Halloween nie obchodzę, ale to nie znaczy, że nie mogę poczuć jego klimatu, dlatego proponuję Wam coś STRASZNIEEE... słodkiego ;) czyli zapach Candy Corn od Yankee Candle.
Halloween kojarzy mi się ze zgrają dzieciaków, przebranych za różne postacie chodzące po domach i wołające"Cukierek albo psikus!". Tak kojarzy mi się ten zapach słodki, trochę tajemniczy i robiący psikusy, ale zobaczymy co z niego wyjdzie.
Wosk kupiłam jeszcze w tamtym roku, niestety z limitki już wtedy został tylko ten. Moim zdaniem tamtegoroczne naklejki na opakowaniach były o wiele ładniejsze niż w tym roku.
Chcecie wiedzieć jak pachnie ta urocza wróżka?
O zapachu: Zapach słodkich cukierków i aromatycznej dyni, kojarzący się z Halloween i towarzyszącymi mu psikusami.
Candy Corn, czyli słodka kukurydza po odpaleniu wosku wydobywa się zapach wanilii i płatków kukurydzianych. Po pewnym czasie zaczynają być wyczuwalne inne dość słodkie przyprawy, ale tylko delikatnie oraz miód, a wszystko to dalej połączone z płatkami kukurydzianymi. Zapachu dyni w ogóle nie wyczuwam. Dla mnie są to płatki kukurydziane z miodem i wanilią, takie coś jak Cheerios. Połączenie zapachów dość niespotykane, jeszcze nie paliłam wosku, który pachniałby kukurydzą. Na szczęście żadnego psikusa mi nie zrobił ;)
Nie jest to zapach mocny, po którym może boleć głowa, jak zazwyczaj jest w przypadku słodkich zapachów. Dla mnie jego intensywność jest w sam raz. Niestety zapach utrzymuje się wyłącznie w dniu palenia.
Zapach spodobał mi się, nie jest nachalny i mocny jak większość słodkich zapachów, jego intensywność jest idealna. Jeżeli lubicie słodkie zapachy i inne niż wszystkie to bardzo polecam.
Strony
▼
sobota, 31 października 2015
czwartek, 29 października 2015
Le Petit Mareillais żel pod prysznic kwiat pomarańczy
Jak zapewne widać uwielbiam żele pod prysznic, ale kto ich nie lubi? Często sięgam po produkty, których jeszcze nie miałam i jedynie jeśli coś bardzo bardzo mi się spodoba kupuję ponownie. Dziś przedstawiam recenzję żelu pod prysznic od Le Petit Marseillais. Poprzedni żel tej firmy (tutaj) średnio mi się podobał, więc czy ten spełnił moje oczekiwania?
Od producenta: Pomyśl o słodkim zapachu białych kwiatów pomarańczy, o ich wyjątkowym aromacie, który unosi się w wiosennych promieniach śródziemnomorskiego słońca. To kwiaty pomarańczy tworzą zniewalający bukiet zapachowy Le Petit Marseiliais, tak wymarzony dla Twojej skóry.Wyjątkowa lekkość - formuł, o jakiej śniła Twoja skóra.
Le Petit Marseiliais Kwiat Pomarańczy delikatnie oczyszcza Twoją skórę, zaspokajając jej potrzeby. Delikatna, łatwa do spłukiwania piana pielęgnuje ją kwiatowym zapachem. Twoja skóra cieszy się harmonią - jest miękka, nawilżona i oczyszczona.
Żel zamknięty jest w płaskiej plastikowej butelce, bardzo charakterystycznej dla tej firmy, mieści 250 ml żelu. Jest ona biała, przez co nie widać ilości kosmetyku w środku. Szata graficzna delikatna i minimalna, jedynie opis produktu i kwiat pomarańczy. Żel jest dość lejący tak jak i jego poprzednia wersja, dlatego otwór powinien być nieco mniejszy. Konsystencja kremowa, chociaż powiedziałabym, że jest pół kremowa - bardzo rozwodniona.
Producent opisuje zapach jako coś niezwykłego, kuszącego. Kwiat pomarańczy ma być słodki i jednocześnie kwiatowy. Niestety, dla mnie nie jest to słodki zapach, kwiatowy owszem, ale jest połączony z roślinnymi nutami. Nie wiem jak pachnie kwiat pomarańczy, jest to moje pierwsze spotkanie z nim.
Żel dobrze się pieni wystarczy niewielka ilość, fajnie myję skórę i ją odświeża. Skóra po umyciu jest minimalnie nawilżona, ale nie tak że można się obyć bez balsamu. Wydajność żelu jest lepsza niż wersji mandarynka i limonka.
Żele LPM kosztują ok. 9 zł, ja swój egzemplarz kupiłam kilka miesięcy temu w Rossmannie w cenie na do widzenia, kosztował wtedy jakoś 5,50 zł. Jest to dobry żel, ale nie zauważyłam żeby wyróżniał się czymś szczególnym od żeli z innych firm.
wtorek, 27 października 2015
Avon peeling do stóp ananas
Dość dawno nie miałam peelingu do stóp, dlatego jeszcze przed latem zdecydowałam się na zestaw z Avonu krem+peeling+spray. Całość kosztowała 15 zł, czyli każdy kosmetyk wyszedł za 5 zł. Mam słabość do limitowanych kolekcji do stóp z Avonu, dlatego bardzo często je kupuję, przynajmniej krem. Jako pierwszy do użycia poszedł peeling. Przyznam, że jeszcze go nie skończyłam.
Opakowanie przykuwa uwagę swoją barwną, letnią szatą graficzną - szczególnie ten ananas. Tubka, jak tubka zamykana na zakrętkę, łatwo się otwiera i wydobywa zawartość, mieści 75 ml kosmetyku. Konsystencja peelingu powinna być dość zbita i taka jest w tym przypadku. Drobinek nie jest zbyt dużo i nie są dość ostre. Zapach trochę mnie zawiódł. Spodziewałam się soczystego, słodkiego ananasa, a dostałam chemiczny, kosmetyczny ananas. Da się przyzwyczaić, ale to nie jest to.
Peeling nie powoduje redukcji suchego naskórka, ani dobrego wygładzenia stóp, zauważyłam jedynie lepsze oczyszczenie stóp niż przy użyciu samego żelu. Szczególnie latem kiedy chodzi się w sandałach na gołą stopę i piach często ciężko zmyć. Obecnie używam go dość sporadycznie, stopy są delikatnie gładsze niż przed użyciem.
Działanie peelingu oceniam jako mocno średnie, takie 3+. Na pewno powoduje odświeżenie i minimalnie wygładza stopy. Nie jest to mocny zdzierak i jeżeli chcecie poczuć jakieś większe efekty na swoich stopach polecam kupić coś innego.
Opakowanie przykuwa uwagę swoją barwną, letnią szatą graficzną - szczególnie ten ananas. Tubka, jak tubka zamykana na zakrętkę, łatwo się otwiera i wydobywa zawartość, mieści 75 ml kosmetyku. Konsystencja peelingu powinna być dość zbita i taka jest w tym przypadku. Drobinek nie jest zbyt dużo i nie są dość ostre. Zapach trochę mnie zawiódł. Spodziewałam się soczystego, słodkiego ananasa, a dostałam chemiczny, kosmetyczny ananas. Da się przyzwyczaić, ale to nie jest to.
Peeling nie powoduje redukcji suchego naskórka, ani dobrego wygładzenia stóp, zauważyłam jedynie lepsze oczyszczenie stóp niż przy użyciu samego żelu. Szczególnie latem kiedy chodzi się w sandałach na gołą stopę i piach często ciężko zmyć. Obecnie używam go dość sporadycznie, stopy są delikatnie gładsze niż przed użyciem.
Działanie peelingu oceniam jako mocno średnie, takie 3+. Na pewno powoduje odświeżenie i minimalnie wygładza stopy. Nie jest to mocny zdzierak i jeżeli chcecie poczuć jakieś większe efekty na swoich stopach polecam kupić coś innego.
piątek, 23 października 2015
Heart & Home Jasmine Daydream
Heart & Home to dosyć nowa marka na Polskim rynku. Jeszcze do końca nie jest tak znana jak Yankee Candle, czy Kringle, ale w sieci już zaczynają krążyć opinie o ich produktach.
Marka wyróżnia się tym, że ich świece są wytwarzane z wosku sojowego. Dostępne są trzy rodzaje świec:
Sampler - 53 g, 15 godz. - 8 zł
Mała świeca - 110 g, 30 godz. - 29,90 zł
Duża świeca - 310 g, 70 godz. - 49,90 zł
Z dostępnością tej marki jest problem. Tylko nieliczne sklepy mają ją w swojej ofercie, m. in. Zapach domu. Wybór zapachów nie jest duży, w Polsce jest ich tylko 15. Przeważnie są to zapachy świeże, perfumowane i kwiatowe, ale dla fanów owoców i słodkich zapachów też coś się znajdzie.
Warto polować na promocje. Dosyć często w sklepie Zapach domu pojawia się kod rabatowy -50% na całą markę. Samplery za 4 zł, a duża świeca za 25 zł - żadna marka nie oferuje takich cen. Właśnie na jednej z takich promocji zaopatrzyłam się w te zapachy - link.
Od producenta: Otul się czarującą kompozycją zapachu kwiatu jaśminu z dodatkiem zmysłowych nut fiołka i róży. (Zapach domu)
Sampler zamknięty jest w plastikowej osłonce, przed paleniem należy wyjąć z niej świeczkę i wstawić do świecznika. Na wieczku są małe otworki, przez które można bez otwierania sprawdzić zapach. Szata graficzna jest dosyć minimalistyczna, za to świece mają się już czym pochwalić. Napisy na opakowaniu niestety się ścierają.
Po wyjęciu z opakowania ukazuje się nam wosk, jest bardzo tłusty, zostawia też tłuste ślady na palcach. W dotyku jest bardzo przyjazny i miły, nie ma chropowatych cząstek jak np. YC, ma bardzo kremową konsystencję.
Przed odpaleniem zapach jest dosyć mocny, nawet w puszce nie miesza się z innymi świeczkami. Miałam nadzieję, że po odpaleniu również będzie intensywny i dobrze wyczuwalny, ale po pierwszym odpaleniu wiem, że to jest kolejna marka, której samplery trzeba palić w kominku. Zapach jest wyczuwalny, ale bardzo słabo, jedynie po zgaszeniu (co jest dziwne) doleciał do mnie mocniejszy zapach.
Po odpaleniu kominka dopiero pokazuje swoją moc, jest średnio intensywny z przewagą na bardzo (ale nie tak jak np. Ginger Snow Angel od Kringle, którego ukroiłam troszeczkę i wsypałam do kominka, niezapalonego oczywiście i w tej chwili cały czas go czuję chociaż stoi ode mnie daleko na półce ;) ). Kiedy w woku wypali się już aromat, w powietrzu unosi się zapach przypalonego oleju ;)
Uwielbiam jaśmin, ale ten dziki, który jest tak intensywny i słodki, że zaczyna się od niego kręcić w głowie. Niestety nie znalazłam jeszcze jego idealnego odwzorowania ani w perfumach, ani kosmetykach, ani też w świecach. Tak jest i tym razem. Wyczuwam w nim charakterystyczne nuty dla jaśminu, ale jest to zapach bardziej zielasty i kwiatowy, niż słodki. Jest to taka troszeczkę przeróbka zapachu na kompozycję kwiatową. Z opisu wynika, że w składzie ma być jeszcze fiołek i róża, ale ja ich nie czuję. Owszem są tu jakieś jeszcze inne kwiaty, ale nie te wymienione.
Mimo, że nie doczekałam się idealnego odwzorowania jaśminu, zapach jest fajny. Może taki troszeczkę odświeżacz powietrza, ale nie tani spray, tylko taki znany z reklam i półek sklepowych odświeżacz do kontaktów. Nie utrzymuje się w powietrzu długo, tylko w dniu palenia.
Marka wyróżnia się tym, że ich świece są wytwarzane z wosku sojowego. Dostępne są trzy rodzaje świec:
Sampler - 53 g, 15 godz. - 8 zł
Mała świeca - 110 g, 30 godz. - 29,90 zł
Duża świeca - 310 g, 70 godz. - 49,90 zł
Z dostępnością tej marki jest problem. Tylko nieliczne sklepy mają ją w swojej ofercie, m. in. Zapach domu. Wybór zapachów nie jest duży, w Polsce jest ich tylko 15. Przeważnie są to zapachy świeże, perfumowane i kwiatowe, ale dla fanów owoców i słodkich zapachów też coś się znajdzie.
Warto polować na promocje. Dosyć często w sklepie Zapach domu pojawia się kod rabatowy -50% na całą markę. Samplery za 4 zł, a duża świeca za 25 zł - żadna marka nie oferuje takich cen. Właśnie na jednej z takich promocji zaopatrzyłam się w te zapachy - link.
Od producenta: Otul się czarującą kompozycją zapachu kwiatu jaśminu z dodatkiem zmysłowych nut fiołka i róży. (Zapach domu)
Sampler zamknięty jest w plastikowej osłonce, przed paleniem należy wyjąć z niej świeczkę i wstawić do świecznika. Na wieczku są małe otworki, przez które można bez otwierania sprawdzić zapach. Szata graficzna jest dosyć minimalistyczna, za to świece mają się już czym pochwalić. Napisy na opakowaniu niestety się ścierają.
Po wyjęciu z opakowania ukazuje się nam wosk, jest bardzo tłusty, zostawia też tłuste ślady na palcach. W dotyku jest bardzo przyjazny i miły, nie ma chropowatych cząstek jak np. YC, ma bardzo kremową konsystencję.
Przed odpaleniem zapach jest dosyć mocny, nawet w puszce nie miesza się z innymi świeczkami. Miałam nadzieję, że po odpaleniu również będzie intensywny i dobrze wyczuwalny, ale po pierwszym odpaleniu wiem, że to jest kolejna marka, której samplery trzeba palić w kominku. Zapach jest wyczuwalny, ale bardzo słabo, jedynie po zgaszeniu (co jest dziwne) doleciał do mnie mocniejszy zapach.
Po odpaleniu kominka dopiero pokazuje swoją moc, jest średnio intensywny z przewagą na bardzo (ale nie tak jak np. Ginger Snow Angel od Kringle, którego ukroiłam troszeczkę i wsypałam do kominka, niezapalonego oczywiście i w tej chwili cały czas go czuję chociaż stoi ode mnie daleko na półce ;) ). Kiedy w woku wypali się już aromat, w powietrzu unosi się zapach przypalonego oleju ;)
Mimo, że nie doczekałam się idealnego odwzorowania jaśminu, zapach jest fajny. Może taki troszeczkę odświeżacz powietrza, ale nie tani spray, tylko taki znany z reklam i półek sklepowych odświeżacz do kontaktów. Nie utrzymuje się w powietrzu długo, tylko w dniu palenia.
wtorek, 20 października 2015
Johnson's intensywnie nawilżający krem do rąk
Jednym z podstawowych kosmetyków w mojej codziennej pielęgnacji jest krem do rąk. Może w ciągu dnia rzadko używam kremu, to przed położeniem się spać muszę posmarować dłonie. Wypróbowałam już wiele różnych kremów do rąk, jednak rzadko powtórnie do nich wracam - lubię nowości, ale też nie wszystkie były zadowalające. Dziś przedstawiam krem, który miałam kilka lat temu, a że będąc w Rossmannie kilka miesięcy temu zauważyłam go w cenie na do widzenia kupiłam go.
Od producenta: Johnson's body care 24-godzinne nawilżenie. Intensywnie nawilżający krem do rąk przynosi natychmiastową ulgę bardzo suchym dłoniom już po jednym zastosowaniu.
Jego odżywcza formuła, wzbogacona o substancje nawilżające oraz oliwę została stworzona, by przynieść ukojenie bardzo suchym dłoniom. Pozostawia dłonie miękkie i gładkie przez cały dzień, nawet po myciu. Szybko się wchłania nie pozostawiając uczucia lepkości.
Krem zamknięty jest w uroczej różowej tubce, która mieści 75 ml kosmetyku. Bardzo lubię matowe tubki, ponieważ ułatwiają wyciśnięcie kremu. Zamykanie na zatrzask jest solidne i nie wyrabia się po dłuższym stosowaniu. Otwór jest w sam raz, łatwo można wycisnąć przez niego odpowiednią ilość kosmetyku.
Kosmetyk jest biały, konsystencję ma odpowiednio gęstą jak na krem do rąk. Zapach perfumowany, ładny, dość charakterystyczny dla marki, pozostaje na skórze jeszcze przez jakiś czas po posmarowaniu.
Krem Johnson's gładko się rozprowadza na dłoniach, nie pozostawia białej i tłustej warstwy, szybko się wchłania. Jest wydajny, używam go już mniej więcej 2,5 mies. i dopiero zaczynam dobijać się do dna, ale jeszcze nie tak żeby rozcinać tubkę. Działanie kremu podoba mi się, dobrze nawilża, pozostawia skórę gładką i miękką. Jak wspominałam smaruję dłonie na noc, a w trakcie stosowania tego kremu pozostawały nawilżone do rana. Nie mam jakiegoś większego problemu z suchymi dłońmi, więc nie wiem jak sobie radzi w takich przypadkach. Jak zapewnia producent, krem ma działać przez 24 godziny, co uważam za przesadzone. Niby nie potrzebowałam smarować w ciągu dnia, ale teraz zaczyna się taki okres kiedy dłonie domagają się większej pielęgnacji i np. przed wyjściem z domu zaczynam czuć potrzebę ich posmarowania.
Krem do rąk Johnson's jest dobrym kremem, dobrze nawilża i przyjemnie pachnie. Może nie zauważyłam u siebie jego nadzwyczajnego działania, ale nie mam też wymagających dłoni, na których mógłby coś zdziałać. Kosztuje ok. 8 zł, ja zapłaciłam za niego jakoś 3,50 zł. Nie wiem czy w Rossmannie jest nadal dostępny, ale myślę, że w innych sklepach na pewno.
Od producenta: Johnson's body care 24-godzinne nawilżenie. Intensywnie nawilżający krem do rąk przynosi natychmiastową ulgę bardzo suchym dłoniom już po jednym zastosowaniu.
Jego odżywcza formuła, wzbogacona o substancje nawilżające oraz oliwę została stworzona, by przynieść ukojenie bardzo suchym dłoniom. Pozostawia dłonie miękkie i gładkie przez cały dzień, nawet po myciu. Szybko się wchłania nie pozostawiając uczucia lepkości.
Krem zamknięty jest w uroczej różowej tubce, która mieści 75 ml kosmetyku. Bardzo lubię matowe tubki, ponieważ ułatwiają wyciśnięcie kremu. Zamykanie na zatrzask jest solidne i nie wyrabia się po dłuższym stosowaniu. Otwór jest w sam raz, łatwo można wycisnąć przez niego odpowiednią ilość kosmetyku.
Kosmetyk jest biały, konsystencję ma odpowiednio gęstą jak na krem do rąk. Zapach perfumowany, ładny, dość charakterystyczny dla marki, pozostaje na skórze jeszcze przez jakiś czas po posmarowaniu.
Krem Johnson's gładko się rozprowadza na dłoniach, nie pozostawia białej i tłustej warstwy, szybko się wchłania. Jest wydajny, używam go już mniej więcej 2,5 mies. i dopiero zaczynam dobijać się do dna, ale jeszcze nie tak żeby rozcinać tubkę. Działanie kremu podoba mi się, dobrze nawilża, pozostawia skórę gładką i miękką. Jak wspominałam smaruję dłonie na noc, a w trakcie stosowania tego kremu pozostawały nawilżone do rana. Nie mam jakiegoś większego problemu z suchymi dłońmi, więc nie wiem jak sobie radzi w takich przypadkach. Jak zapewnia producent, krem ma działać przez 24 godziny, co uważam za przesadzone. Niby nie potrzebowałam smarować w ciągu dnia, ale teraz zaczyna się taki okres kiedy dłonie domagają się większej pielęgnacji i np. przed wyjściem z domu zaczynam czuć potrzebę ich posmarowania.
Krem do rąk Johnson's jest dobrym kremem, dobrze nawilża i przyjemnie pachnie. Może nie zauważyłam u siebie jego nadzwyczajnego działania, ale nie mam też wymagających dłoni, na których mógłby coś zdziałać. Kosztuje ok. 8 zł, ja zapłaciłam za niego jakoś 3,50 zł. Nie wiem czy w Rossmannie jest nadal dostępny, ale myślę, że w innych sklepach na pewno.
niedziela, 18 października 2015
Bomb Cosmetics balsam do ust malinowa pavlova
Zapewne słyszeliście o słynnych babeczkach do kąpieli firmy Bomb Cosmetics, których fikuśny kształt i zapach sprawia, że chce się je zjeść. Ja nigdy nie miałam takiej babeczki, ale za to już jakiś czas temu kupiłam ich balsam do ust o zapachu Malinowa Pavlova.
Kosmetyk zamknięty jest w plastikowym pudełeczku o pojemności 9 ml zamykanym na zakrętkę. Szata graficzna jest typowa dla produktów tej marki - fikuśne kolorowe esy floresy. Naklejka z boku nie jest trwała, ponieważ po niedługim używaniu zaczęła się ścierać. Pudełeczko jest bardzo porządne i na pewno po skończeniu balsamu powtórnie je wykorzystam. Po odkręceniu nakrętki ukazuje się nam balsam właściwy, który niemalże wylewa się z opakowania. Byłam pozytywnie zaskoczona, kiedy zobaczyłam, że jest go prawie pod wieczko (ma oszukane dno - bardzo grube, dlatego wydaje się go dużo). Konsystencja jest bardzo zbita, ale pod wpływem naporu palców daje się odrobinę uszczypnąć.
Przy kosmetykach do ust dość ważnym elementem jest zapach i smak. Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że balsam pachnie malinowo ;) Jest to zapach malinowy w dobrym znaczeniu (często w kosmetykach zapach malinowy jest bardzo chemiczny), jednak po nałożeniu na usta zaczyna przebijać wazelina, taka zwykła wazelina. Zapach malin jest na tyle silny, że nie zmniejsza to jej uroku. W smaku jest neutralna, nie przeszkadza przy jedzeniu, czy piciu.
Balsam bardzo dobrze się rozsmarowuje na ustach. Pozostawia na nich bezbarwną warstwę ochronną, która nie skleja ust. Utrzymuje się dosyć długo około trzech godzin, co jest bardzo dobrym wynikiem. Nadaje się pod pomadkę kolorową - nie zmienia jej konsystencji, ani trwałości. Pomimo wazelinowego zapachu z tanią wazeliną nie ma więcej wspólnego. Zauważyłam, że po dłuższym stosowaniu usta są bardzo gładkie, miękkie, nawilżone i dobrze odżywione. Szczególnie podoba mi się w niej to, że przyjemnie wygładza usta i nawet kiedy nie są posmarowane, są nawilżone.
Balsam do ust Bomb Cosmetics kosztuje 15 zł, za 9 ml co nie jest dużą kwotą. Nawilża bardzo dobrze i powoduje, że usta są gładkie. Bardzo polecam.
piątek, 16 października 2015
Yankee Candle A Child's Wish
Kiedy kupowałam ten zapach nie miałam kominka, dlatego kupiłam sampler. Myślałam, że zapach będzie tak intensywny jak w zwykłych świeczkach zapachowych, ale okazało się inaczej. O tym opowiem w dalszej części.
Jak widać na załączonych zdjęciach świeczka jest już mocno nadużyta. Nie ma folii, ani naklejki, była też palona dwa czy trzy razy. W kwestii wyglądu musicie mi wierzyć na słowo, albo zajrzyjcie na stronę sklepu z linku. Wszystkie produkty YC mają naklejki, które pobudzają wyobraźnię zapachu. No bo jak pachną dziecięce życzenia? Producent przedstawia je jako łąkę na której dziecko zdmuchuje dmuchawiec. Wyobraźnia od razu podsuwa zapach trawy, kwiatów, lekkiego wiatru i promieni słońca. Od samego patrzenia na taki obrazek można poczuć ciepło wiosennego dnia.
Ja wyczuwam w nim zapach trawy, polnych ziół i kwiatów oraz minimalnie nuty cytrusowe. Całość jest słodka, jakby na dodatek wszystko zostało oblane miodem. Zapach należy do bardzo delikatnych, wyczuwalny jest tylko podczas palenia.
Jak wcześniej pisałam sampler paliłam normalnie jak świeczkę. Za pierwszym razem nie poczułam zupełnie nic, więc szybko zgasiłam. Drugi raz usiadłam obok świecznika i też nic, nawet jak przystawiałam nos do świeczki nic nie poczułam, a przecież przez folię jest dobrze wyczuwalny. Zrezygnowałam z takiego palenia i odrobinę wrzuciłam do kominka i dopiero wtedy zapach zaczął się unosić. Od teraz już nie będę ryzykować i marnować tyle wosku na tradycyjne palenie, bo wiem że i tak nic to nie daje tylko będę je palić w kominku.
Zapach A Child's Wish bardzo mi się podoba, jest delikatny, świeży i taki wiosenny, na pewno jeszcze nie raz się na niego skuszę. Wydaje mi się, że jest to kategoria zapachowa, która spodoba się wielu osobom, szczególnie amatorom zapachów kwiatowych oraz świeżych.
środa, 14 października 2015
Yves Rocher krem do rąk czerwone owoce
Okryj wyrafinowany i apetyczny zapach czerwonych owoców w kremie do rąk o intensywnie nawilżającej formule.
Krem do rak zamknięty jest w czerwonej plastikowej tubce, zamykanej na zatrzask, otwór ma odpowiedniej wielkości. Tubka jest matowa, co ułatwia wyciskanie kosmetyku. Szata graficzna bardzo mi się podoba, jest minimalistyczna, ale przyciąga uwagę.
Konsystencja kremu jest lejąca, nawet bardzo, dlatego trzeba uważać przy wyciskaniu. Zapach ma ładny, nie jest to nawet taki typowo zimowy zapach, po prostu to mix malin, poziomek i trochę truskawek. Jest to bardzo fajne połączenie, nie czuć w nim kwaśnych nut malin, ani sfermentowanych owoców, co jak zauważyłam często się zdarza przy malinowych zapachach.
Kosmetyk nie pozostawia tłustej warstwy, ani białych śladów na dłoniach. Wchłania się dość szybko, ale pozostawia lekkie uczucie ściągnięcia skóry, co nie jest przyjemnie. Nawilżenie jest bardzo delikatne, dlatego jak wspomniałam na początku ciesze się, że używałam go latem, kiedy skóra nie potrzebuje bardzo głębokiego nawilżenia. Kiedy posmarowałam dłonie wieczorem, rano nie było już śladu po nawilżeniu, ale moje dłonie latem nie są wymagające dlatego bardzo się tym nie przejmowałam.
Powiem szczerze, że jest to taki średniak, który bardziej nadaje się na lato niż na zimę. Z tego co się orientuję w sklepie internetowym jest już niedostępny, ale być może są jeszcze dostępne pojedyncze sztuki w sklepach stacjonarnych. Ciekawa jestem jak się będą spisywać pozostałe wersje.
Pojemność: 75 ml
Cena: ok. 8 zł
poniedziałek, 12 października 2015
Yves Rocher żel pod prysznic zielona cytryna z Meksyku
Dziś przedstawię mojego letniego ulubieńca. Jest to żel pod prysznic o zapachu zielonej cytryny, który towarzyszył mi podczas letnich upałów.
Żel zamknięty jest w typowej dla tej firmy niewielkiej spłaszczonej butelce. Szata graficzna ma motyw towarzyszący wszystkim ich żelom. Zamykanie jest dość ciężkie, dlatego najlepiej otworzyć butelkę jeszcze przed zamoczeniem rąk. Otwór powinien być trochę mniejszy, ponieważ konsystencja wszystkich żeli YR (jest tylko kilka wyjątków) jest bardzo lejąca i wylewa się go dość dużo. Kosmetyk w kolorze jest jasnozielonym, tak to żel ma taki kolor, butelka jest przeźroczysta.
Wszystkie żele Yves Rocher mają to do siebie, że ich zapach jest bardzo naturalny, prawie identyczny jak owocu lub kwiatu - w zależności od wariantu zapachowego. Tak jest i w tym przypadku. Żel pachnie świeżo wyciśniętym sokiem z cytryny, jest jednocześnie kwaśny i słodki. Pozwala się odprężyć i ochłodzić po upalnym dniu.
Zielona cytryna nie odbiega swoim działaniem od innych żeli YR, czyli dość dobrze się pieni, bardzo dobrze myje i odświeża skórę. Nie wpływa na stan skóry ani negatywnie, ani pozytywnie. Nie jest on wydajny przez swoją rzadką konsystencję, chyba że umiejętnie się z nim obchodzicie, wtedy można się nim cieszyć przez dłuższy czas.
Żel pod prysznic zielona cytryna to zapach, który może się podobać zarówno kobietom jak i mężczyznom. Nie wyróżnia się niczym od innych żeli tej firmy. Działa odświeżająco i ochładzająco, jest idealny w upalne, letnie dni.
środa, 7 października 2015
Petal Fresh Organics odżywczo-antyeptyczny szampon z wyciągiem z drzewa herbacianego
W mojej pielęgnacji włosów królują szampony przeciwłupieżowe. Podchodzę z dużą nieufnością do nowych produktów, ponieważ wiele z nich u mnie się nie sprawdza. Staram się wybierać szampony o w miarę naturalnym składzie i dość delikatne. Kiedy w tym roku na polski rynek weszła nowa marka z zainteresowaniem śledziłam pojawiające się w sieci recenzje ich produktów. Czekałam, aż w Rossmannie szampony tej marki będą na promocji, bo 19,99 zł to dla mnie sporo jak za szampon drogeryjny, ale się doczekałam i stałam się posiadaczką wersji z wyciągiem z drzewa herbacianego.
Od producenta: Bądź zdrowa i piękna z Petal Fresh Organics!
Składniki Petal Fresh pochodzą wyłącznie z ekologicznych upraw. Organiczność naszych produktów została potwierdzona przez Stellar Certifaction Services. Produkt wolny od szkodliwych substancji, parabenów, siarczanów (SLS, SLES), GMO, ftalanów i sztucznych barwników, posiadający zrównoważone pH, nietestowany na zwierzętach.
Szampon Tea Tree skutecznie oczyszcza i odżywia skórę głowy, zapewniając Twoim włosom zdrowy, świeży wygląd. Właściwości antyseptyczne szamponu pomagają w radzeniu sobie z problemami skórnymi.
Korzyści: Pomaga zwalczyć swędzenie i dolegliwości skóry głowy. Odżywia skórę głowy. Nadaje włosom blasku.
Skład: Aqua (Water), Sodium Lauroyl Sarcosinate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoyl Isethionate, Ammonium Cocoyl Isethionate, Hydroxypropylcellulose, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Flower/Leaf/Stem Extract, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Retinyl Palmitate (Vitamin A), Panthenol (Vitamin B5), Glycerin, Tussilago Farfara (Coltsfoot) Flower Extract, Achillea Millefolium (Yarrow) Extract, Equisetum Arvense (Horsetail) Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Althaea Officinalis (Marshmallow) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Chamomile) Flower Extract, Melissa Officinalis (Lemon Balm) Leaf Extract, Thymus Vulgaris (Thyme) Extract, Polysorbate 20, Citric Acid, Dehydroxyacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, Parfum (Fragrance)
Biała, matowa etykieta przykuwa uwagę na półce w sklepie. Szata graficzna jest bardzo, ale to bardzo minimalistyczna. Po prostu na naklejce znajduje się nazwa marki, jaki to produkt i roślinka - podejrzewam że to drzewo herbaciane. Opakowanie szamponu to plastikowa, zielona i półprzeźroczysta butelka, która mieści 355 ml kosmetyku. Jest zrobiona z porządnej jakości plastiku, ale w miarę potrzeby ugina się. Zamykanie ma, nie wiem jak to nazwać - wduszasz i wyłania się otworek. Jest to bardzo fajna forma otwierania w szamponach, nie trzeba odkręcać zakrętki, ani często się siłować z otwarciem. Tutaj nawet przy mokrych dłoniach nie ma problemu. Wielkość otworu jest idealna, można łatwo kontrolować ilość potrzebnego nam kosmetyku.
Konsystencja jest żelowa, nie pamiętam kiedy ostatnio miałam do czynienia z tak gęstym szamponem, przez co jest bardziej wydajny i wspaniale się pieni. Zapach to oczywiście drzewo herbaciane, nie jest może tak duszący jak w przypadku olejków eterycznych (nie raz kiedy dodaję go do mydła zachodzi mi do nosa - darmowa aromaterapia). Jeżeli ktoś nigdy nie spotkał się z tym zapachem w kosmetykach, powiem że jest to bardzo odświeżający, roślinny zapach.
Aplikując szampon na mokre włosy uderza zapach, jest intensywny i dość mocny. Działa bardzo odświeżająco nie tylko na włosy, ale wdychając go można oczyścić sobie nos. Kiedy szampon styka się ze skórą głowy da się odczuć lekkie uczucie chłodu i mrowienie. Po umyciu włosy dobrze się rozczesują, są miękkie, lekkie i błyszczące. Dobrze się układają bez żadnej mojej ingerencji. Najlepsze jest to, że zachowują długo świeżość - 3, nawet 4 dni. Oczywiście przy twarzy przetłuszczają się szybciej, ale i tak zauważyłam, że wolniej niż przy stosowaniu innych szamponów.
Jak pisze producent szampon ma za zadanie oczyszczać i odżywiać skórę głowy oraz pomagać przy problemach skórnych. Nie ukrywam, że posiadam dość uciążliwe problemy ze skórą głowy, raz większe, a raz mniejsze. Podczas stosowania szamponu podrażnienia zostały złagodzone, swędzenie nie jest już tak uciążliwe - przynajmniej przez 1-2 dni. W gorsze dni, kiedy łupież się nasila nie zauważyłam jego zmniejszenia, ale w lepsze, kiedy występuje jedynie miejscami przyczynia się do jego eliminacji.
Szampon Petal Fresh Organics uważam za bardzo dobry, jest skuteczny w walce z podrażnieniami skóry głowy. Działa przeciw łupieżowo, chociaż nie eliminuje go całkowicie, może w przypadku osób z łagodnym łupieżem, czy mniejszymi problemami skórnymi będzie mieć lepsze pole do popisu. Mi dużo pomógł i myślę, że jeszcze do niego będę wracać.
Od producenta: Bądź zdrowa i piękna z Petal Fresh Organics!
Składniki Petal Fresh pochodzą wyłącznie z ekologicznych upraw. Organiczność naszych produktów została potwierdzona przez Stellar Certifaction Services. Produkt wolny od szkodliwych substancji, parabenów, siarczanów (SLS, SLES), GMO, ftalanów i sztucznych barwników, posiadający zrównoważone pH, nietestowany na zwierzętach.
Szampon Tea Tree skutecznie oczyszcza i odżywia skórę głowy, zapewniając Twoim włosom zdrowy, świeży wygląd. Właściwości antyseptyczne szamponu pomagają w radzeniu sobie z problemami skórnymi.
Korzyści: Pomaga zwalczyć swędzenie i dolegliwości skóry głowy. Odżywia skórę głowy. Nadaje włosom blasku.
Skład: Aqua (Water), Sodium Lauroyl Sarcosinate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoyl Isethionate, Ammonium Cocoyl Isethionate, Hydroxypropylcellulose, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Flower/Leaf/Stem Extract, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Retinyl Palmitate (Vitamin A), Panthenol (Vitamin B5), Glycerin, Tussilago Farfara (Coltsfoot) Flower Extract, Achillea Millefolium (Yarrow) Extract, Equisetum Arvense (Horsetail) Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Althaea Officinalis (Marshmallow) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Chamomile) Flower Extract, Melissa Officinalis (Lemon Balm) Leaf Extract, Thymus Vulgaris (Thyme) Extract, Polysorbate 20, Citric Acid, Dehydroxyacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, Parfum (Fragrance)
Biała, matowa etykieta przykuwa uwagę na półce w sklepie. Szata graficzna jest bardzo, ale to bardzo minimalistyczna. Po prostu na naklejce znajduje się nazwa marki, jaki to produkt i roślinka - podejrzewam że to drzewo herbaciane. Opakowanie szamponu to plastikowa, zielona i półprzeźroczysta butelka, która mieści 355 ml kosmetyku. Jest zrobiona z porządnej jakości plastiku, ale w miarę potrzeby ugina się. Zamykanie ma, nie wiem jak to nazwać - wduszasz i wyłania się otworek. Jest to bardzo fajna forma otwierania w szamponach, nie trzeba odkręcać zakrętki, ani często się siłować z otwarciem. Tutaj nawet przy mokrych dłoniach nie ma problemu. Wielkość otworu jest idealna, można łatwo kontrolować ilość potrzebnego nam kosmetyku.
Konsystencja jest żelowa, nie pamiętam kiedy ostatnio miałam do czynienia z tak gęstym szamponem, przez co jest bardziej wydajny i wspaniale się pieni. Zapach to oczywiście drzewo herbaciane, nie jest może tak duszący jak w przypadku olejków eterycznych (nie raz kiedy dodaję go do mydła zachodzi mi do nosa - darmowa aromaterapia). Jeżeli ktoś nigdy nie spotkał się z tym zapachem w kosmetykach, powiem że jest to bardzo odświeżający, roślinny zapach.
Aplikując szampon na mokre włosy uderza zapach, jest intensywny i dość mocny. Działa bardzo odświeżająco nie tylko na włosy, ale wdychając go można oczyścić sobie nos. Kiedy szampon styka się ze skórą głowy da się odczuć lekkie uczucie chłodu i mrowienie. Po umyciu włosy dobrze się rozczesują, są miękkie, lekkie i błyszczące. Dobrze się układają bez żadnej mojej ingerencji. Najlepsze jest to, że zachowują długo świeżość - 3, nawet 4 dni. Oczywiście przy twarzy przetłuszczają się szybciej, ale i tak zauważyłam, że wolniej niż przy stosowaniu innych szamponów.
Jak pisze producent szampon ma za zadanie oczyszczać i odżywiać skórę głowy oraz pomagać przy problemach skórnych. Nie ukrywam, że posiadam dość uciążliwe problemy ze skórą głowy, raz większe, a raz mniejsze. Podczas stosowania szamponu podrażnienia zostały złagodzone, swędzenie nie jest już tak uciążliwe - przynajmniej przez 1-2 dni. W gorsze dni, kiedy łupież się nasila nie zauważyłam jego zmniejszenia, ale w lepsze, kiedy występuje jedynie miejscami przyczynia się do jego eliminacji.
Szampon Petal Fresh Organics uważam za bardzo dobry, jest skuteczny w walce z podrażnieniami skóry głowy. Działa przeciw łupieżowo, chociaż nie eliminuje go całkowicie, może w przypadku osób z łagodnym łupieżem, czy mniejszymi problemami skórnymi będzie mieć lepsze pole do popisu. Mi dużo pomógł i myślę, że jeszcze do niego będę wracać.
poniedziałek, 5 października 2015
Yves Rocher żel pod prysznic pomarańcza z Florydy
Nie ukrywam tego, że moimi ulubionymi żelami pod prysznic są żele z Yves Rocher - chyba widać to po ilości ich recenzji. Wracam do nich co jakiś czas, a warianty zapachowe, które bardzo polubiłam kupuję ponownie.
Od producenta: Żel pod prysznic Pomarańcza z Florydy to kosmetyk do mycia ciała o
żelowej konsystencji, który jednocześnie pielęgnuje skórę puszystą pianą
o zapachu soczystych pomarańczy, przywołując skojarzenia z pełnymi
słońca pomarańczarniami Florydy. Formuła wykorzystująca odświeżające,
pobudzające właściwości zapachu pomarańczy, wzbogacona została
składnikami o działaniu nawilżającym i łagodzącym. Kosmetyk ma neutralny
dla skóry odczyn pH.Żel zamknięty jest w niewielkiej, spłaszczonej butelce. Dzięki temu, że jest przeźroczysta możemy kontrolować ilość ubywanego kosmetyku. Konsystencja żelu oczywiście jest żelowa i bardzo lejąca, ale przyzwyczajona jestem do niej i wiem, że wylewając płyn trzeba bardzo uważać. Otwór powinien być trochę mniejszy jak na taką konsystencję, zamykanie jak przy wszystkich żelach YR jest dosyć oporne. Sam kolor i zapach żelu przypomina sok pomarańczowy, no może nie do końca w kolorze, bo to bardziej oranżada pomarańczowa niż sok. Zapach jest bardzo słodki, idealnie odzwierciedla prawdziwe pomarańcze, nie wyczuwam w nim chemicznych nut. Na opakowaniu powinni dodawać informację "Nie do spożycia" - z resztą tak na wszystkich ich kosmetykach powinni informować.
Z racji wodnistej konsystencji żel nie należy do wydajnych. Pomarańcza bardzo dobrze myje i odświeża skórę, pozostawia ją gładką. Nie przyczynia się do jej nawilżenia, ani jej nie wysusza. Bardzo dobrze się pieni. Pojemność żelu to 200 ml, za który trzeba zapłacić 8,90 zł, jednak co jakiś czas pojawiają się bardzo korzystne kody i promocje i można go kupić nawet o połowę taniej.
Nie wszyscy opisują żele pod prysznic, ponieważ są to kosmetyki, od których niewiele możemy oczekiwać, wystarczy żeby ładnie pachniał, oczyszczał skórę i nie robił jej krzywdy (wysuszał czy uczulał). Ja bardzo lubię recenzję żeli, mogę wtedy poznać ich zapach, chociaż tylko po opisie i wtedy wiem jaki może mi się spodobać, a jaki nie.
Do kosmetyków Yves Rocher stacjonarnie nie każdy ma dostęp - tak jak ja - a w sklepie internetowym kupuje się w ciemno. Sporo ich już przerobiłam i teraz wiem, że spokojnie mogę ryzykować zmawiając nowe warianty zapachowe.
piątek, 2 października 2015
Yankee Candle Sparkling Lemon
Pamiętacie swój pierwszy zapach Yankee Candle? Ja swoje pierwsze Yankee wygrałam w rozdaniu jako nagrodę pocieszenia ponad dwa lata temu. Nawet sobie nie wyobrażacie jaka byłam szczęśliwa :) Był to sampler Midsummer's Night i wosk Sparkling Lemon, którego końcówka właśnie pali się w kominku. O ile pierwszy był okropny, bo nie przepadam za męskimi zapachami, to ten polubiłam.
Opis z homedelight: Musująca słodka cytryna Meyer z nutami energetyzującej limetki, bergamotki i pomarańczy.
Wosk stracił już opakowanie i naklejkę dlatego są tylko zdjęcia w kominku. Jeżeli nie kojarzycie go wystarczy wejść w link powyżej. Na opakowaniu znajduje się szklanka wody z lodem i cytryną, z charakterystycznym pluskiem wody. Wosk jest w kolorze kurczakowo żółtym. Samego wosku nie będę opisywać bo chyba wiecie jak wygląda ;)
Po zapaleniu kominka wydobywa się cytrynowy aromat, połączony z odświeżającymi nutami. Jak to cytryna jest trochę kwaśna, ale i minimalnie słodka, ma w sobie coś jeszcze świeżego. Producent obiecuje mieszankę zapachów, których ja nie wyczuwam. Może jedynie pomarańczę, ale nie miąższ tylko skórka i te kwaśne białe części owocu.
Zapach jest dość intensywny, ale nie za mocno. Wyczuwalny jest jeszcze na drugi dzień. Sparkling Lemon w ciepłe dni potrafi ochłodzić, ale i w chłodne takie jak dzisiaj również bardzo dobrze się sprawdza.
Opis z homedelight: Musująca słodka cytryna Meyer z nutami energetyzującej limetki, bergamotki i pomarańczy.
Wosk stracił już opakowanie i naklejkę dlatego są tylko zdjęcia w kominku. Jeżeli nie kojarzycie go wystarczy wejść w link powyżej. Na opakowaniu znajduje się szklanka wody z lodem i cytryną, z charakterystycznym pluskiem wody. Wosk jest w kolorze kurczakowo żółtym. Samego wosku nie będę opisywać bo chyba wiecie jak wygląda ;)
Po zapaleniu kominka wydobywa się cytrynowy aromat, połączony z odświeżającymi nutami. Jak to cytryna jest trochę kwaśna, ale i minimalnie słodka, ma w sobie coś jeszcze świeżego. Producent obiecuje mieszankę zapachów, których ja nie wyczuwam. Może jedynie pomarańczę, ale nie miąższ tylko skórka i te kwaśne białe części owocu.
Zapach jest dość intensywny, ale nie za mocno. Wyczuwalny jest jeszcze na drugi dzień. Sparkling Lemon w ciepłe dni potrafi ochłodzić, ale i w chłodne takie jak dzisiaj również bardzo dobrze się sprawdza.