Bingo Spa arganowy krem pod prysznic z brzoskwinią

Od producenta: Arganowy krem pod prysznic BingoSpa to cudowna pielęgnacja, oczyszczenie i nawilżenie skóry. Sprawia, że skóra staje się pełna energii i świeżości, a orzeźwiający zapach soczystych brzoskwiń wprawi Cię w radosny nastrój.
Olejek arganowy dzięki zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych, witaminy E i tokoferol chroni strukturę skóry przed zniszczeniami powodowanymi czynnikami zewnętrznymi, regeneruje i wzmacnia barierę hydrolipidową skóry, nawilża, odżywia i wspomaga odnowę komórkową skóry. (źródło)


Opakowanie kremu to bardzo prosta, przeźroczysta butelka, niby nie ma w niej nic wyszukanego, a przyciąga uwagę. Zamykanie jest dość dobre, trochę ciężkie, ale da się przeżyć. Przez otwór wylewa się odpowiednia ilość kosmetyku. Sam krem jest dość gęsty, tak oczywiście konsystencję ma kremową. Dzięki tej gęstości łatwo możemy wymierzyć potrzebną nam ilość kremu. Zapach powiedziałabym, że z olejkiem arganowym nie ma nic wspólnego, ponieważ nie jest wcale wyczuwalny. Zdominowała go brzoskwinia, która może ma jakieś jeszcze dodatki zapachowe, ale gdyby na opakowaniu nie było napisane, że jest to krem arganowy, nie zgadłabym co to takiego. Pomimo jako takiego braku zapachu olejku arganowego, krem pachnie bardzo przyjemnie, nawet mogę stwierdzić że blisko mu do naturalnego zapachu brzoskwini.
Krem pod prysznic pieni się średnio, zazwyczaj kremowe żele pienią się słabiej. Jednak co do mycia i odświeżenia skóry nie mam zastrzeżeń. Moja skóra dobrze znosi jego towarzystwo, zauważyłam że po umyciu jest trochę nawilżona, oczywiście nie tak jak po posmarowaniu balsamem, ale zawsze coś. Oprócz tego jest miękka w dotyku i przyjemnie gładka. Jakiegoś specjalnego odżywczego działania olejku arganowego nie zauważyłam, ale i tego nie oczekiwałam.

BingoSpa arganowy krem pod prysznic spisuje się całkiem nieźle, nie tylko dobrze myje skórę, ale także ją nawilża. Najlepsze jest to, że kiedy robiłam zakupy był w promocji, a jeszcze dodając kod rabatowy kupiłam go za aż 2,69 zł ;) Za takie pieniądze jest to bardzo doby żel.

Pojemność: 300 ml
Cena: 7,50 zł

Czytaj dalej

Isana krem do ciała odpreżenie

Po niezbyt miłych doświadczeniach z kakaowym kremem do ciała Isany postanowiłam nigdy więcej ich nie kupować. Masło było za duże, początkowo zapach bardzo mi się podobał, po krótkim czasie nie mogłam go znieść i długo się z nim męczyłam. Na postanowieniach się oczywiście tylko skończyło kiedy zobaczyłam nowość o bardzo ładnej szacie graficznej i który zbiera wiele pozytywnych recenzji.
.
Od producenta: Isana krem do ciała odprężenie to idealna pielęgnacja dla suchej skóry. Pantenol skutecznie poprawia zdolności wiązania wilgoci wewnątrz skóry, pomaga utrzymać równowagę nawilżenia skóry i chroni ją przed wysuszeniem. Specjalna formuła pielęgnacyjna z bogatym w składniki odżywcze masłem shea, olejem kokosowym i gliceryną intensywnie odpręża skórę. Kwiatowe i drzewne nuty łączą się ze szczypta wanilii tworząc zmysłową kompozycję zapachową i pozostawiając przyjemne odczucie. Krem do ciała łatwo się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy.
Krem do ciała zamknięty jest w wielkim pudle, które po połowie staje się niewygodne - trzeba głęboko sięgać żeby dostać się do kosmetyku. Opakowanie zabezpieczone jest folią, dlatego mamy pewność że masło jest świeże i nikt przed nami się do niego nie dobierał. Konsystencja samego kremu jest dość rzadka i lejąca, dlatego trzeba zwracać szczególną uwagę przy nakładaniu żeby nam nigdzie nie chlapnęło. Przed otwarciem widząc, że na opakowaniu są kwiatki i kamienie, czy też skały myślałam że będzie to zapach minerałów, coś takiego jak masło z Morza Martwego z Avonu, jednak producent mówi co innego. Co do nut kwiatowych i drzewnych mogę się zgodzić, ale wanilii zupełnie nie wyczuwam. Jest to zapach należący do grupy perfumowanych. Po posmarowaniu utrzymuje się dość długo na skórze. Mi się bardzo podoba, nie jest mocny, ani nachalny, jest taki w sam raz, wiosenny i ma coś z minerałów, a co najważniejsze szybko się nie nudzi.
Jest bardzo wydajny, nawet zalecam nie nabierać od razu wielkiej ilości, ponieważ ciężko jest go rozprowadzić. Smaruję jedno miejsce przez długi czas, ponieważ ciężko jest się pozbyć białej warstwy. Co do wchłaniania nie mam natomiast zastrzeżeń, nie ma po nim śladu chwilę po rozsmarowaniu. Skóra jest dobrze nawilżona, gładka, delikatna i przyjemnie miękka. Nawilżenie utrzymuje się przez cały dzień. Efekt odprężenia uzyskałam, a przyjemny zapach może poprawić nastrój i dodatkowo odświeżać.

Podsumowując krem do ciała Isany jest godny polecenia i jest o wiele lepszy niż wersja kakaowa. Bardzo dobrze nawilża, przyjemnie pachnie, jedynym minusem jest dłuższe rozprowadzanie go na skórze żeby pozbyć się białej warstwy.

Pojemność: 500 ml
Cena: 10 zł - Rossmann

Czytaj dalej

Mydełka

Dziś przedstawiam post z moimi mydełkami, jest ich sporo bo aż pięć, ale nie będę dzielić materiału na dwa posty, ponieważ niedługo polepszy się jakość zdjęć i chcę jak najszybciej opublikować posty jeszcze z nie dość dobrą jakością. Na szczęście zostały tylko 3 takie posty :)

Mydełko z zielem fiołka
Do przygotowania takiego mydełka potrzebne są:
suszone ziele fiołka
50 g bazy przeźroczystej
2 krople olejku z drzewa herbacianego
5 kropel mandarynkowego
Gotowe mydełko, już wyjęte z formy tak się prezentuje. Zapach ma ładny, chociaż dominuje drzewo herbaciane - pomimo tylko dwóch kropel - którego zapach jest ciężki nieco przytłaczający, ale nie przeszkadza on przy myciu rąk.

Mydełko truskawkowa galaretka
Do przygotowania truskawkowej galaretki potrzebne są:
30 g bazy przeźroczystej
25 g bazy shea
3 krople barwnika czerwonego
5 kropel olejku grejpfrutowego
szczypta peelingu truskawkowego
Na początek wymieszałam bazę przeźroczystą z olejkiem i barwnikiem oraz posypałam ją peelingiem.
Poczekałam ok. 5 min. żeby warstwa czerwona mogła trochę zastygnąć i wlałam na wierzch białą bazę shea. Trochę peelingu wypłynęło na wierzch.
Gotowe mydełko wygląda jak sernik na zimno z galaretką. Wyszło mi troszkę grubsze niż zazwyczaj.



Mydełko frezja
Kiedy przeczytałam, że olejki zapachowe z firmy Vera-Nord nadają się do kontaktów ze skórą ogromnie się ucieszyłam. Olejki zapachowe są znacznie tańsze i mają o wiele więcej wariantów zapachowych niż olejki eteryczne. Te z Vera-Nord posiadają jeszcze właściwości pielęgnacyjne.  Miałam akurat w domu olejek frezjowy i musiałam zrobić takie mydło :)
ok. 50 g bazy przeźroczystej
suszony rumianek
6 kropel olejku frezjowego
Niestety rumianek zbił się w jedno miejsce i powstały z niego takie łatki.
Chyba troszeczkę przesadziłam z bazą, wyszło mi bardzo grube, ale robiłam je dla siebie to mogłam zaszaleć ;)
Mydełko wyszło bardzo aromatyczne, zazwyczaj po umyciu rąk moim mydełkiem zapach jest delikatnie wyczuwalny, albo prawie wcale, a tu utrzymywał się jeszcze przez jakiś czas.

Mydełko z serduszkiem
Moimi ulubionymi połączeniami zapachowymi w mydełkach są pomarańcza i mandarynka i właśnie takie najczęściej robię. Często zdarza mi się robić z samej mandarynki i ewentualnie kilku kropel olejku awokado, który wcale nie pachnie, ale dolewam go ze względu na właściwości pielęgnacyjne.
Do przygotowania potrzebne będą:
50 g bazy przeźroczystej
3 krople barwniku czerwonego
5 kropel olejku mandarynkowego
3 krople olejku pomarańczowego
serduszko z bazy shea, które przygotowałam już wcześniej w foremce silikonowej
oraz peeling truskawkowy do ozdoby
Na dno pojemnika wysypałam mniej niż szczyptę peelingu i zalałam wymieszaną już bazą. Na koniec włożyłam do niej serduszko.
Po zastygnięciu prezentuje się bardzo ładnie, właśnie one cieszą się w mojej rodzinie największym powodzeniem.

Mydełko z serduszkami
Moja mama nie lubi mydełek z suszem, zawsze mówi że te "śmiecie" tylko zostają w umywalce ;) Dlatego na Dzień Matki zrobiłam jej "bez śmieciowe" mydełko :)
Produkty potrzebne do zrobienia takiego mydełka są takie same jak poprzednio, tylko nie dodałam peelingu - z wiadomych względów, a w zamian za to są dwa serduszka



Gotowe mydełko owinęłam w folię (z reszta tak jak każde) i zawinęłam wstążeczką, tak wyszedł gotowy prezent, który myślę że się udał - mydełko już dawno jest zużyte ;)

Mydełka mojej roboty bardzo dobrze się pienią oraz pielęgnują dłonie. Już się odzwyczaiłam od sklepowych mydełek, czy mydeł w płynie, które bardzo wysuszają moje dłonie. Jedynymi wyjątkami sa mydełka Himalaya i Alterra, po których moje dłonie są nawet lekko nawilżone.
W chwili obecnej nie mam ani jednego mydełka mojej produkcji - bardzo szybko się rozchodzą :)

Czytaj dalej

Nivea Pure & Natural pomadka olive & lemon

Jak zapewne wiele razy wspominałam, jestem wielką fanką i maniaczką pomadek. Wy również najczęściej wyszukujecie u mnie recenzji pomadek, a post o moich zapasach nadal bije rekordy popularności.
Dziś chcę przedstawić jedną z moich ulubionych pomadek do której często wracam, czyli Nivea z serii pure & natural oliwki i cytryna.

Od producenta: Zapewnia długotrwałą ochronę dla suchych ust.
Innowacyjna formuła pomadki Nivea Pure & Natural z HYDRA IQ, oliwy z oliwek i ekstraktem z cytryny chroni usta przed wysychaniem. Twoje usta stają się miękkie i wyglądają zdrowo. Zapewnia długotrwałe nawilżenie i ochronę suchych ust.
W 100% wolna od konserwantów. Zawiera certyfikowane masło shea i naturalne składniki.

Pomadka zamknięta jest w klasycznym sztyfcie, w tym przypadku opakowanie jest półmatowe, które ułatwia otwieranie. Zrobione jest w grubego plastiku - co jest wielką zaletą pomadek Nivea - który nie pęka, ani się nie wyrabia przy dłuższym użytkowaniu, albo jeżeli ktoś tak jak ja lubi sobie nią "popstrykać" ;) - otwierać i zamykać. Sam sztyft pomadki jest dość twardy, nie powinien się roztopić pod wpływem ciepła, ale też nie jest twardy jak kamień. Konsystencja jest idealna, gładko rozprowadza się na ustach, nie zostawia na nich za dużo kosmetyku, ani nie trzeba wiele razy po nich jeździć pomadką. Zapach nie jest chemiczny, ale też nie jest zbytnio naturalny, mi bardzo odpowiada, oczywiście pachnie oliwkami i cytryną z przewagą cytryny. Po posmarowaniu można spokojnie jeść, czy pić ponieważ nie wpływa na smaku. Zapach utrzymuje się dość długo na ustach.

Jak już wspominałam, pomadka Nivea gładko rozprowadza się na ustach, pozostawiając na nich niewielką warstwę. Pomimo, że sztyft jest zielony nie barwi ust, jedynie delikatnie je nabłyszcza. Usta są miękkie, dobrze nawilżone i odżywione, nadaje się do pielęgnacji ust na noc - smaruję tylko troszkę więcej niż w dzień, a rano nadal czuję, że są posmarowane.

Pomadka Nivea olive & lemon należy do moich ulubieńców, w ogóle bardzo lubię pomadki Nivea i często do nich wracam.

Pojemność: 4,8 g
Cena: ok. 8,80 zł


Czytaj dalej

BingoSpa Collagen do mycia włosów

Od producenta: Preparat kolagenowy BingoSpa z biokompleksem ziołowym przeznaczony do mycia i pielęgnacji włosów normalnych i zniszczonych, z tendencją do łojotoku.
Czysty kolagen BingoSpa intensywnie odżywia i nawilża zniszczone i osłabione włosy, odbudowuje strukturę włosów.
Kombinacja flawonoidów, saponin, kumaryn, glikozydów i soli mineralnych zawartych w biokompleksie zapobiega wypadaniu włosów, wzmacnia na cebulki włosów, działa ochronnie, głęboko oczyszcza skórę głowy, likwiduje podrażnienia, reguluje wydzielanie sebum.
Regularne stosowanie Kolagenu do mycia włosów BingoSpa nadaje włosom elastyczność i blask, wzmacnia je, a skórze głowy przywraca naturalną równowagę. Włosy stają podatne na układanie i miękko się układają. I uwodzicielsko pachną. (źródło)

Szampon zamknięty jest w dosyć sporej, bo 500 ml butelce, jest ona przeźroczysta, co ułatwia kontrolowanie ilości ubywania szamponu. Otwiera się dość ciężko i opornie, dlatego najlepiej jest otworzyć butelkę jeszcze przed zamoczeniem rąk. Posiada ona wygodny otwór, przez który dość łatwo dozuje się odpowiednią ilość kosmetyku. Konsystencja szamponu jest średnio lejąca, ale szampony zazwyczaj takie są. Zapach jest ładny, trochę perfumowany, utrzymuje się na włosach jeszcze przez długi czas po umyciu.
Collagen dobrze rozprowadza się na włosach, bardzo dobrze się pieni, na jedno mycie wystarcza naprawdę niewielka ilość - mówię to ja, osoba ze skłonnościami do przesady ;) Włosy są dobrze oczyszczone, nawet bez odżywki, czy maski dobrze się układają i rozczesują. Po umyciu są przyjemnie miękkie, gładkie i lśniące oraz bardzo lekkie, zauważyłam, że zachowują dłużej świeżość. Szampon na szczęście nie przyczynił się do zwiększenia ilości łupieżu, ale też go nie wyeliminował.

Szampon kupiłam z jakimś kodem za 5 zł, za tą cenę i tak wielką pojemność jest to bardzo dobry szampon, który na pewno kupię ponownie.

Pojemność: 500 ml
Cena: 10 zł


Czytaj dalej

Bourjois dwufazowy płyn do demakijażu

Bardzo lubię dwufazowe płyny do demakijażu, z doświadczenia wiem, że lepiej sprawdzają się przy wodoodpornym makijażu, a że używam przeważnie takich tuszy do rzęs, to taki płyn zawsze mam w łazience. Od kiedy mój ulubiony płyn z Garniera zmienił opakowanie na mniejsze - mniej opłacalne, musiałam znaleźć dla niego godnego zastępcę. Polubiłam się już z płynem z Ziaji liście zielonej oliwki, ale że lubię nowości, wybrałam z polecenia płyn Bourjois.

Od producenta: Płyn do ekspresowego usuwania wodoodpornego makijażu oczu.

Płyn do demakijażu zamknięty jest w charakterystycznej butelce z kuleczką u góry, która ułatwia jej otwieranie. Po jakimś czasie może nadrywać się wieczko lub całkiem oderwać, ale w moim egzemplarzu tak się na szczęście nie stało. Na wacik wylewa się odpowiednia ilość płynu, co jest zaletą dość dobrego otworku. Zapach ma neutralny, kosmetyczny.
Bourjois bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem wodoodpornego tuszu, nie pozostawia żadnych jego drobinek, ani go nie rozmazuje na całej powiece. Nie trzeba zbytnio pocierać wacikiem żeby go zmyć. Pozostawia tłustą warstwę na twarzy, dlatego ja myję twarz wodą i przecieram tonikiem. Nie powoduje podrażnienia oczu, ani sklejenia.

Z płynem do demakijażu Bourjois bardzo się polubiłam, dobrze zmywa makijaż, a tłusta powłoka mi nie przeszkadza. Na promocji można go kupić za ok. 11 zł.

Pojemność: 200 ml
Cena: 16-18 zł


Czytaj dalej

Yves Rocher żel pod prysznic i do kąpieli malina

Na takie upały jakie dziś panują przydałoby się coś orzeźwiającego lub pięknie pachnącego, a najlepiej i jedno i drugie, dlatego zaprezentuję żel pod prysznic. Ich recenzji mam najwięcej, ponieważ uwielbiam żele, a prawie cały czas używam czegoś nowego.

Od producenta: Żel pod prysznic i do kąpieli o zapachu soczystej maliny.

Yves Rocher oczywiście nielubi się zbytnio rozpisywać o swoich produktach. Żel zamknięty jest w dość sporej butelce, o ogromnym otworze. Sporo osób dodaje do niej pompkę, a ja przelewam do mniejszej butelki również z pompką. Konsystencja żelu jest średniej gęstości, czyli gęstsza od żeli YR w małych buteleczkach. Żel nadaje się również do kąpieli, ale ja używałam go tylko pod prysznic. Zapach podoba mi się, bałam się że będzie pachniał sfermentowanymi malinami, jak się często zdarza w kosmetykach o zapachu malinowym, ale miło mnie zaskoczył. Jest to zapach bardzo słodki, malinowy, może nie do końca naturalny, ale też nie chemiczny, nie znudził mi się podczas długiego używania.
Co do działania, to żel jak żel, dobrze myje i odświeża skórę, do pienienia nie mam zastrzeżeń. Nie wysusza skóry, jak dla mnie jest bardzo fajny, ale wśród żeli w większych butelkach z Yves Rocher zajmuje drugie miejsce po truskawce. (pozostałe recenzje żeli truskawka i jeżyna)

Pojemność: 400 ml
Cena: 16,90 zł


Czytaj dalej