Pomadki - Maybelline, ChapStick i Badger

Bardzo dawno już nie publikowałam recenzji pomadek, a sporo mi się ich nazbierało. Dzisiaj przedstawiam aż trzy pomadki, różnią się ceną i działaniem, mam nadzieję, że wśród nich znajdziecie coś dla siebie.

Maybelline baby lips cherry
Kolejna pomadka od Maybelline, nie tak dawno pisałam o wersji jagodowej - tu. Opakowane to klasyczny sztyft, wizualnie bardzo mi się podoba, jest minimalistyczny i bardzo prosty. Sztyft zrobiony jest z dość grubej jakości plastiku, przez co szybko się nie wyrabia zakrętka. Sama pomadka jest dość twarda, ale podczas smarowania ust ładnie się topi i gładko się rozprowadza. Zapach oczywiście wiśniowy - taki kosmetyczny wiśniowy. 
Działanie pomadki jest dość dobre, chociaż nie długotrwałe. Na noc niestety się nie nadaje, ponieważ dość szybko znika z ust. W dzień wytrzymuje około 2 godzin, co uważam za dość średni wynik. Nie przyczyniła się do poprawy kondycji moich ust. Kiedy pod wpływem ciepła pomadka w opakowaniu mięknie może nabierać się jej dość sporo i wtedy pozostawia na ustach białą warstwę. Plusem jest w miarę niewielka cena - 5,50 zł, ale dostępna jest tylko w drogeriach internetowych. Pomadka się zbytnio nie popisała tak jak poprzednia wersja jagodowa. Nie jest zła, ale miałam już o wiele lepsze pomadki.

ChapStick Shrek apple
Nietypowa pomadka bo ze Shrekiem, która tak jak i ogr jest zielona. Sztyft jak każdy inny sztyft, łatwy w obsłudze i bardzo prosty. Pomadka jest zielona, jak już wspominałam, ale na ustach pozostaje bezbarwna. Konsystencja jest kremowa, trochę twarda, ale mięknie podczas aplikacji. Zapach pomadki jest jabłkowy, takie zielone jabłuszko, jak np. smak jabłkowych dropsów.
Shrek spisuje się bardzo dobrze, fajnie nawilża usta i to na dość długo. Po posmarowaniu są miękkie i gładkie. Największym plusem jest jej cena - 1,99 zł w drogerii internetowej eZebra (niestety nie jest już dostępna). Kupiłam ją od tak, bo za tą cenę żal było nie brać i to była bardzo dobra decyzja.

Badger Highland Mint
Ostatnią pomadką jest Badger górska mięta. Klasyczny sztyft ze znanym już borsukiem, wersję mandarynkową przedstawiałam tu. Pomadka jest żółta, tak jak wosk pszczeli, konsystencję ma na pierwszy rzut oka twardą i zbitą, ale podczas smarowania ust ładnie się roztapia. Zapach miętowy, ale nie taki chemiczny, czy sztuczny tylko naturalny, ponieważ do zapachu pomadek producent używa olejków eterycznych - mam taki olejek i pachnie identycznie.
Usta są znakomicie nawilżone przez bardzo długi czas. Nie miałam do tej pory pomadki o tak długim działaniu. Bardzo dobrze odżywia i pielęgnuje, usta po posmarowaniu są miękkie i przyjemnie gładkie. Daje efekt chłodzenia i odświeżenia, kiedy rozmawiam i wdycham ten miętowy aromat z pomadki czuję w ustach takie odświeżenie jakbym jadła tic taci ;) Pomadka zrobiona jest z samych naturalnych składników i nie należy do najtańszych, ponieważ kosztuje 17,90 zł, ale jest naprawdę warta swojej ceny.

Najlepiej oceniam pomadkę Badger, lecz pozostałe też są warte uwagi, szczególnie ChapStick, który cenowo wypada bardzo tanio, a jest naprawdę dobry.

Udostępnij ten post

33 komentarze :

  1. Moją uwagę przykuła książka, właśnie będę ją czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D książka dla fanów Audrey i "Śniadania u Tiffany'ego" na pewno się spodoba :) mi się bardzo podobała ;)

      Usuń
  2. Ostatnio używam wyłącznie angielskiego Nougat - rewelacja! Polecam. Mimo, że bezzapachowy, bezsmakowy ale bajka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam, ale jak tak zachwalasz to muszę mieć :D

      Usuń
  3. Szmina z Maybelline mnie zawiodła. :< Mam wariant w fioletowo-pomarańczowym opakowaniu i niestety poza fajnym zapachem kolor jest nie taki jak myślałam, że będzie, ma dużo brokatu w sobie i wysusza mi usta. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu, szkoda tyle dobrego słyszałam o nich a tu taki bubel :(

      Usuń
  4. tej ze Shrekiem nigdy nie widziałam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyglądają ciekawie, ale ja zraziłam się do takich pomadek, szczególnie pomadek typu Shrek czyli pachnących, jablkowych, zielonych ojj nie jakoś chemią mi smakuje później na ustach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja też nie lubię tego chemicznego posmaku, ale np. Badger nie ma sztucznego zapachu :)

      Usuń
  6. Pomadka Shrekowa dla samej szaty graficznej wpada w oko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaintrygował mnie Borsuk:D Pierwszy raz o niej słyszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) są świetne, z naturalnych składników, używam już trzeciej ;)

      Usuń
  8. Mam jakąś z tej pierwszej serii, ale chyba inny smak :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miętową bardzo chętnie, lubię ten efekt chłodzący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie przepadam, szczególnie w Carmexie, ale w tej bardzo mi odpowiada :)

      Usuń
  10. smakowe pomadki to ja zjadam :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja preferuję Carmex :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Carmex, ale pamiętam też Chapsticki sprzed wielu lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ich nie nie kojarzę żeby w sklepach były :)

      Usuń
  13. Carmex rzecz świetna. Stosuję też kremiki lub pomadki zawierające miód i na to błyszczyk :) Smakowe tego typu szybko się u mnie zjadają.

    OdpowiedzUsuń
  14. w sumie rzadko uzywam takich pomadek z reguły leża i sie starzeją;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam BabyLips i była no taka o. Raczej do niej nie wrócę ;d

    OdpowiedzUsuń
  16. śmieszna ta pomadka ze shrekiem ;) ja za to lubię baby lips, choć zdecydowanie nie są królowymi wśród nawilżających pomadek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze jedną pomadkę baby lips z innej serii może ona będzie troszeczkę lepsza :)

      Usuń