Czy jest w ogóle ktoś, kto nie zna Dziennika Telewizyjnego? Nie mówię tu o dawnej wersji dzisiejszych Wiadomości, lecz o programie satyrycznym Jacka Fedorowicza. Nie jest on już emitowany około dziesięć lat, więc młodsi czytelnicy mogą go nie znać ;) Jego najnowsza książka "Święte krowy na kółkach" jest napisana w bardzo podobnym stylu. Jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o niej zapraszam na recenzję :)
Książka to zbiór felietonów z przestrzeni kilkunastu lat. Niektóre są opatrzone najnowszymi komentarzami autora. Książka jest napisana bardzo lekkim językiem, czyli możecie się domyślić, że dosłownie się płynie po stronach. Dodatkowo liczne rysunki, które są dziełem samego autora są bardzo miłym dodatkiem. Dosadnie obrazują treść felietonów, są one przedstawione oczywiście w sposób karykaturalny, a wiele z nich - a raczej większość - ma zabarwienie polityczne. Przykłady tych rysunków możecie obejrzeć na zdjęciach poniżej.
Felietony są bardzo różne, opisują czasy dzieciństwa autora i jego życie prywatne. Fedorowicz przedziera się przez prawie cały wiek dwudziesty, aż do współczesności. Opisuje wydarzenia polityczne, oczywiście ze znanym sobie humorem. Przedstawia swoje poglądy na różne tematy. Głównie skupia się na Warszawie, jak się zmieniała, jak jest teraz, co mu się nie podoba w mieście (czyt. Pałac Kultury, Złote Tarasy ;)), a co tak.
"Święte krowy na kółkach" to książka bardzo humorystyczna, przy której miło spędziłam czas. To dobra odskocznia od szarej codzienności. Uwielbiam poczucie humoru autora, a jego spostrzeżenia są bardzo trafne. Książkę serdecznie polecam.
Moja ocena: 8/10
Strony
▼
środa, 29 marca 2017
niedziela, 12 marca 2017
Janusz. L Wiśniewski - Eksplozje
Nigdy nie czytałam książek Janusza L. Wiśniewskiego. Sama nie wiem czemu wcześniej po nie sięgnęłam. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wielka Litera miałam okazję poznać jego najnowszą książkę, a raczej jego i ośmiu innych autorów.
Książka składa się z ośmiu opowiadań i ośmiu odpowiedzi na nie. Reguły gry są takie: najpierw jest opowiadanie Wiśniewskiego, potem wersja innego autora. Każde opowiadanie jest różne. Są tu przedstawione przeróżne historie, nie wszystkie miłosne jakby się mogło spodziewać. Początkowo trochę się bałam, że dostanę taki typowy romans, że każde opowiadanie będzie przedstawiało zbliżoną do siebie historię, ale książka mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Takim skrajnym przykładem może być historia kochanki, a odpowiedzią jest wersja kochanka, ale to tylko jedno takie opowiadanie. Możecie się nawet nie spodziewać, że znajdziecie tu opowiadanie o... Magdzie Goebbels.
Po pierwsze mistrzowskie wykonanie Wiśniewskiego. Chyba nikt tak nie umie pisać o uczuciach jak on. Co więcej, żaden mężczyzna nie umie wcielić się w umysł kobiety tak jak on. Zawsze kiedy książkę pisze mężczyzna i główną bohaterką jest kobieta to od razu widać, że coś jest nie tak. W tym przypadku często się zastanawiałam, czy aby na pewno to pisał mężczyzna. Co jeszcze zauważyłam to to, że nie skupia się na takich błahych sprawach jak wygląd bohaterów, otoczenie, pogoda, czy inne rzeczy na których niektórzy mogą rozwodzić się całymi stronami.
Kolejny punkt to odpowiedzi innych autorów. Mamy tu bardzo różne podejścia do tematu. Nie powiem, że wszystkie mi się podobały, bo tak nie było. Wiem, że autorzy mieli nie lada wyzwanie, bo jak można dorównać mistrzowi? Każdy z nich inaczej opisał swoją historię, dlatego nie zabrakło tu kontynuacji, opowieści przed, wersji z drugiej strony (czyli mężczyzny, jeżeli wcześniej było o kobiecie), czy zupełnie innej historii, która miała punkty wspólne. Niektóre historie nie potrzebowały dalszego ciągu, a wręcz je popsuły. Innym razem autor za bardzo się wczuł w część Wiśniewskiego i na każdym kroku powtarzał np. jedno zdanie tam zawarte, czy powielał wydarzenia - tak jakby przepisywał poprzednią wersję dodając tylko nieznacznie coś od siebie. Były też takie, które pozytywnie mnie zaskoczyły dorównywały że tak powiem oryginałowi.
Nie będę tu streszczać nawet pokrótce tych opowiadań, bo to będzie się mijać z celem mojej recenzji. Chcę żebyście sami sięgnęli po ten zbiór opowiadań, może nawet tak w ciemno. Mogę jedynie podsumować wszystkie opowiadania jako historie o uczuciach, często skrajnych, o tęsknocie, również o samotności, bo nikt nie wie co tak naprawdę czuje i myśli druga osoba.
Moja ocena: 7,5/10
Książka składa się z ośmiu opowiadań i ośmiu odpowiedzi na nie. Reguły gry są takie: najpierw jest opowiadanie Wiśniewskiego, potem wersja innego autora. Każde opowiadanie jest różne. Są tu przedstawione przeróżne historie, nie wszystkie miłosne jakby się mogło spodziewać. Początkowo trochę się bałam, że dostanę taki typowy romans, że każde opowiadanie będzie przedstawiało zbliżoną do siebie historię, ale książka mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Takim skrajnym przykładem może być historia kochanki, a odpowiedzią jest wersja kochanka, ale to tylko jedno takie opowiadanie. Możecie się nawet nie spodziewać, że znajdziecie tu opowiadanie o... Magdzie Goebbels.
Po pierwsze mistrzowskie wykonanie Wiśniewskiego. Chyba nikt tak nie umie pisać o uczuciach jak on. Co więcej, żaden mężczyzna nie umie wcielić się w umysł kobiety tak jak on. Zawsze kiedy książkę pisze mężczyzna i główną bohaterką jest kobieta to od razu widać, że coś jest nie tak. W tym przypadku często się zastanawiałam, czy aby na pewno to pisał mężczyzna. Co jeszcze zauważyłam to to, że nie skupia się na takich błahych sprawach jak wygląd bohaterów, otoczenie, pogoda, czy inne rzeczy na których niektórzy mogą rozwodzić się całymi stronami.
Kolejny punkt to odpowiedzi innych autorów. Mamy tu bardzo różne podejścia do tematu. Nie powiem, że wszystkie mi się podobały, bo tak nie było. Wiem, że autorzy mieli nie lada wyzwanie, bo jak można dorównać mistrzowi? Każdy z nich inaczej opisał swoją historię, dlatego nie zabrakło tu kontynuacji, opowieści przed, wersji z drugiej strony (czyli mężczyzny, jeżeli wcześniej było o kobiecie), czy zupełnie innej historii, która miała punkty wspólne. Niektóre historie nie potrzebowały dalszego ciągu, a wręcz je popsuły. Innym razem autor za bardzo się wczuł w część Wiśniewskiego i na każdym kroku powtarzał np. jedno zdanie tam zawarte, czy powielał wydarzenia - tak jakby przepisywał poprzednią wersję dodając tylko nieznacznie coś od siebie. Były też takie, które pozytywnie mnie zaskoczyły dorównywały że tak powiem oryginałowi.
Nie będę tu streszczać nawet pokrótce tych opowiadań, bo to będzie się mijać z celem mojej recenzji. Chcę żebyście sami sięgnęli po ten zbiór opowiadań, może nawet tak w ciemno. Mogę jedynie podsumować wszystkie opowiadania jako historie o uczuciach, często skrajnych, o tęsknocie, również o samotności, bo nikt nie wie co tak naprawdę czuje i myśli druga osoba.
Moja ocena: 7,5/10