dodawać, że jest tani, ja swój kupiłam za 7,50 zł z gratisem płynem do demakijażu. Na pewno kupię go ponownie.

Pojemność: 50 ml
Cena: 7-8 zł

PS. Szykuje się kolejna promocja w Rossmannie, tym razem -40% na kosmetyki do pielęgnacji twarzy 20-26.05. Promocja ma nie obejmować maseczek, ani produktów do pielęgnacji twarzy dla mężczyzn. Informacja jest potwierdzona, można o tym przeczytać w kolejnym Skarbie.


Czytaj dalej

Mydełka - rumianek i mandarynka oraz mięta

Wreszcie pojawia się post o robionych przeze mnie mydełkach. Przedstawiam dwa rodzaje, które może nie są jeszcze doskonałe, ale już wiem jakich w przyszłości nie popełniać błędów.

Rumianek i mandarynka
Lista produktów:
- baza przeźroczysta - dałam na oko i nie powiem dokładnie w gramach ile jej było
- susz rumiankowy
- olejki: mandarynka, bergamotka i awokado
- jako formę wykorzystałam pokrywkę od pudełka po Ferrero Rocher - i to był błąd, ale o tym później
Na zdjęciu jest jeszcze barwnik pomarańczowy, który okazał się zbędny.
Przygotowanie:
Rozpuszczam bazę, jest wiele sposobów na jej rozpuszczenie, ale ja ją po prostu podgrzałam. Do foremki wsypałam niepełną łyżeczkę suszu rumiankowego. Po rozpuszczeniu bazy dodaję olejki, dałam też tak na oko, 2 krople awokado (który nawet nie pachnie), 4 krople bergamotki i 6-7 kropel mandarynkowego. Następnie wlewam wymieszaną bazę z olejkami do foremki i odstawiam na ponad godzinę.
Po tym czasie wypadałoby wyjąć gotowe mydło z formy i tu zaczynają się problemy. Niestety nie pomyślałam, że moja forma jest zbyt twarda i ciężko z niej będzie wydostać mydło. Przecięłam mydełko na pół - co zamierzałam i tak zrobić - i jedną część musiałam wyciąć nożem, druga już łatwo wyszła.
I tak prezentują się gotowe mydełka. szkoda tylko, że większość suszu wypłynęła na wierzch, ale i tak bardzo mi się podobają.
Co do zapachu, początkowo wyczuwalny był tylko rumianek, którego nawiasem mówiąc zapach uwielbiam, ale po zastygnięciu zdominowała go mandarynka.
Mydełka obwinęłam folią spożywczą.
Co do właściwości pielęgnacyjnych, przyznam że mydełek jeszcze nie używałam, ale zużyłam skrawki ze ścianek pojemnika, które zostały po wykrojeniu. I powiem szczerze, że mydełko bardzo dobrze się pieni, może nawet lepiej niż sklepowe, a co lepsze po umyciu nie wysusza rąk, a nawet delikatnie je nawilża.

Mydełko miętowe
Lista produktów:
- baza przeźroczysta
- suszone liście mięty
- olejki: miętowy i cytrynowy
- forma, tym razem bardziej giętkie pudełko
Przygotowanie:
Bazę pokroiłam na naprawdę drobne kawałeczki, żeby szybciej się rozpuściła. Do foremki wsypałam pół łyżeczki suszu. Po rozpuszczeniu dodałam olejki: 3 cytrynowego i 6 miętowego, niestety było to za dużo jak na tak małe mydełko.
Mydełko odstawiłam do zastygnięcia na 1,5 - 2 godz. Z tej formy bardzo łatwo udało się wyciągnąć gotowe mydełko, wystarczyło lekko rozchylić boki.
Tak się prezentuje gotowe mydełko. Jak już mówiłam, wlałam za dużo miętowego olejku i mydełko wyszło bardzo aromatyczne.



W sklepach szukałam silikonowych form, które są najlepsze do wyrobu mydeł, ale albo kształty mi się nie podobały, albo były za drogie. W Pepco znalazłam niewielkie pojemniki do przechowywania żywności, które będą idealne jako formy, są giętkie i ich wielkość jest akurat na mydełko. Kosztowały 1,49 zł sztuka.

Zrobiłam jeszcze jedno mydełko, z suszem lawendowym, peelingiem truskawkowym i olejkiem lawendowym z białej bazy, ale bardzo szybko znalazło nowego właściciela, że nie zdążyłam nawet zrobić mu zdjęcia. Tak w ogóle to zostało mi tylko miętowe, tak są rozchwytywane ;)

Mam nadzieję że moje mydełka Wam się podobają, nie mówię że to już koniec mydełkowych postów, mam jeszcze sporo pomysłów na nowe wersje i jak tylko je zrealizuję przedstawię je Wam.

PS. Nie wiem czy wiecie, ale ostatni tydzień promocji w Rossmannie, czyli na szminki, lakiery itp. obejmuje również pomadki ochronne. Ja się oczywiście obkupiłam ;)


Czytaj dalej