Zimą lubię kremy do rąk o słodkich zapachach, typu wanilia czy czekolada. Krem z Farmony był w zestawie z żelem i balsamem szarlotkowym. Chyba wcześniej nie miałam kremów do rąk z tej serii - o ile dobrze pamiętam.
Od producenta: Słodka uczta dla ciała i zmysłów!
Wyjątkowy kosmetyk o delikatnej, aksamitnej konsystencji i wspaniałym, orientalnym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z wanilii i indyjskich daktyli. Intensywnie i głęboko nawilża skórę, poprawiając jej kondycję i wygląd oraz sprawia, że dłonie na długo pozostają gładkie i miłe w dotyku. Dodatkowo wyjątkowo apetyczny, uwodzicielsko słodki zapach zapewnia doskonały nastrój i uczucie komfortu.
Krem zamknięty jest w plastikowej tubce, mieszczącej 100 ml. Jest ona bardzo gruba, ale nie utrudnia to wyciskania kosmetyku. Żeby zobaczyć ilość kremu jaka została w tubce trzeba przystawić ją pod światło, niestety tak nie jest widoczne. Otwór jest dobrej wielkości, ale bardzo brudzą się jego okolice.
Konsystencję kremu można zobaczyć na poniższym zdjęciu, jest ona średnio kremowa, ale nie gęsta. Dobrze się rozprowadza na dłoniach. Miałam nadzieję, że zapach będzie taki sernikowy, ale niestety okazał się inny. Jest bardzo waniliowy, ale przebija jeszcze coś innego, kierując się napisami na opakowaniu trzeba powiedzieć, że są to daktyle, ale dla mnie to nie do końca ich zapach. Być może jest to kosmetyczny zapach daktyli, a nie taki jaki znam z prawdziwych, suszonych daktyli. Jest on jednak przyjemny i utrzymuje się długo na dłoniach.
Jak już wspominałam krem dobrze rozprowadza się na dłoniach. Na jedno użycie potrzeba trochę większą ilość niż pokazałam na zdjęciu. Początkowo zostawia białą powłokę na skórze, ale po dobrym wsmarowaniu nie zostawia śladów. Szybko się wchłania i pozostawia na dłoniach przyjemne nawilżenie. Dobrze nawilża jak na warunki zimowe - utrzymuje się przez całą noc, a rano nadal dłonie są nawilżone. W dzień również dobrze sobie radzi z chłodem. Jednak przy podrażnieniach takich jak zadrapania może powodować krótkotrwałe pieczenie.
Krem uważam za udany, dobrze się sprawdza zimą, a nawilżenie długo się utrzymuje. Zapach jak najbardziej jest odpowiedni na taką porę roku.
Czytaj dalej
Od producenta: Słodka uczta dla ciała i zmysłów!
Wyjątkowy kosmetyk o delikatnej, aksamitnej konsystencji i wspaniałym, orientalnym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z wanilii i indyjskich daktyli. Intensywnie i głęboko nawilża skórę, poprawiając jej kondycję i wygląd oraz sprawia, że dłonie na długo pozostają gładkie i miłe w dotyku. Dodatkowo wyjątkowo apetyczny, uwodzicielsko słodki zapach zapewnia doskonały nastrój i uczucie komfortu.
Krem zamknięty jest w plastikowej tubce, mieszczącej 100 ml. Jest ona bardzo gruba, ale nie utrudnia to wyciskania kosmetyku. Żeby zobaczyć ilość kremu jaka została w tubce trzeba przystawić ją pod światło, niestety tak nie jest widoczne. Otwór jest dobrej wielkości, ale bardzo brudzą się jego okolice.
Konsystencję kremu można zobaczyć na poniższym zdjęciu, jest ona średnio kremowa, ale nie gęsta. Dobrze się rozprowadza na dłoniach. Miałam nadzieję, że zapach będzie taki sernikowy, ale niestety okazał się inny. Jest bardzo waniliowy, ale przebija jeszcze coś innego, kierując się napisami na opakowaniu trzeba powiedzieć, że są to daktyle, ale dla mnie to nie do końca ich zapach. Być może jest to kosmetyczny zapach daktyli, a nie taki jaki znam z prawdziwych, suszonych daktyli. Jest on jednak przyjemny i utrzymuje się długo na dłoniach.
Jak już wspominałam krem dobrze rozprowadza się na dłoniach. Na jedno użycie potrzeba trochę większą ilość niż pokazałam na zdjęciu. Początkowo zostawia białą powłokę na skórze, ale po dobrym wsmarowaniu nie zostawia śladów. Szybko się wchłania i pozostawia na dłoniach przyjemne nawilżenie. Dobrze nawilża jak na warunki zimowe - utrzymuje się przez całą noc, a rano nadal dłonie są nawilżone. W dzień również dobrze sobie radzi z chłodem. Jednak przy podrażnieniach takich jak zadrapania może powodować krótkotrwałe pieczenie.
Krem uważam za udany, dobrze się sprawdza zimą, a nawilżenie długo się utrzymuje. Zapach jak najbardziej jest odpowiedni na taką porę roku.