Strony

piątek, 9 czerwca 2017

Lars Saabye Christensen - Półbrat

Za recenzję "Półbrata" zabieram się od stycznia. Tak, książkę przeczytałam w styczniu, ale jeżeli ją czytaliście to wiecie, że łatwo się tej historii nie zapomina. Ona wżera się w umysł czytelnika i o każdej porze dnia i nocy możesz przytaczać jej fragmenty. Przede mną ciężkie zadanie, ponieważ ciężko jest mi ubrać w słowa moje przemyślenia i odczucia na jej temat, ale postaram się. Zapraszam na recenzję.
Barnum jest cenionym scenarzystą z problemami, a wszystko to przez rodzinę, która nie należała do przykładnych. Prababka, babka, matka, brat i on. Snuje opowieść od dnia zakończenia wojny, czyli jeszcze przed jego urodzeniem, do czasów mu obecnych.

Oslo 1945 rok. Vera ma 20 lat. Mieszka z matką i babką - Starą. W dniu zakończenia wojny zostaje zgwałcona i od tego dnia z pełnej życia dziewczyny staje się apatyczna i przestaje mówić. Fred, który rodzi się dziewięć miesięcy później jest jakby odzwierciedleniem uczuć Very. Budzi skrajne uczucia domowników, nawet strach, jest inny niż reszta dzieci, sprawia wiele problemów. Kiedy Vera poznaje Arnolda Nilsena, dziwnego małego człowieczka bez palców u dłoni, który podróżował z cyrkiem, na scenę wkracza Barnum, który już sam staje się świadkiem historii swojej rodziny.

Czytaliście kiedyś książkę, która jest dziwna, zagmatwana, w której w ostateczności nic się nie wyjaśnia, a pozostają jedynie domysły czytelnika? W której nie lubisz nikogo i typujesz kto z nich jest najgłupszy? To książka właśnie takiego typu. Ponad 900 stron, praktycznie brak akapitów, wertując książkę widać, że nie ma dialogów i już robisz wielkie oczy, ciśnienie ci się podnosi, bo jak niby mam to przeczytać?! Ale wracasz na początek i zaczynasz czytać, bo przecież słyszałeś, że wiele opinii, które twierdzą, że to "książka życia". Czytasz i czytasz i nie możesz przestać, bo okazuje się, że dialogi jednak są, ale wplecione w tekst, że napisana jest językiem, który się nie czyta, a płynie, a historia pochłania cię całego. Chcesz czytać dalej i zaraz ją skończyć, a jednocześnie pod koniec oszczędzasz, bo jak to? ja nie chcę, żeby się skończyła?! A po skończeniu twoje emocje i tak nie ustępują, dalej wracasz do niej myślami i wspominasz niektóre fragmenty.

"Półbrat" ma w sobie elementy fantastyczne, takiej fantastycznej dosłowności. Przykładowo, Arnold pochodzi z wyspy najdalej wysuniętej na północ Norwegii, w której wiatr jest tak silny, że kiedyś go porwał. Było tam wiele takich fragmentów.

Moją ulubioną postacią jest Stara. Jej miłość do duńskiego księcia Haakona, przybyła do Norwegii w tym samym dniu co on i razem odeszli. Palenie książek Knuta Hamsuna, zapach malagi i list od ukochanego, który był największą rodzinną pamiątką.

"Półbrat" to opowieść o rodzinie, o nieidealnej rodzinie, w której największą wartością jest miłość braterska, która jak możecie podejrzewać również nie jest idealna. Tytułowy półbrat to Fred, o którym praktycznie jest ta książka? Czy może Barnum, który jest tak mały, że wydaje się tylko połową człowieka? Jedno jest pewne, zarówno Fred, jak i Barnum są półbraćmi.

Czy uważam "Półbrata" za książkę życia? Patrząc na to jak siedzi w mojej głowie, to pewnie tak, bo to historia, której nie zapomina się do końca życia, czyli to książka na całe życie :)

Czy Was zachęciłam? Mam nadzieję, że tak. Nie powiem, że spodoba się wszystkim czytelnikom. Jeżeli lubicie literaturę piękną, która objawia się tym, że nie ma w niej praktycznie akcji, gdzie ważne jest to co da się wyczytać pomiędzy wierszami to książka dla Was.  Nie przerażajcie się jej objętością, ma duże litery i ogromne marginesy, a język to po prostu majstersztyk, idealny w swojej prostocie.

Moja ocena: 9/10

1 komentarz: