"Wiek cudów" miał być zwykłym czytadłem o nastolatkach z apokalipsą w tle, a okazał się czymś innym, znacznie głębszym. To przykład książki, gdzie sugerowanie się opiniami czytelników i średnią ocen jest błędem.
Dobrze pamiętam dzień, kiedy ogłosili to publicznie, nastąpiła zmiana, spowolnienie. Dni i noce wciąż się wydłużały. Odmierzanie czasu za pomocą zegarków i kalendarza straciło sens.
Świat się zmieniał, lecz nie wszystko zmieniało się razem z nim. Nowy rok szkolny zaczął się tak jak zawsze, choć kazano nam ignorować dzwonki. A ja nie przestałam marzyć o tym, iż pewnego dnia Seth na mnie spojrzy. Nawet kiedy miesiąc zamienił się w siedem zachodów słońca, właśnie to było niewiarygodne - Julia!, dwie sylaby mojego imienia wykrzyczane przez niego na wietrze.
Jak silne mogą być uczucia, kiedy równowaga między światłem a ciemnością ulega całkowitemu rozchwianiu?
Czy jest sens nadal kochać, przyjaźnić się, wybaczać, być wiernym, skoro jutro może nigdy nie nadejść?
Główna bohaterka Julia ma 11 lat. Uwielbia piłkę nożną i najchętniej spędza czas ze swoją najlepszą przyjaciółką Hanną. Od dłuższego czasu skrycie kocha się w Secie - swoim koledze ze szkoły. Przyznam, że kreacja Julii nie jest odpowiednia. Nie wiem jak w Stanach, ale w Polsce w takim wieku to jeszcze dzieci. Dlatego przez całą książkę w myślach wyobrażałam ją sobie jako szesnasto-siedemnastolatkę. Chociaż cała historia opiera się właśnie na niej to w moim odczuciu właśnie tło jest najważniejsze.
To bardzo emocjonująca opowieść. Dosłownie nie wiadomo co może się wydarzyć na następnej stronie. Wzbudza tyle uczuć, że po jej przeczytaniu ciężko było mi ochłonąć i zabrać się za coś nowego. Klimat powieści jest taki jaki lubię. Trochę melancholijny, chociaż nie rozwlekły. Przypomina trochę film "Ostania miłość na ziemi", mogę nawet stwierdzić, że są do siebie podobne nie tylko pod względem właśnie klimatu, ale również tematyką. Podczas czytania miałam w głowie właśnie takie obrazki-film ze scenami w spowolnionym tempie i muzyką Maxa Richtera (polecam!). Można też ją porównywać do "Melancholii" Larsa von Teiera.
Jestem pełna podziwu dla autorki. Nie wiem jak zdołała wymyślić te wszystkie skutki oddziaływania ruchu ziemi, żeby to wszystko miało ręce i nogi i żeby miało poparcie w nauce (przynajmniej mniej-więcej). Nie wiem jak długo musiała nad tym siedzieć, ale myślę, że dość długo - ja sama pewnie spędziłabym ze dwa lata nad samym pomysłem.
Książka pokazuje jak w czasie zagłady zmieniają się ludzie. Jak dopiero w obliczu zagrożenia widać kto jest przyjacielem, a kto nie. To, że miłość w takich czasach jest nadal możliwa. Ludzie czują wtedy głębiej, bardziej intensywniej tak jak to było, np. w gettcie. Myślę, że autorka specjalnie przedstawiła przykład właśnie jedenastolatki. Chciała pokazać jak dzieci się zmieniają, jak muszą szybko dojrzeć. Widać nawet różnicę w początkowych rozdziałach, kiedy Julia jest jeszcze dzieckiem, a końcowych kiedy przez rok wydoroślała i pod względem charakteru przybyło jej kilka lat.
Lubię opowieści o tematyce apokaliptycznej. Jako motyw w filmach - chociaż tylko tych dobrze zrobionych - chętnie oglądam. To też taka opowieść, z głębią, której na pierwszy rzut oka ciężko dopatrzeć i dlatego jest tak niedoceniana - jak niektóre filmy, które uważam za mistrzostwo, a ludzie, którzy patrzą bardziej powierzchownie uważają je za gnioty (np. Drzewo życia).
Pewnie teraz wszyscy, którzy czytali ją wcześniej pukają się w głowę i zastanawiają co ona tam widzi. To ja radzę Wam przeczytajcie ją jeszcze raz. Tym razem nie zwracajcie uwagi na denerwującą główną bohaterkę, tylko na resztę. Postawcie sobie kilka pytań i trochę pomyślcie. Zastanówcie się jak nasze życie jest kruche. Ile zależy nie od nas samych tylko od wszechświata. Co by było gdyby nagle ziemia przestała się poruszać? Jak sami byśmy się zachowali w takiej sytuacji? Czy teraz nie dostrzegacie piękna świata, tego co mamy? Czy nie powinniśmy się tym cieszyć?
Książkę jak najbardziej polecam. Nie da się jej przeczytać od tak, na szybko chociaż ma mało stron. Lepiej żeby zajęło to dłużej, ale wtedy łatwiej jest w niej doszukać się głębi. Nie spodziewam się, że każdy ją tak samo odbierze, bo nie jest to książka dla wszystkich. A muzykę Maxa Richtera koniecznie sprawdźcie, szczególnie do filmu Ostatnia miłość na ziemi i serialu Pozostawieni (The Leftovers).
(Podobno ma powstać film na jej podstawie. Reżyserki "Zmierzchu", czyli szykuje się kolejny gniot dobrej książki :/)
Moja ocena: 10/10 - bardzo rzadko oceniam książki tak wysoko
Nie znam ale okladka zachęca
OdpowiedzUsuńTreść jest tak samo świetna :)
UsuńOooo :) Chętnie przeczytam :D Mam ją, ale czeka w kolejce. Chyba przeczytam ją wcześniej...niż zakładałam :D
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :D Mam nadzieję, że również będziesz zadowolona :)
UsuńZapisuję tytuł ;)
OdpowiedzUsuń