C. J. Tudor - Kredziarz (recenzja przedpremierowa)

Eddie ma 12 lat, mieszka w małym mieście w Anglii. Od małego przyjaźni się z Grubym Gavem, Hoppem, Mickeyem Metalem i Nicky. Lubią wspólnie spędzać czas, jak to dzieci, główną atrakcją wakacji jest jazda na rowerze po okolicy. Pewnego dnia Gruby Gav dostaje w prezencie urodzinowym pudełko z kolorową kredą, wymyślają specjalne znaki, znane wyłącznie im. Od tego czasu zaczynają się dziać niepokojące wydarzenia, które prowadzą do morderstwa. Tylko kto wykorzystuje ich znaki z kredy? Współcześnie dorosły Eddie dostaje niepokojącą wiadomość, czy zagadka z przeszłości, którą uważali za zamkniętą jest rzeczywiście rozwiązana?

Książka podzielona jest na rozdziały z teraźniejszości i retrospekcje z 1986 roku. Czytelnik wraz z rozwojem wydarzeń w przeszłości poznaje całą historię, jest ich uczestnikiem, co jest o wiele lepsze niż coś w rodzaju wspomnień. Przyznam też, że ta część z przeszłości bardziej mi się podobała.
Akcja dzieje się powoli, jednak czuć ciągłą atmosferę napięcia. Początkowo jest to taka sielanka z lat 80tych. Grupka przyjaciół spędza wspólnie wakacje, mają swoje przygody, jak to dzieci. Jednak jedno wydarzenie prowadzi do kolejnego i tak dalej, aż kulminacyjnym momentem jest morderstwo.

Czy to thriller? Nie do końca. Tak, trzyma czytelnika w napięciu, ale zabrakło mi tego czegoś. Bardziej bym powiedziała, że to książka obyczajowa z elementami thrilleru. Morderstwo było, ale jakoś bardzo nie wpłynęło na życie naszych bohaterów. Sam kredziarz jest zdecydowanie niedopracowany. Był to był, inni go tak nazywali, ale nie był nawet postacią drugoplanową, wręcz statystą w tle. A na koniec już zupełnie stracił swoją pozycję w książce.
Na zakończenie cała zagadka staje się błaha. Wiele wątków pozostało bez wyjaśnienia, potraktowane były pobieżnie, albo ich znaczenie w rezultacie umniejszono. Lektura pozostawia po sobie trochę niesmak, "Ale to wszystko? No jak to?!". Ja czuję zawód. Nie mówię, że jest to zła książka, bo nie jest. Czyta się bardzo dobrze i potrafi wciągnąć. Jest dobrze napisana, ale zakończenie psuje ogólny zarys historii i już po połowie można się go domyślić. Mogła być lepiej poprowadzona.

Zagraniczne media i czytelnicy zachwycają się tą historią. Ja już jestem przeczulona na takie pozytywne opinie z zagranicy. To samo było z "Dziewczyną z pociągu" - chociaż "Kredziarza" do niej nie można porównywać. Tyle zachwytów, King poleca (swoją drogą King ma koszmarny gust), a tu gniot. "Kredziarz" jest dobry, ale nie aż tak żeby się nim zachwycać.

Widzę bardzo różne opinie o tej książce wśród naszych blogerów, są i bardzo złe i rewelacyjne i takie jak moja, czyli czegoś jej zabrakło. Jednak "Kredziarza" mogę polecić, to dobra książka i jestem zdania, że każdy powinien ocenić ją według własnego gustu. Pozostawia po sobie trochę zawód, niektóre wątki, w tym tytułowego Kredziarza mogłyby być lepiej poprowadzone. Jednak patrząc na całokształt to dobra książka.

Moja ocena: 7/10

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. U mnie dopiero czeka na swoją kolej i też jestem ciekawa czy mi się spodoba, czy jednak mniej ;) Z "Dziewczyną z pociągu" nawet się polubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaardzo, ale to bardzo chciałam zapoznać się bliżej z tą pozycją. Po Twojej recenzji jednak, nie mam aż takiego parcia. ;) Nie przepadam za retrospekcjami (może dlatego "To" Kinga, tak nie do końca mi podeszło), plus liczyłam na więcej "napięcia". Niemniej jednak spróbuje przy wolniejszej chwili jak wpadnie mi w łapki :D. Muszę tylko dokończyć Mroczną wieże, która mam wrażenie stoi ostatnio u mnie w miejscu.

    OdpowiedzUsuń