"Dziedzictwo" Ann Patchett to najbardziej wyczekiwana przeze mnie premiera ostatnich miesięcy. Nawet sobie nie wyobrażacie jaka byłam szczęśliwa kiedy dostałam propozycję przeczytania jej jeszcze przed premierą :D Uwielbiam Patchett, to już jej trzecia książka którą przeczytałam i z całą pewnością powiem, że nie ostatnia. Zapraszam na recenzję przedpremierową.
Cała historia zaczyna się na chrzcinach. Przez przypadek zaproszono Berta, który wcale nie zna gospodarzy, jednak z jakiegoś powodu przychodzi na przyjęcie. Jego drinki z dżinu i soku ze świeżych pomarańczy robią furorę. Tam poznaje żonę Fixa Beverly, która staje mu się bardzo bliska. Po kilku latach już jako mąż Beverly gości w swoim nowym domu całą gromadę dzieci. Dzieci Beverly - Caroline i Franny - mieszkają z nimi na co dzień, a na lato przyjeżdżają jego dzieci - Cal, Holly, Jeanette i Albie. Panuje istny koszmar, ciągłe wrzaski i kłótnie powodują, że opieka nad nieznośną szóstką spada na Beverly, ponieważ Bert woli zaszyć się w pracy. Pewne wydarzenie jednego lata na zawsze zmienia życie obu rodzin...
"Dziedzictwo" opowiedziane jest oczami wszystkich bohaterów. Autorka najbardziej skupia się na Franny, której to losy głównie przedstawia. Historia ciągnie się w miarę chronologicznie. W marę, ponieważ są tu zauważalne przeskoki w czasie. Zaczyna się od najdawniejszych wydarzeń, ale przenosi się do mniej więcej współczesności, potem jest kilka lat wcześniej, znów współczesność, dzieciństwo i tak dalej.. Nie jest to jednak zabieg, który może spowodować trudności przy czytaniu, czytelnik jest w stanie się połapać.
Nie jest to książka w której wiele się dzieje, ale to tylko jej plus. Autorka ma ogromny dar opisywania uczuć, otoczenia,... W jej wykonaniu to po prostu magia! Najważniejsze jest tu wykonanie. Podziwiam kunszt pisarski autorki, jak kreuje postacie, jak pojawiają się nieoczekiwane sytuacje i mogłabym wymieniać tak bez końca.
Sam tytuł "Dziedzictwo" to również tytuł książki, która tam się pojawia. Napisana jest przez Leona Posena na podstawie historii, opisywanej w naszym "Dziedzictwie". Chociaż jest tylko inspiracją dla autora, ale wprowadził w niej jedynie niewielkie poprawki. Albie, który ma okazję ją przeczytać tak ją właśnie opisuje:
"(...) zanim sobie uświadomił, o czym jest ta książka, był nią zachwycony."
I to właśnie kwintesencja książek Patchett! Zazwyczaj kiedy czyta się książkę już po samym opisie wiadomo czego się spodziewać. Z książkami Patchett jest zupełnie odwrotnie. Enigmatyczny opis, który daje tylko sam zarys powieści nie mówi praktycznie nic, ale od samego początku czytelnik jest zaintrygowany, nie może się doczekać kiedy historia się rozwinie, przyciąga go do siebie jak magnes, ale już wie że będzie nią zachwycony.
"Dziedzictwo" to pozornie prosta historia o dwóch rodzinach, które połączył przypadek. To opowieść o życiu, o drodze do poznania samego siebie. Na przykładzie bohaterów tej powieści widać, że czasem trzeba przebyć długą drogę, żeby znaleźć odpowiednie miejsce dla siebie. To również opowieść o przyjaźni, miłości rodzinnej, która nie zawsze musi być połączona więzami krwi.
Jest reklamowana jako książka na miarę "Małego życia". Nie czytałam "Małego życia", ale po licznych zachwytach wiem, że jest rewelacyjna. Ja bym raczej powiedziała, że "Dziedzictwo" to wszystko co najlepsze co może nam dać Patchett, samo jej nazwisko robi za reklamę.
To rodzaj literatury pięknej najwyższych lotów i na pewno nie wszyscy odkryją w niej to co na przykład mi udało się wyczytać między wierszami. Sposób przedstawienia historii jest po prostu idealny. Autorka umie pisać, to znaczy pisze rewelacyjnie, tak że kiedy opisuje jakieś błahe wydarzenie jest ono interesujące. Tak, uwielbiam Ann Patchett, to jedna z moich ulubionych autorek, chyba już się tego domyśliliście ;)
"Dziedzictwo" Ann Patchett serdecznie polecam. Premiera już 14 czerwca, jest na co czekać.
Moja ocena: 9/10
Zapoznałabym się z jej twórczością, ale ostatnio coś nie mam ochoty na beletrystykę...:(
OdpowiedzUsuńTo nie taka typowa beletrystyka, warto ją przeczytać :)
Usuń