Strony

wtorek, 30 sierpnia 2016

Elizabeth Gaskell - Panie z Cranford

Lubię książki z różnych gatunków. Ostatnio coraz częściej sięgam po klasykę. Elizabeth Gaskell nie jest tak popularna jak Jane Austen, chociaż jej powieści są chętnie ekranizowane, np. "Północ i Południe", czy omawiane dzisiaj "Panie z Cranford".
Powieść "Panie z Cranford" przypomina zbiór scenek rodzajowych. Urok dawno minionego świata, niespieszna narracja, świetnie uchwycone charaktery, snobizny, śmiesznostki i cnoty bohaterek wzruszają, denerwują i wywołują niepohamowaną wesołość.
Koniec XIX wieku, Cranford - miasteczko w hrabstwie Cheshire w Anglii. Mieszkają tu głównie kobiety, przeważnie ekscentryczne bezdzietne wdowy i stare panny. Ich zachowanie jest podporządkowane temu co wypada, a czego nie wypada osobie o danej pozycji w tym małomiasteczkowym środowisku. Damy skrzętnie ukrywają niedostatki finansowe, nie skarzą się na brak pieniędzy, to bowiem nie uchodzi, w zaciszu domowym natomiast czynią drobne oszczędności - na świecach i ulubionych przysmakach. Należą do klasy średniej, ale za wszelką cenę chcą uchodzić za przedstawicielki klasy wyższej. Żyją tak, jakby od czasów och młodości nic się nie zmieniło, starannie ignorując fakt, iż świat wokół gwałtownie przyspiesza.

"Panie z Cranford" opisują całe miasteczko. Chociaż narratorką jest prawdziwa osoba, to autorka nie poświęca jej wiele uwagi. Jest jedynie wspomniane jak się nazywa, skąd pochodzi i kilka informacji o jej ojcu. Można się domyślić, że jest znacznie młodsza od pań z którymi się przyjaźni. 
Chociaż ksiażka jest o całej społeczności, to tak na prawdę głównymi bohaterkami są przyjaciółki: panna Matylda Jenkyns, panna Pole, pani Forrester, pani Jamieson i pani Fitz-Adam. Spotykają się regularnie, lecz nie w stałym gronie. Pani Jamieson, która nimi przewodniczy ma najwyższą pozycję społeczną, dlatego w jej obecności nie zaprasza się pani Fitz-Adam, która ze zwykłej mieszczki, awansowała poprzez małżeństwo. Ich głównymi zajęciami są pogaduszki, szycie i haftowanie.
Największą rolę w ich życiu odgrywają konwenanse. W złym guście uważają skarżenie się na niedostatek, chociaż same klepią biedę - w domu chodzą w starych czepkach (w Cranford moda obejmuje jedynie czepki, nieważna jest suknia), pomagają swoim służącym w pracach domowych i cały czas zastanawiają się na czym jeszcze można zaoszczędzić - ale o biedzie się nie mówi. 

Można tak powiedzieć, że główną bohaterką jest panna Jenkyns. To u niej mieszka narratorka i z nią spędza najwięcej czasu. Panna Matylda całe życie żyła w cieniu swojej starszej siostry Debory, która była wykształcona i umiała się odnaleźć w każdej sytuacji. Po jej śmierci ciężko jej było wyjść z jej cienia.

W książce wcale nie odczuwa się, że pochodzi ona z XIX wieku. Bardzo dobrze się ją czyta i nie ma niezrozumiałych rzeczy. 
Sama powieść to takie karykaturalne przedstawienie klasy średniej. Wytykane są ich błędy i złe nawyki. Pokazane jest, że w zachowaniu są bardziej szlacheccy od lordów. Przedstawieni są z dwóch stron, w zaciszu domowym kiedy są sobą i pokazane są ich wszystkie kłopoty i problemy. Jak i w towarzystwie, kiedy udają kogoś innego, bogatszego i bardziej obytego w świecie.

Książka "Panie z Cranford" naprawdę mi się podobała. Jeżeli lubicie styl Jane Austen i wiktoriańską Anglię myślę, że się Wam spodoba.

Moja ocena: 8/10

piątek, 26 sierpnia 2016

Jacek Dehnel - Lala

Dość długo już zabieram się za recenzję "Lali". Chociaż książka bardzo mi się podobała, ciężko mi jest ubrać w słowa swoje myśli, tak żeby oddać jej urok oraz zachęcić Was do jej przeczytania. Tak, od razu na tym wstępie mówię, że książka mi się podobała, a nawet bardzo.
Jest rok 1919. W Kielcach przychodzi na świat dziewczynka. Roztargniona rodzina przez pięć lat nie może się zebrać, aby nadać jej imię. Mówią o niej "Lalka", "Laleczka", "Lalunia". W końcu rodzice wywiązują się ze swojego obowiązku, jednak dziewczynka na zawsze pozostaje Lalą. W powieści Jacka Dehnela imię bohaterki nabiera jednak dodatkowych znaczeń. Z jednej strony jest wyrazem czułości, jaką przez całe życie otaczana była przez bliskich, z drugiej zaś metaforą jej starczego bezwładu i zdziecinnienia, powolnego zapadania w letarg, którego jesteśmy świadkami w ostatniej części utworu.
Rozpięta pomiędzy tradycją rodzinnej sagi, biografii, powieść o dojrzewaniu i wywiadu-rzeki, "Lala" jest historią kobiety, która wbrew temu, co nieustannie powtarzała, zawsze miała więcej rozumu niż szczęścia. Dzięki temu udało jej się dokonać rzadkiej sztuki - przeżyła bezpiecznie i względnie pogodnie najokrutniejsze chyba stulecie w historii Europy. Perspektywa wkraczającego w dorosłość wnuka, z której śledzimy dawne i obecne losy bohaterki, dodaje książce specyficznego uroku.

Lala, czyli Helena Bieniecka to ta dziewczynka ze zdjęcia na okładce. Jej rodzinne losy są tak zawiłe, że trzeba wracać do początków, jeżeli się nieuważnie czyta lub tak jak ja przerwałam czytanie w połowie na długi czas. Jak sama mówi:
- (...) Nic się nie klei. Bo albo muszę iść chronologicznie, a to bez sensu, bo ty nie opowiadasz chronologicznie, albo dygresjami, a wtedy nikt się nie zorientuje, o co chodzi.
- To sobie przeczyta dwa razy.
No i sobie przeczytałam dwa razy, a raczej przekartkowałam :)
Lala pochodziła z rodziny szlacheckiej. Jej rodzina miała ziemię na Kielecczyźnie. Jako dziecko jak sama mówi przejawiała wiele talentów. Była po prostu rozchwytywana. Wszyscy zaraz chcieli jej uczyć, a to śpiewu, a to gry,... Czy to jest prawda to ciężko jest się domyślić, może to tylko bujna wyobraźnia starszej pani.
Kobiety w jej rodzinie to istne Walkirie. Potrafiły się postawić największym wrogom, np. kiedy Niemcy zajęli ich dwór, walczyły do upadłego o swoją pozycję w domu z sukcesem. Jej młodość to dopiero "Moda na sukces" :D Nie znam osoby, która miałaby barwniejsze życie.

Nie jest to typowa książka ze wspomnieniami. Zazwyczaj wszystko jest dopracowane, każda literka poprawiona, zachowana chronologia i pozostaje taka bezosobowa, bardziej jako książka naukowa niż powieść. "Lala" nie jest typową książką. To tak jakby wywiad, a nawet reportaż. To rejestr wieloletnich rozmów babci z wnukiem. To opowieść o rodzinie, o jej życiu, a także liczne anegdotki z przeszłości. Tak jak w każdej opowieści - szczególnie starszych osób - pełne dygresji. Niby jest zachowany jakiś porządek, ale wplecione są w to wydarzenia zarówno z przeszłości jak i teraźniejszości. Chociaż wydaje się chaotyczne, to każdy szczegół jest zachowany, taki jak jej gesty, intonacja głosu. Czytelnikowi wydaje się, że siedzi razem z nią przy stole podczas wielogodzinnych oliwskich śniadań.
To co mi się w książce bardzo podoba to język, zarówno Lali, jak i autora. Rzadko już się spotyka w dzisiejszych czasach, że ktoś wyraża się tak piękną polszczyzną. Chociaż jest wyszukany i mało dzisiaj używany to czyta się znakomicie, po prostu się płynie przez słowa.
Ostatnia część książki to takie dobre zakończenie historii Lali. Jej starość, nieporadność, to że już nie pamięta wielu rzeczy. Widać w tym upływ czasu, to że te czasy już nie wrócą. Pozostają tylko wspomnienia.

Bardzo Wam polecam "Lalę". Książka napisana jest humorem, można powspominać czasy bali, czasy kiedy od tak na ulicy spotykało się znanych pisarzy, czy premiera. Na pewno pozostaje długo w pamięci.

Moja ocena: 9/10

wtorek, 23 sierpnia 2016

Rick Riordan - Percy Jackson i bogowie olimpijscy: Złodziej pioruna

Znacie Percy'ego Jacksona? Ja poznałam go dopiero w tym roku, kiedy założyłam profil na Instagramie (czyli bookstagram). Wiecie, mają tam profile różne osoby w przeróżnym wieku, ale łączy je jedno - miłość do Percy'ego. Nawet autora nazywają pieszczotliwie "wujkiem Rickiem" i dumnie prezentują kolekcje jego książek, a serię o Percym czytają po kilka razy do roku.
Trochę bałam się, czy nie jestem za stara na tego typu książki, ale skoro nie jestem za stara na Harry'ego to i na Precy'ego nie powinnam :) Więc kiedy Galeria Książki ogłosiła -50% na wszystkie swoje książki wiedziałam że ten piękny zestaw musi do mnie trafić (swoją drogą takie -50% znowu będzie 16 września, więc szykujcie się :D). 
Czy Percy zdoła odnaleźć piorun, zanim rozpęta się wielka wojna bogów?
Co by było, gdyby olimpijscy bogowie żyli w XXI wieku? Co by było, gdyby nadal zakochiwali się w śmiertelnikach i śmiertelniczkach i mieli z nimi dzieci, z których mogliby wyrosnąć wielcy herosi - jak Tezeusz, Jazon czy Herakles?
Jak to jest - być takim dzieckiem?
To właśnie przydarzyło się dwunastoletniemu Percy'emu Jacksonowi, który zaraz po tym, jak dowiedział się prawdy, wyruszył w niezwykle niebezpieczną misję. Z pomocą satyra i córki Ateny Percy odbędzie podróż przez całe Stany Zjednoczone, żeby schwytać złodzieja, który ukradł przedwieczną "broń masowego rażenia" - należący do Zeusa piorun piorunów. Po drodze zmierzy się z zastępami mitologicznych potworów, których zadaniem jest go powstrzymać. A przede wszystkim będzie musiał stawić czoła ojcu, którego wcześniej nigdy nie spotkał, oraz przepowiedni, która ostrzegła go przed...
Ale o tym przeczytasz w książce!

Percy ma 12 lat, mieszka z matką i ojczymem. Ma ADHD, dysleksję,.... Co roku przenosi się do nowej szkoły z internatem dla trudnej młodzieży. Podobno jest agresywny i niebezpieczny, ale on wcale nie pamięta, żeby coś komuś zrobił - to dzieje się samo. W ostatniej szkole zaprzyjaźnia się z Groverem, którego często musi bronić. Pewne wypadki sprawiają, że poznaje o sobie prawdę - jest synem jednego z bogów olimpijskich i na lato przenosi się do Obozu Herosów. Tam szkoli się w walce i poznaje, że tu jest jego miejsce i nie wyróżnia się od reszty jak zawsze bywało.
Zostaje oskarżony o kradzież pioruna Zeusa i żeby zapobiec wojnie bogów udaje się w bardzo niebezpieczną misję...

Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem, określiłabym go jako "kumplowski". Początkowo wydawało mi się, że jest za bardzo dziecinny, ale jak się wciągnęłam to nie mogłam się oderwać ;) Czyta się bardzo szybko, jak to książkę przygodową, praktycznie bez przerwy. Riordan umie zaciekawić, dla młodszych jest to dobra nauka mitologii (słyszałam, że to przez niego wiele osób zainteresowało się mitologią grecką), a dla starszych dobre przypomnienie.
Samego Percy 'ego określiłabym jako fajtłapę-szczęściarza. Po prostu wszystko robi przez przypadek, nawet o tym do końca nie wiedząc. 
Grover - satyr, niby wszystkiego się boi, ale kiedy zajdzie potrzeba potrafi obronić swoich przyjaciół.
Annabeth - córka Ateny, chyba darzę ją największą sympatią z całej trójki. To taki mózg grupy, umie wszystko zaplanować.
Jeżeli mam porównywać ich do postaci z Harry'ego - co wiele osób robi - to największe podobieństwo jest Annabeth do Hermiony. Grover jako Ron, również by się spisał, a Percy - Harry chyba najmniej, prawie wyłącznie jako ten "wybraniec".

Jeżeli chcecie poznać kto jest ojcem Percy'ego (czego Wam nie powiem :P) musicie sami przeczytać książkę :)

Podsumowując, "Złodziej pioruna" to bardzo dobra książka. Jest bardzo wciągająca, dawno nie czytałam tak dobrej powieści przygodowej. Może nie dorównuje Harry'emu, ale jeżeli jesteście jego fanami to powinno Wam się spodobać.
Ja z miłą chęcią sięgnę po następne części. Już się nie mogę doczekać jak potoczą się dalsze losy Percy'ego.

Moja ocena: 8/10

wtorek, 16 sierpnia 2016

Libster Blog Award

Znów otrzymałam nominację do Libster Blog Award, tym razem nominowała mnie Ambitna Czytelniczka, za co dziękuję :) Jest to wersja książkowa ;)

1. Co nakłoniło Cię do założenia bloga?
Chęć dzielenia się ze światem swoimi opiniami, czy to o kosmetykach, czy tak jak teraz o książkach. To miłe uczucie kiedy ktoś mówi, że dzięki mnie na coś się skusił :)

2. Jaki gatunek książek jest twoim ulubionym?
Z tym będzie ciężko. Czytam pawie wszystko, ale jak tak patrzę na moje półki to przeważają książki historyczne i fantastyka, więc to chyba te dwa są moimi ulubionymi gatunkami :))

3. W jakim wieku zaczęłaś/eś czytać?
W sensie, dla przyjemności? Chyba w wieku 14 lat. Ja należę, do tych osób co w szkole nawet czytanie lektur sprawiała mi przyjemność :)) Tak, pochłaniałam takie książki jak "Krzyżacy" :D 

4. Gdzie najbardziej chcesz pojechać?
Hiszpania, a dokładniej Barcelona <3 To moje marzenie :)

5. W ilu językach mówisz?
No i tu mamy problem. Ekhem... uwaga, zaczynam wymieniać ;) : angielski, rosyjski, niemiecki, łacina, greka (starożytna) - tych języków się uczyłam, mogę napisać, że z przymusu w szkole i na studiach. Uczę się też tak sama dla siebie, dzięki różnym aplikacjom, książkom: hiszpańskiego, szwedzkiego i tureckiego. Mam jeszcze chrapkę na inne, np. francuski, czy włoski :) Tak jestem językowym frekersem :D Podsumowując, to w mowie jestem najbardziej pewna jedynie w angielskim, rosyjskim i hiszpańskim, reszta to raczej rozumienie i elementarne słownictwo.

6. Czy potrafisz policzyć ile książek przeczytałeś/aś w przeciągu 3 lat? Jeśli tak, to ile?
Oczywiście, dzięki takiej fajnej stronce jak lubimyczytac.pl :) Wyszło mi do tej pory 313, a rok się jeszcze nie skończył, więc liczba ta się jeszcze zwiększy :)

7. Wolisz cieńsze książki (ok. 300 stron), czy grubsze (ok. 600 stron)?
To zależy. Jak chcę przeczytać coś tak na szybko to wybieram cieńsze, ale jestem bardziej zwolenniczką dłuższych, uwielbiam grubaski :D Nawet kiedy kupuję książki staram się nie zniżać do mniej niż 400 stron. Wolę wydać te 20 parę złotych na grubszą książkę, niż tyle samo na cieńszą. Te cieńsze wypożyczam zazwyczaj z biblioteki ;)

8. Czy jest książka, która w jakiś sposób wpłynęła na twoje życie?
Z filmami byłby tu mniejszy problem, bo na poczekaniu mogłabym wymienić kilka, ale książki nie bardzo. Nie czytam poradników, a jak nawet mi się zdarzy to nie przywiązuję do nich aż takiej wagi. A normalne powieści nie wpływają na moje życie. Niektóre są dla mnie ważne, które siedzą w szufladkach mojego umysłu i które często wspominam, nawet po latach znam z nich drobne szczegóły, ale to jest inny rodzaj ważności.

9. Czy czytałaś kiedyś książkę ze względu na okładkę?
Oczywiście, zdarza mi się to w większości przypadków, dlatego nie będę wymieniać tytułów. Najpierw zwracam uwagę na okładkę, dopiero potem na opis :)

10. Czy potrafisz czytać w jakimś obcym języku?
Tak, zdarzało mi się coś przeczytać po angielsku, mam zamiar czytać w tym języku więcej. I po rosyjsku, były to bajki, trochę trwało zanim je przeczytałam, ale znalazłabym tylko garstkę słów, których nie rozumiałam :)

11. Na co najczęściej zwracasz uwagę w książce?
Na język, na długość akapitów, opisów,... na prawie wszystko :) Z językiem ciężko jest jeżeli jest to tłumaczenie. Zazwyczaj to interpretacja tłumacza niż język autora, więc wtedy oceniam język tłumacza ;)

Nie nominuję nikogo, ale zachęcam do pisania swoich odpowiedzi na te pytania w komentarzach. Może być nawet jedno wybrane, jeśli Wam się spodoba ;)

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Jandy Nelson - Oddam ci słońce

Trochę Was tu zaniedbuję, ale obiecuję się poprawić :) Dzisiaj przychodzę z recenzją książki, o której słyszałam bardzo wiele dobrego, a czy mi się spodobała zapraszam dalej.
Jude
Czasem nawet najpiękniejszy świat, w którym wschody słońca trwają cały czas, nie może wynagrodzić doznanych krzywd.
Pełna energii buntowniczka zabiegająca o uwagę matki. Samotna i skrycie romantyczna. Podjęła wiele złych decyzji, których skutki musi ponieść.
Kiedyś brat bliźniak był jej najlepszym przyjacielem...

Noah
Czasem pragniesz czegoś tak bardzo, że jesteś gotów oddać za to cały świat. Nawet słońce.
noah jest nieśmiały i delikatny. Skonfliktowany z ojcem, silnie związany z matką. Zakochany w sztuce. Marzy o tym, żeby zostać artystą. Jednak staje się kimś, kim nigdy nie chciał być.
Kiedyś on i Jude, jego siostra bliźniaczka, byli nierozłączni...

Jude i Noah są bliźniakami. Wyglądają inaczej, mają inne charaktery, ale widać, że to jedna osoba w dwóch ciałach. Kiedyś byli nierozłączni, siadali obok siebie, stykali się ramionami i na powrót stawali się jednością. Porozumiewają się bez słów, wiedzą kiedy drugiej połówce dzieje się coś złego. Niestety na etapie dorastania zaczynają się oddalać. Niby błahe sprawy typu samotność Noah i potrzebę przebywania wśród ludzi Jude. Coraz częściej nie mogą się porozumieć. A ostatecznie podzieli ich sztuka i akceptacja matki.

Noah ma zmysł artystyczny. Sztuka to nie tylko część jego życia. To właśnie jest jego ŻYCIE. Jego umysł nie koduje wydarzeń jak normalni ludzie. On myśli kolorami, wszystko wokół "maluje w wyobraźni". Jego punkt widzenia świata jest surrealistyczny, np. ojciec jest wysoki, ale Noah rysuje go bez głowy, która nie mieści się już na kartce. Kiedy nie dostaje się do szkoły plastycznej, całkowicie odcina się od sztuki i zmienia się nie do poznania - staje się Jude.

Jude nie przywiązuje większej wagi do sztuki. Lubi ją, ale to nie jest jej życie. Woli spędzać czas z przyjaciółmi i na surfowaniu. Jest normalną nastolatką. W głębi duszy przywiązuje wielką wagę do przesądów. Jej babcia przez całe życie prowadziła księgę, w której spisywała różnego rodzaju przesądy. Po jej śmierci to właśnie Jude ją przejęła. Kiedy dostaje się do szkoły plastycznej jej życie całkowicie się zmienia - staje się Noah.

Książka nie powiedziałabym, żeby należała do łatwych, które tak pstryk! i już się skończyła. Trzeba dużo skupienia, żeby... cokolwiek zrozumieć. Początkowo ciągle się krzywiłam czytając ją, nie mogłam się w nią wgryźć. Wszystko mnie w niej drażniło: sposób pisania, główni bohaterowie, ich sposób wyrażania - szczególnie Noah, miałam ochotę go zamordować! A książkę rzucić w kąt. Tak było gdzieś do 120 strony (nie mówię konkretnie, ale tak gdzieś około kiedy zatoczyły koło obie historie), wtedy nastąpił przełom.

W powieści poprzeplatane są dwie historie: Noah w wieku 13-14 lat i Jude kiedy miała 16 lat. Może to wydawać się dziwne, ale jest to nawet fajny zabieg. Przedstawiane są wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości. Partie Noah są bardzo, bardzo dziwne. Naprawdę ciężko jest się przyzwyczaić do jego toku myślenia, rozumowania i tych ciągłych obrazów w jego głowie. Z Jude jest inaczej, chociaż właśnie w tych fragmentach jest już inną Jude, ale łatwiej się ją trawi i z tej dwójki to właśnie ją polubiłam bardziej.

Tytułowe słońce, to prawdziwe słońce. Kiedy byli dziećmi podzielili świat między siebie. Za jeden obrazek Jude jest zdolna oddać mu: drzewa, gwiazdy, oceany i... słońce.

Jest to historia, którą przepełniają emocje, aż buzują na jej kartkach. Pokazuje jak człowiek może się zmienić po stracie bliskiej osoby. To opowieść o miłości, potrzeby akceptacji, dążeniu do odnalezienia prawdziwego siebie i zmierzaniu do celu mimo przeciwnościom losu lub sił pozaziemskich (kto czytał ten wie o co chodzi).
Chociaż początki były ciężkie, dalsza część to wynagrodziła. Zdecydowanie, nie jest to książka dla wszystkich, a jeżeli oczekujecie typowej historii o nastolatkach, to tutaj takiej nie znajdziecie.

Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Nowości - lipiec + podsumowanie czytelnicze

Niestety lub nie lipiec obfitował w liczne promocje. A to w Znaku, a to przy jakiejś okazji spełniłam swoje książkowe chciejstwa. I takim sposobem mój regał zasiliło 13 książek + kolorowanka.
Tak ładnie prezentują się stosy z nowościami moimi i siostry. Zacznę od jej nowości, czyli tego stosiku po prawej, od dołu:
Katarzyna Kwiatkowska "Zbrodnia w szkarłacie", Mike Carey "Pandora" - efekt promocji w Znaku
Luke Delaney "Nieuchwytny" - dodatek do gazety
Nino Haratischwili "Ósme życie", Diane Chamberlain "Kłamstwa", Raphael Montes "Dziewczyna w walizce", Katarzyna Puzyńska "Trzydziesta pierwsza" - prezenty na imieniny ode mnie, dobry mam gust, prawda? :D
 A teraz moje nowości, od dołu:
"Harry Potter. Magiczne stworzenia do kolorowania", Charles Belfoure "Paryski architekt", Becca Fitzpatrick "Black Ice", Matthew Quick "Prawie jak gwiazda rocka", Holly Webb "Powrót do tajemniczego ogrodu", Frances Hodgson Burnett "Tajemniczy ogród" - promocja w Znaku
Julia Stagg "Francuska oberża" - dostałam jako nagrodę, powiem o tym nieco dalej
Jacek Dehnel "Lala", Jane Austen "Opactwo Northanger" - kupiłam je w sklepie z tanimi książkami w moim mieście
Erika Swyler "Księga wieszczb", Neil Gaiman "Dym i lustra", Victor Dixen "Fobos", Victoria Aveyard "Czerwona królowa", Jane Austen "Emma" (wersja po angielsku) - dobre-ksiazki.com.pl kupowałam prezent siostrze, rozumiecie ;)
Na Instagramie organizowane są często wyzwania na konkretny miesiąc. Polegają one na tym, że ktoś wymyśla hasła na cały miesiąc, a uczestnicy mają za zadanie zrobić odpowiednie do tematu zdjęcie danego dnia. I tak przez cały miesiąc. Czasem przewidziane są nagrody. W czerwcu uczestniczyłam w takim wyzwaniu u love.coffeeandbooks. I zostałam właśnie nagrodzona takim pięknie zapakowanym prezentem :) Znalazła się w nim książka, ręcznie robione zakładki i piękna kartka :)
Byłam również w bibliotece. Na całe szczęście przytargałam jedynie trzy książki. Brawo!!! Robię postępy :D Tym razem wypożyczyłam: Sylvain Reynard "Pokuta Gabriela", Joanna Jax "Długa droga do domu", Ian Thornton " O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty, choć wcale tego nie chciał".
Teraz czas na książki przeczytane. Na zdjęciu są tylko pozycje, które mam na półkach, dlatego jest ich tak mało. Przeczytałam jedynie 11 książek, przyznam, że mogłoby być lepiej:
1. Gall Anonim "Kronika polska" 7/10
2. Paulina Mikuła "Mówiąc inaczej" 7/10
3. Agnieszka Krawczyk "Ogród księżycowy" 6/10
4. Marta Abramowicz "Zakonnice odchodzą po cichu" 6/10
5. Amelie Nothcomb "Podróż zimowa" 7/10
6. William Shakespeare "Hamlet" 7/10
7. Ida Fink "Podróż" 8/10
8. Jan Kochanowski "Odprawa posłów greckich" 6/10
9. Katarzyna Busłowska "W samą porę" 6/10 - recenzja
10. William Shakespeare " Antoniusz i Kleopatra" 6/10
11. William Shakespeare "Król Lear" 8/10

A Wy co ciekawego kupiliście? Może przeczytaliście jakąś dobrą książkę, którą byście mi polecili?