Naczytałam się już samych pochwał na temat książek pani Hoover. Sama zbierałam się za nie dość długo. Na pierwszy ogień postanowiłam przeczytać "Pułapkę uczuć" pierwszą część trylogii, ze względu na to, że mam na półce drugą część. Czy książka okazała się taka jak wszyscy mówią? zapraszam dalej.
Layken wraz z matką i młodszym bratem przeprowadzają się do Michigan. Postanawiają zapomnieć o przeszłości i żyć dalej. Od razu po przyjeździe zaprzyjaźniają się z sąsiadem Willem i jego bratem. Layken i Will stają się sobie bardzo bliscy, jednak jak to bywa pojawiają się kłopoty...
Do książki robiłam dwa podejścia. Po raz pierwszy przeczytałam jedynie rozdział i odłożyłam - miałam już dość takich książek. Drugi raz poszło znacznie lepiej.
Layken jakoś ciężko mi było polubić. Jest dosyć samolubna, najbardziej w momencie kiedy dowiedziała się o matce. Wcale nie myśli o innych, jedynie jak zaistniałe wydarzenia wpłynął na jej życie, a nie innych. Miała też pretensje do matki, że zachorowała.
Książka jest bardzo podobna do "Kochając pana Danielsa". Oba związki mają wiele wspólnych cech, a i bohaterowie są bardzo podobni - mają podobne charaktery (oprócz Layken) i zainteresowania. Tak jak w "Kochając..." bohaterowie mieli obsesję na punkcie Szekspira, tak tu uwielbiają wiersze. Nie takie czytane do poduszki, tylko tworzenie ich. Ze względu na ich częstotliwość zajmują jakieś 1/8 książki.
To książka typu on ją kocha, ona jego, ale nie mogą być razem. Wzajemnie się zrażają, ale i tak coś ich do siebie ciągnie. Potajemnie się spotykają, ukrywają swój związek przed całym światem, itd...
"Pułapka uczuć" to taka ckliwa, wręcz ociekająca słodyczą książka. Od początku można się spodziewać jak się skończy. Nawet wiadomo jak się skończy cała seria. Colleen Hoover tą książką nie przekonała mnie do siebie. To książka jakich teraz wiele i chyba powoli zaczynam mieć przesyt.
Ja Was nie zniechęcam do niej, bo w sumie nie była jeszcze taka zła. Nie wszystko co średnio mi się podobało, nie będzie się podobać innym. Słyszałam, że inne książki autorki są znacznie lepsze, a po ocenach na lubimyczytac widzę, że cała seria ma tendencję spadkową i mogłaby się skończyć na pierwszym tomie.
Moja ocena: 7/10
uch sama nie wiem, ale chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńNa takie książki chyba musi przyjść ochota :)
Usuńjak podobna do pana Danielsa to biorę w ciemno, akurat za Hoover przepadam, jednak tej serii jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Ja Ciebie zachęcam do sięgnięcie po "Ugly Love", "Maybe Someday" i "November 9" :)
OdpowiedzUsuńWszyscy mówią, że właśnie te są świetne. Pewnie kiedyś się skuszę, ale dopiero za jakiś czas. Na razie mam przesyt ;)
UsuńNie czytałam jeszcze tej książki.
OdpowiedzUsuń