Moje zapasy pomadek, masełek i innych kosmetyków do pielęgnacji ust cały czas maleją. Nawet dość dawno nic nie kupowałam. Właśnie mi się przypomniało, że tylko co zamówiłam pomadkę w Avonie, ale to nic i tak przez dłuższy czas nic nowego nie trafiło do mojego pudełeczka, które możecie obejrzeć tutaj (co myślicie żeby zaktualizować moje zapasy?).
Wracając do tematu, dzisiaj chcę Wam przedstawić masełko do ust z The Body Shop. Jest to mój jak dotąd jedyny kosmetyk z tej firmy, zamówiłam go w jednej z drogerii internetowych za 10 zł.
Masełko zamknięte jest w plastikowym pudełeczku, bardzo dobrze wykonanym, mieszczącym 10 ml. Zabezpieczone było wcześniej folią, także dostajemy produkt z gwarancją, że nikt wcześniej do niego nie zaglądał. Pudełeczko jest poręczne, łatwo się odkręca, jest niewielkie i nie zajmuje dużo miejsca. Naklejka typowa dla produktów TBS.
Jak widzicie na ostatnim zdjęciu masełko jest lekko żółte, bardzo zbite i kremowe. Podczas styczności z palcem roztapia się i staje się tłuste i białawe. Zapach średnio mi odpowiada. Trochę czuć je plastikiem i masłem shea, czyli taki lekko orzechowy zapach. Zaraz po posmarowaniu znika.
Używam je głównie na noc i z taką myślą je otworzyłam (mam otwartych kilka produktów do ust, jedne używam w ciągu dnia, a innymi smaruję usta na noc). Staram się wtedy używać kosmetyków bardziej treściwych, które ochronią usta podczas snu, często też nakładam wtedy grubszą warstwę żeby mieć pewność, że dotrwa do rana. TBS okazało się niewystarczające. Po pierwsze, zostawia na ustach białą warstwę. Trzeba dość dużo nałożyć kosmetyku na usta, żeby nawilżało je przez całą noc, przez co jest niewydajny - powoli dobija dna, a używam go tylko około miesiąca. Wydaje się, że jak nałożę sporą warstwę to rano jeszcze będzie na ustach, ale niestety nie ma po niej w ogóle śladu, usta są całkowicie suche, może nie wysuszone, ale bez śladu czegokolwiek na nich.
Nie zauważyłam żadnej poprawy stanu ust, ani super nawilżenia, czy odżywienia.
Masełko The Body Shop nie spełnia swojego zadania. Nie dość, że nie ochrania ust jak należy, to na dodatek jego zapach jest brzydki, trochę plastikowy. Chyba czas wrócić do masełka z Nivea. Nie polecam.
Mieliście styczność z tym masełkiem?
Szkoda, że masełko się nie spisało :/
OdpowiedzUsuńNiestety.
UsuńNie miałam i raczej zostanę przy carmexie :)
OdpowiedzUsuńCarmex lubię, ale nie jest moim faworytem :)
UsuńPrzykro, że jest felerne :)
OdpowiedzUsuńMiałam...w sumie, to mi też nie za bardzo przypadł do gustu. Inne masełka z TBS są o wiele lepsze :D
OdpowiedzUsuńW takim razie nie będę się do nich zrażać ;)
UsuńNie miałam z nim do czynienia, ale widzę, że nie mam czego żałować :)
OdpowiedzUsuńDokładnie ;)
UsuńMyślałam, że to jakiś świetny kosmetyk, a tu zonk! Dobrze, że uprzedzasz. Póki co wierna jestem nivei :).
OdpowiedzUsuńJa również miałam nadzieję, że się polubimy, ale okazało się inaczej. Masełka z Nivea są świetne :))
UsuńNie wszystko na co liczymy zawsze spełnia nasze oczekiwania, uważam, że posmak tego mazidełka powinien być przyjemny, a nie taki jak opisałaś:(
OdpowiedzUsuńWłaśnie, trochę szkoda, że chociaż smak i zapach nie jest fajny.
UsuńTego masełka nie miałam, ale już wiem że u mnie nie zagości :)
OdpowiedzUsuńNie polecam ;)
Usuńwidzaiałam to masełko na e kobiecej w takiej cenie ze lewo sie powstrzymalam przed zamowieniem ;)
OdpowiedzUsuńJa zamawiałam na cocolicie i zaryzykowałam, bo cenę ma przystępną :)
UsuńMyślałam, że będzie rewelacyjne... Ale dobrze wiedzieć, że jednak nie :)
OdpowiedzUsuńMoja przyszła bratowa ma to masełko ;) Pachnie bardzo ładnie, ale fakt, że nic nie działa to i ja jestem zawiedziona... Myślałam, że marka 'The Body Shop' trzyma poziom ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie miałam wcześniej kosmetyków tej firmy, ale też bardzo się zdziwiłam, że jest tak kiepskie.
UsuńTeż mam mnóstwo specyfików do ust pootwieranych, ale żaden nie zachwyca :)
OdpowiedzUsuńJa ma kilka ulubieńców :)
Usuńrzadko kiedy jestemmw sklepie TBS :)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie byłam ;)
Usuń