Strony

piątek, 30 stycznia 2015

Alterra pomadka ochronna z rumiankiem

 
Pewnie wiele osób słyszało o świetnych właściwościach pomadki rumiankowej Alterra na rzęsy i brwi, ale mało kto mówi o tym, że na usta też się nadaje i to naprawdę bardzo dobrze.

Od producenta: Alterra pomadka ochronna do ust z rumiankiem BIO dla gładkich i delikatnych ust. Pomadka ochronna do ust Alterra dba o Twoje usta dzięki zawartości uspakajającego ekstraktu z rumianku bio, nawilża je i starannie pielęgnuje. Produkt godny zaufania. Nie zawiera syntetycznych barwników, aromatów i substancji konserwujących. Nie zawiera również silikonów, parafiny i innych produktów na bazie olejów mineralnych. Tolerancja skóry potwierdzona dermatologicznie. (źródło)
Opakowanie zabezpieczone jest kartonikiem, który ja zdjęłam już dawno. Pomadka jest zrobiona z bardzo grubego plastiku, który po wielu otwieraniach i zamykaniach nie łamie się i nie otwiera samoistnie. Opakowanie jest matowe, białe o minimalnej szacie graficznej. Bardzo dobrze się wykręca i nie zacina. Sztyft jest miodowożółty. Konsystencja niby jest twarda i zbita, ale kiedy zaczynam smarować usta roztapia się przy kontakcie z nimi i nie stawia oporu przy aplikacji. Zapach ma ładny, rumiankowo-miodowy, który po kilku minutach ulatnia się.
Pomadka bardzo dobrze się rozsmarowuje na ustach, zostawia delikatną warstwę ochronną, która nie wchłania się zbyt szybko i pozostaje przez 2-3 godziny. Usta są bardzo dobrze nawilżone, gładkie i świetnie odżywione. Nawet kiedy nie mam pomadki na ustach, nie czuję ich zbytniego przesuszenia. Jest to naprawdę świetna pomadka i na pewno jeszcze do niej wrócę. Mam też ochotę na wersję z granatem, która mam nadzieję, że jest tak samo dobra jak rumiankowa.
Alterra rumiankowa jest pomadką godną polecenia, nie jest droga, a jej właściwości są naprawdę świetne.

Pojemność: 4,8 g
Cena: 4,99 zł - Rossmann (obecnie jest w promocji - 3,99 zł)



czwartek, 29 stycznia 2015

Nowości - styczeń

W tym miesiącu niewiele mi przybyło, oczywiście w porównaniu z grudniem. Zapraszam do oglądania :)
W Rossmann'ie skusiłam się na ulubione mydełka Himalaya, które akurat były w promocji - 1,69 zł za sztukę i mus do ciała Bielenda w cenie na do widzenia za 7,09 zł
Z Avonu zamówiłam balsam uniwersalny miód 5,99 zł i zwykłą pomadkę w świątecznym opakowaniu 3,99 zł.
To już są zakupy z Biedronki
Zestaw Farmona Sweet Secret masło, które kiedyś miałam i ślicznie pachniało i żel pod prysznic o zapachu szarlotki oraz krem do rąk wanilia, za zestaw zapłaciłam 13,99 zł, kupiłam też krem do stóp o którym pisałam tu za 1,79 zł - lepsza cena niż kupowałam wcześniej
Mały zapas herbatek, każda 3,69 zł
Na wyprzedaży kupiłam organizery, zestaw dwóch za 5 zł

Znów Rossmann, tym razem pomadki Floslek w cenie na do widzenia po 2,59 zł i krem do twarzy liście zielonej oliwki Ziaja do którego gratis był płyn do demakijażu za 7,49 zł.
W Biedronce pojawiły się nowe zapachy żeli Frut Kiss po 3,99 zł, a w Rossmann'ie kolejna cena na do widzenia, tym razem jest to krem do rąk Johnson's za 3,39 zł.

Tak jak pisałam w tym miesiącu nie jest tego wiele, chociaż dla niektórych to i tak wiele ;)


poniedziałek, 26 stycznia 2015

Yves Rocher żel pod prysznic i do kąpieli jeżyna


Uwielbiam żele pod prysznic, a od prawie roku do moich ulubionych zaliczają się żele z Yves Rocher, szczególnie za ich zapach. Kilka dni temu na blogu pokazywałam mleczko do ciała z tej samej serii o zapachu jeżyn (tutaj), a dziś przychodzę z postem dotyczącym żelu pod prysznic i do kąpieli.

Od producenta: Żel pod prysznic i do kąpieli o delikatnym zapachu jeżyny.
Żel zamknięty jest w znanej mi już z kilku produktów Yves Rocher (żele i mleczka) wielkiej, bardzo nieporęcznej butli (chyba że ktoś stosuje ten żel jako płyn do kąpieli to wtedy nie jest to już tak duży problem) o wielkim otworze. Płyn przelewam do mniejszego opakowania z pompką i wtedy jest idealnie. Konsystencję ma dość gęstą, idealną dla żeli pod prysznic. Pachnie podobnie jak mleczko, ale jest troszkę łagodniejszy i tu już mi tak nie przeszkadza, ale to niestety nie jest jeszcze to co bym chciała. Zapach nie utrzymuje się długo na skórze.
Pieni się bardzo dobrze, oczywiście myje skórę. Nie powoduje jej wysuszenia, ani też nawilżenia. Plusem żelu jest jego gęstość i to, że dobrze się pieni. Miałam jeszcze wersję truskawkową, która bardziej mi się podobała, a w żelowej kolejce czeka jeszcze malina.
Wolę mniejsze żele z Yves Rocher, które mimo, że są bardziej lejące od tych w butelkach, ale ich zapachy są bardzo ładne.

Pojemność: 400 ml
Cena: 16,90 zł


piątek, 23 stycznia 2015

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez autorkę bloga Testy, recenzje i inne kwiatki.

Zasady: "Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania:
1. Ile jesteś w stanie wydać na dobry krem do twarzy?
Do 30 zł.
2. Co Ci się najbardziej podoba w Twoim blogu?
Wszystko :)
3. Najgorsza rzecz, którą zrobiłaś w życiu to... .
Nie pamiętam
4. W jakiej drogerii najczęściej kupujesz kosmetyki?
Rossmann
5. Złoto czy srebro?
Złoto
6. Gdybyś mogła być przez jeden dzień kimś innym, to w czyją skórę chciałabyś wejść?
Byłabym kotem - przespałabym wtedy cały dzień ;)
7. Poranek czy wieczór?
Wieczór
8. Co sądzisz na temat papierosów?
Nie lepiej zamiast paczki papierosów kupić kilka tabliczek czekolady? Starczy na dłużej,... chyba ;D
9. Czego w sobie nie lubisz?
Lenistwa i wiecznego braku chęci oraz słabej organizacji - ten post miał się pojawić wczoraj, ale nie mogłam się za niego zabrać ;)
10. Jaka jest Twoja ulubiona forma relaksu?
Kocyk, herbata i książka.
11. Największa krzywda jaką zrobiłaś swojej skórze to... .
Chyba takiej nie było, albo już nie pamiętam.

Moje pytania:
1. Co Cię skłoniło do założenia bloga?
2. Ile miesięcznie wydajesz na kosmetyki?
3. Czy Twoi znajomi wiedzą, że prowadzisz blog?
4. Według Ciebie jak często powinno się dodawać posty na blogu?
5. Czy masz jakieś ulubione blogi? Jeśli tak to jakie?
6. Psy czy koty?
7. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
8. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
9. Co lubisz robić w dzień wolny?
10. Jaki jest Twój ulubiony film?
11. Jaki jest Twój ulubiony kolor lakieru do paznokci?

Nominuję:
Szafa z kosmetykami
Fair hair care
Ewusz w sieci
Petite renarde
Anami
Karakarolina
Color Explosion
Pędzlarnia
Okazjomania
Świat Wizażu
Kosmetyczne pudełko



wtorek, 20 stycznia 2015

Balea krem do rąk fiołek

Po dłuższej wiośnie dziś znów zawitała zima, dlatego przychodzę z postem o pielęgnacji dłoni, czyli jednym z najważniejszych elementów zimowej pielęgnacji ciała.

Opis ze strony sklepu Drogeria Cytrynowa: Zapach romantycznego fiołka- będzie towarzyszył Ci zawsze, gdy sięgniesz po krem. Maso shea i olej z pestek moreli zadbają o to, by Twoje dłonie były gładkie i odżywione. Szybko się wchłania i łatwo rozprowadza.
Krem zamknięty jest w liliowej, dość giętkiej, bardzo poręcznej tubie o bardzo ładnej szacie graficznej. Konsystencja jest dość rzadka, lejąca, ale nie utrudnia to aplikacji, w kolorze jest leciutko fioletowy. Na posmarowanie dłoni wystarcza naprawdę niewielka ilość kremu, jeśli się weźmie go za dużo można się wysmarować aż do łokci ;) Zapach naprawdę mi się podoba, rzeczywiście pachnie fiołkami, które uwielbiam jest to zapach bardzo wiosenny i przyjemny dla nosa, plusem jest też, że utrzymuje się przez dłuższy czas po posmarowaniu.
Krem szybko się wchłania, zaraz po dokładnym rozsmarowaniu już go nie czuć na dłoniach. Dobrze nawilża skórę i ten efekt utrzymuje się przez dość długi czas. Skóra jest oprócz tego bardzo gładka i miękka. Dobrze się rozsmarowuje i nie zostawia białych śladów.
Bardzo polubiłam ten krem, dobrze nawilża i ładnie pachnie, czyli ma wszystko to na co zawsze zwracam uwagę przy kremach do rąk :)

Pojemność: 100 ml
Cena: 7 zł - ja kupiłam tu


poniedziałek, 19 stycznia 2015

Yves Rocher mleczko do ciała jeżyna

Miesiąc temu pisałam o brzoskwiniowym mleczku do ciała z Yves Rocher - tutaj, który dobrze nawilżał, ale po dłuższym użytkowaniu zapach zaczął być bardzo przytłaczający. Dzisiaj chcę przedstawić kolejne mleczko, tym razem o zapachu jeżyn, o tym czy się sprawdziło zapraszam na dalszą część postu.

Od producenta: Delikatne mleczko do ciała o jeżynowym zapachu i aksamitnej konsystencji, która natychmiast wchłania się, pozostawiając skórę miękką i nawilżoną przez cały dzień.
Mleczko zamknięte jest w dość dużej butelce o tak samo wielkim otworze, które jest niewygodne, dlatego lepiej jest je przelewać do mniejszych opakowań. Konsystencję ma bardziej zbita niż wersja brzoskwiniowa, która strasznie się lała. Mleczko jest jedwabiście kremowe i miłe w dotyku. Zapach, tym razem od początku użytkowanie nie przypadł mi do gustu. Wyczuwam w nim aromat jeżynowo-malinowy, ale z kwaśnymi nutami, przypominają one sfermentowane owoce, które bardzo psują zapach. Kojarzy mi się też z zapachem malinowego syropu na kaszel, znienawidzonego w dzieciństwie.
Mleczko znakomicie nawilża skórę, która po posmarowaniu jest jedwabiście gładka, miękka i elastyczna. Szybko się wchłania, nie pozostawia na skórze nieprzyjemnej powłoki. Nawilżenie wyczuwalne jest przez cały dzień i jest lepsze niż w wersji brzoskwiniowej.

Pomimo kiepskiego zapachu (przynajmniej dla mnie) działanie ma świetne, dlatego szczerze mogę je polecić.

Pojemność: 400 ml
Cena: 19,90 zł


środa, 14 stycznia 2015

Uroda Melisa pomadka

Jak widać uwielbiam pomadki ochronne, stałym punktem moich zakupów w drogerii jest regał z pomadkami. Właśnie przy jednej z takich wizyt w oczy wpadła mi pomadka z Urody. Firmę znam od dawna, ale o ich pomadkach nie słyszałam, a że lubię nowości chciałam sama przekonać się o jej działaniu.
Opakowanie to klasyczny wykręcany sztyft zrobiony z dość cienkiego plastiku, który po pewnym czasie się wyrabia i pomadka zaczyna się otwierać bardzo lekko. Pomadka ma wyprofilowany koniec, żeby ułatwić aplikację - czego w pomadkach ochronnych nie lubię, wolę zakończone prosto wtedy lepiej mi jest się z nią obchodzić. Sztyft jest lekko wodnisty, tzn. nie jest kremowy jak np. zwykła pomadka Nivea, tylko bardziej mokry, mimo to jest zbity i twardy i trzeba kilka razy przejechać po ustach, żeby je dobrze posmarować. Zapach ma baaardzo delikatny, ledwie wyczuwalny, trochę ziołowo-apteczny.
Pomadka ładnie wygląda na ustach, delikatnie je nabłyszcza i zostawia na nich fajną warstwę ochronną, która wygląda jak błyszczyk. Usta po jej stosowaniu są miękkie, wygładzone i co najważniejsze dobrze nawilżone i odżywione. Idealnie nadaje się na mrozy i wiatr, ponieważ długo pozostaje na ustach.
Za niewielkie pieniądze można kupić naprawdę dobrą pomadkę, która spisuje się nawet lepiej niż droższe pomadki ochronne.

Pojemność: 4,2 g
Cena: 5-6 zł


wtorek, 13 stycznia 2015

Nivea happy time kremowy żel pod prysznic mleczko bambusowe i zapach kwiatu pomarańczy

Od producenta: Odświeżający żel pod prysznic pobudzający zmysły.
Pozwól by jedwabiście kremowy żel z pielęgnacyjnym mleczkiem bambusowym otoczył Twoją skórę miękką pianą, gdy zapach kwiatów pomarańczy pobudzi Twoje zmysły.
Opakowanie żelu to biała butelka, przez które niestety nie widać poziomu zużycia. Butelka jest wygodna i poręczna. Zamykanie ma dobre, do otworu też nie mam zastrzeżeń, ale niestety przy użytkowaniu trochę żelu zostaje  przy otworze i zostawia nieestetyczne ślady. Żel jest biało-przeźroczysty o kremowej, jedwabistej konsystencji. Pachnie pomarańczowym napojem, o lekko chemicznym aromacie.
Żel dobrze myje skórę, ładnie się pieni, wytwarza przyjemną, puszystą i kremową pianę, która powoduje delikatnie nawilżenie skóry. Po umyciu skóra, oprócz nawilżenia jest gładka i dobrze odżywiona. Dla osób które nie lubią wcierać w siebie balsamów, czy innych kremów nawilżenie tylko żelem powinno być wystarczające.
Jest to naprawdę dobry żel, fajnie nawilża skórę i ładnie się pieni, tylko szkoda że zapach nie jest ładniejszy.

Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 9 zł


niedziela, 11 stycznia 2015

Avon Foot Works krem do stóp orzechy makadamia

Na osłodę dzisiejszego chłodnego, bardzo wietrznego i przynajmniej u mnie śnieżno-deszczowego dnia przedstawiam recenzję bardzo słodkiego kremu z Avonu.
Bardzo lubię kremy do stóp z Avonu. Może nie mają rewelacyjnego działania, ale zawsze pięknie pachną. Za swój krem zapłaciłam 5,99 zł, oczywiście cena zmienia się w każdym katalogu raz na lepsze, a raz na gorsze.

Od producenta: Nawilżający krem do stóp Orzechy Makadamia. Wzbogacony olejkiem z orzechów makadamia.
Tubka kremu jest odpowiednio giętka, zamykanie ma na zakrętkę, a otwór jest odpowiedniej wielkości. Kolor kremu jest delikatnie żółto-pomarańczowy, konsystencję ma kremową i dostatecznie zbita, aby aplikacja była wygodna. Zapach ma po prostu przepiękny i wcale go nie wyolbrzymiam. Spodobał mi się już od pierwszego powąchania i ta miłość nie blednie nawet pod wpływem długiego już użytkowania. Jest to zapach słodki, pachnie prażonymi orzechami makadamia oblanymi karmelem lub obtoczonymi w cukrowej posypce, która tworzy na nim słodką, chrupiącą otoczkę - chociaż "na żywo" nie wąchałam, ani nie jadłam orzechów makadamia, ale w kosmetykach o takim zapachu mam już jakieś doświadczenie ;)
Co do działania, jeśli ktoś miał kiedykolwiek krem do stóp z Avonu to wie, że są to takie średniaki, wystarczające dla mało wymagających stóp. Niestety w moim przypadku miał postawioną wysoką poprzeczkę, ponieważ jego poprzednik krem z Scholla, o którym pisałam tutaj zrobił na mnie ogromne wrażenie. Krem oczywiście nawilża, delikatnie zmiękcza skórę i pozostawia ją gładką. Szybko się wchłania, nie zostawia uciążliwej tłustej, lepkiej warstwy, ani białych śladów.
Mam nadzieję, że jeszcze dostanę go po korzystnej cenie i zrobię wtedy zapasy ;)

Pojemność: 75 ml
Cena: ok. 10 zł


czwartek, 8 stycznia 2015

Zapasy - pomadki

Dziś przedstawiam kolejny post z serii "Kosmetyczne zapasy". W informacjach o mnie, po prawej stronie powinnam dopisać, że jestem maniaczką pomadek i wszelkich ustnych mazidełek. Mam ich spore zapasy, ale też bardzo szybko je zużywam - oprócz pomadek kolorowych i błyszczyków, te idą mi bardzo opornie. Był taki czas kiedy wchodziłam do drogerii i zobaczyłam, że w promocji jest pomadka której jeszcze nie używałam to musiałam ją mieć. Teraz trochę się powstrzymuję i kupuję jedynie po naprawdę dobrej promocji i kiedy zauważę, że moje zapasy się uszczupliły. Najczęściej kupuję produkty, których jeszcze nie miałam i bardzo rzadko do jakiejś wracam, najczęściej podczas użytkowania się z nią męczę, a efekty też nie są zadowalające. Traktuje to chyba jako takie moje hobby, niektórzy zbierają np. pocztówki, a ja pomadki ;)

Swoje skarby trzymam w pudełku, w którym dostałam wygraną w rozdaniu na blogu Lauresowe. Jest bardzo mocne i naprawdę pojemne. Od razu mówię, że są to moje zapasy, nie używam ich wszystkich na raz, czekają sobie grzecznie na swoją kolej ;)
A teraz przejdę do prezentacji zawartości pudełeczka.
 Tak wygląda moje pudełeczko zaraz po otworzeniu,
a tak po zdjęciu wierzchniej warstwy. Staram się żeby panował tu jako taki porządek. Rząd po lewej to błyszczyki i kolorowe pomadki, a po prawej pomadki ochronne.
Na powyższym i poniższym zdjęciu są to masełka do ust. Od lewej: Nivea jagoda (x2), Carmex w słoiczku (to moje drugie opakowanie), Bomb Cosmetics malinowy, Bielenda wiśnia, Nivea makadamia (chyba już trzecia puszeczka), Balea pomarańcza i Kleenex.

Teraz największy zbiór pomadki w sztyfcie. Jest ich najwięcej z tej racji, że najlepiej mi schodzą i jest to najwygodniejsza forma.
Yves Rocher miód, Nivea oliwki i cytryna (drugi raz), Blistex classic, Maybelline Baby Lips jagoda i wiśnia oraz pomadka Avon
Zestaw pomadek Badger: imbir i cytryna, mandarynkowa bryza, bezzapachowy i górska mięta oraz Palmer's czekolada i mięta
Uroda Melisa, Alterra rumianek, Yves Rocher regenerująca, malina, czerwone owoce i czarne owoce
Badger lawenda i pomarańcza, wanilia z Madagaskaru oraz różowy grejpfrut, Bebe klasyczna (miałam już ją wiele razy), Dermacol i Chap Stick ze Shrekiem jabłkowy
Na tym zdjęciu przedstawiam zapasy kolorówkowe: Bourjois Colour Boost 04 Peach on the Beach , Essence z limitki Love Letters 01 Rosy in love, Bell Creamy & Shiny 04, Wibo Eliksir 07, Ledycode tint - nie pamiętam jaki numer i Celia 2 w 1 Nawilżająca Pomadka-błyszczyk 501
Kolejną grupą, już ostatnią są błyszczyki: Eveline Colour Celebrities 589, Celia Delice 16, Essence Marble Mania 04, Lovely Extra Lasting 2, L'oreal Glam Shine 187 Aqua Mandarin, Maybelline 130 Crushed Candy, Oriflame, Yves Rocher morela, Joanna truskawka, Essence szarlotka i sernik z truskawkami.

Obecnie używam dwóch pomadek kolorowych, dwóch błyszczyków w tubce i jednego z pędzelkiem oraz dwóch pomadek ochronnych i jednego masełka. Staram się nie otwierać świeżo kupnych kosmetyków, żeby jak najdłużej zachowywały świeżość.
Jeżeli dotrwaliście do końca to dobrze, to znaczy że post nie był bardzo nudny ;)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Kallos Silk maska do włosów

Jakieś pół roku temu w Drogerii Laboo natknęłam się na promocję masek Kallosa. Przyznam się szczerze, że najbardziej zależało mi na osławionej już Latte, ale dostępna była tylko ta wersja i to ostatni egzemplarz. Kosztowała ok. 9 zł, za taką cenę i taką pojemność można było kupić na spróbowanie.

Opis produktu ze strony wizaż: Maska do włosów w kremie Kallos Silk z wyciągiem z oleju oliwkowego i białego jedwabiu do włosów suchy i zniszczonych. Dzięki zawartości odżywczych składników sprawia, że matowe i wyblakłe włosy stają się miękki, błyszczące i elastyczne.(źródło)
Maska zamknięta jest w ogromnym, wściekle różowym pudle. Jest ono bardzo niewygodne i zajmowałoby za dużo miejsca w łazience, dlatego służy ono jedynie za pojemnik na dolewki, przelewam maskę do mniejszego, bardziej poręcznego opakowania. Konsystencję ma jedwabiście kremową, bardzo delikatną. Nie wyczuwam żadnego szczególnego zapachu, jest delikatny, taki zwykły, kosmetyczny zapach.

Bardzo dobrze rozprowadza się na włosach, wystarcza naprawdę niewielka ilość kosmetyku na jedno użycie. Działa nawet jeśli się ją trzyma na włosach 3-4 min., ale efekty są znacznie lepsze po 10 min. Zauważyłam, że włosy są znacznie ładniejsze, bardzo dobrze nawilżone i świetnie wygładzone. Nie daje efektu tłustych włosów, ale są lśniące i jedwabiście gładkie aż po końcówki. Włosy po wysuszeniu nie puszą się, nie są też oklapnięte, ani suche. Bardzo dobrze się rozczesują i nie plączą się.
Jest to moja pierwsza maska z tej firmy i po jej świetnym działaniu mam ochotę na inne.

Pojemność: 1 l
Cena: ok. 10 zł


czwartek, 1 stycznia 2015

Avon naturals żel pod prysznic granat i mango

Od producenta: Soczyście owocowy zapach kusi akordami granatu i mango. Nawilżający żel pod prysznic pozostawia skórę oczyszczoną i odżywioną.
Opakowanie to przeźroczysta buteleczka z otwieranym wieczkiem. Otwór ma bardzo dobry - wylewa się odpowiednia ilość kosmetyku. Jest bardzo poręczna, niewielka i nie zajmuje dużo miejsca. Żel jest dość gesty, w miarę dobrze się pieni. Zapach, na pewno wiele osób miało kiedyś w swoim życiu owocowe mgiełki do ciała z Avonu. Mają ładne zapachy, dość naturalne, ale wyczuwa się w nich alkohol (ostatnio coś chyba z nimi zrobili, bo nie jest tak bardzo wyczuwalny). Żele pachną tak samo, tylko bez alkoholowego aromatu. Mango jest ledwo wyczuwalne, dominuje granat, chociaż nie jest on jakoś bardzo naturalny to można go do tej kategorii ostatecznie zaliczyć.
Żel spełnia podstawowe kryteria, czyli: dobrze myje skórę i się pieni oraz ładnie pachnie. Nie zauważyłam żeby nawilżał skórę, ale też jej nie wysuszał. Nie mogę też powiedzieć, że jest bardzo wydajny, starcza na tyle ile przeciętny żel pod prysznic. Swój egzemplarz kupiłam za jakieś 5-6 zł, za taką cenę żal było nie brać.
Jest to przeciętny żel, który nie działa cudów, ani nie powoduje mojej niechęci do niego. Fajnie sprawdzałby się latem, kiedy w łazience przeważają owocowe aromaty.

Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 8 zł