Nowości - wrzesień

Dziś jest ostatni dzień września, więc przyszedł czas na post o nowościach miesiąca. Sporo rzeczy przybyło do mnie w tym miesiącu, są bardzo różne: kosmetyki, woski oraz książki. Zapraszam do oglądania:
Zakupy z Rossmanna: Ziaja orzeźwiający peeling do twarzy x4, każda saszetka po 0,99 zł - używałam niedawno i bardzo się polubiłyśmy, dlatego zrobiłam ich mały zapas ;)
Rimmel pojedynczy cień nr 140 był w cenie na do widzenia za 4,20 zł chyba
Mój jedyny zakup z drogerii eZebra z wspólnych zakupów - żel pod prysznic I love... mięta i czekolada, malutki żel, bo ma tylko 100 ml, a kosztował 2,50 zł :)
Teraz moje "bardzo skromne" zakupy z Pachnącej Wanny, oczywiście z kodem rabatowym -31%. Postawiłam na nowości Yankee Candle, ich zapachy niedostępne w Polsce i nieznane mi wcześniej marki.
Od góry Kringle Candle - Lighthouse Point, Yankee Candle - Jelly Beans, Salt Water Taffy, Windblown, Vineyard, Storm Watch, Early Sunrise, KC - Covered Bridge, Busy Bee - Bramble Jelly, YC - Sea Coral, Village Candle - Walk on the Baeach
Goose Creek - Dancing Dandelions, Clean Linen, VC - Violet Blossom, Tropical Getaway
YC - Picnic In The Park, Napa Valley Sun, VC - Rain, YC - Cranberry Twist, Vanilla Bourbon, Gingerbread Maple
Do zakupów otrzymałam próbki zapachów "gąsek": Hazelnut Cake i Old Time Lemonade.
Musiałam ją kupić, po prostu musiałam :)
Pepco, mała, drewniana tacka w kształcie serca po przecenie z 7,99 na 4,99 zł, która idealnie pasuje jako podstawka na moją świecę.
Spełniłam trochę chciejstw na Kosmetykomani: od lewej masło do ciała Bomb Summer Holiday, paletka Makeup Revolution Essential Mattes, pędzel do różu Kavai nr 47, gąbka W7, cień Freedom Makeup Base 204, Makeup Revolution rozświetlacz Golden Lights, pomadki MUR Sweetheart i Freedom 103 Pink Lust, Vaseline Original i Aloe Vera oraz wosk Yankee Candle White Gardenia. Oprócz tego dostałam krówkę i próbkę balsamu.

Zakupy z Biedronki pod tytułem "Powrót do przeszłości": andruty i ulubione gumy :)
Oczywiście nie mogłam wyjść z Biedronki bez książek :)
Laila El Omari "Monsunowe dni"
Katarzyna Bonda "Okularnik"
Aleksandra Domańska "Ulica Pogodna"
Małgorzata Szyszko-Kondej "Sześć córek"
Jojo Moyes "Zanim się pojawiłeś"
Caroline Leavitt "Gdzie jesteś, Jimmy?"
Linda Green "I wtedy to się stało"

W tym miesiącu zakupów było sporo i na dzień dzisiejszy jestem z wszystkiego zadowolona. A jak Wasze nowości?
Czytaj dalej

Bio-Oil

Bio-Oil, produkt którego nie trzeba przedstawiać. Myślę, że nie ma już takiej osoby która by o nim nigdy nie słyszała, ani nie znała jego właściwości. Ja swój dostałam do testowania od BLOGmedia.
Od producenta:Bio-Oil to specjalistyczny produkt do pielęgnacji skóry. Przygotowany, aby poprawić wygląd blizn, rozstępów, nierównomiernego kolorytu oraz starzejącej się i odwodnionej skóry.
Zawiera przełomowy składnik PurCellin Oil, który zmniejsza uczucie tłustości olejku. Sprawia, że Bio-Oil jest łatwo absorbowany przez skórę i wspomaga dostarczenie jej kluczowych składników jak: witamina E, naturalne olejki roślinne z nagietka, lawendy, rozmarynu i rumianku.
Bio-Oil łatwo się wchłania i jest nietłusty. Jest hipoalergiczny oraz odpowiedni dla skóry wrażliwej. Może być stosowany zarówno do twarzy, jak i do ciała.

Olejek zamknięty jest w plastikowej buteleczce, mieszczącej 60 ml. Jest to najmniejsza jego pojemność. Opakowanie jest zgrabne, szata graficzna przykuwa uwagę. Zamykanie na zakrętkę, nie ma możliwości żeby po zakręceniu coś się wylało. Otwór jest odpowiedni, podczas aplikacji z łatwością można kontrolować ilość wylewanych kropel. Kolor olejku jest jasno pomarańczowy, konsystencja jest rzadka, jak to olejek. Zapach ma bardzo ładny, taki pudrowy.
Olejek dostałam jakoś w czerwcu, więc miałam sporo czasu żeby się zapoznać z jego działaniem. Używałam go głównie na twarz na noc, zamiast tradycyjnego olejku nawilżającego. Po pierwszym użyciu byłam zaskoczona jak szybko się wchłania, ponieważ olejki zazwyczaj potrzebują sporo czasu żeby wchłonąć, a po Bio-Oilu nie ma śladu zaraz po posmarowaniu. Nie zostawia na skórze tłustej i klejącej warstwy. Na aplikację olejku na skórę twarzy wystarcza kilka kropel. Moja skóra bardzo dobrze z nim współpracuje, od razu zauważyłam, że jest bardzo dobrze nawilżona, a rano przyjemnie gładka i miękka. Poprawiła się znacznie jej kondycja, Bio-Oil jest lepszy w działaniu od typowych olejków do twarzy. Nie mam jakichś problemów skórnych, ale siostra również go używała i po pewnym czasie niewielkie blizny i zaczerwienienia na jej twarzy zaczęły znikać.
Jestem bardzo zadowolona z działania olejku Bio-Oil, bardzo dobrze nawilża, zostawia skórę gładką i miękką, działa przez całą noc. Bardzo mi się podoba szybkie wchłanianie i pudrowy zapach.
Jeżeli jeszcze go nie mieliście polecam, ja na pewno po skończeniu tej butelki zaopatrzę się w następną. Olejek kosztuje około 30 zł za 60 ml, a większe pojemności bardziej opłacają się cenowo.
Czytaj dalej

Yankee Candle Berrylicious

Jesień sprzyja wielbicielom wosków. Latem zupełnie nie miałam ochoty na ich odpalanie, a jak tylko zrobiło się chłodno codziennie coś się pali w kominku. Tak, palę woski nie tylko je kupuję, chociaż po bardzo nielicznych recenzjach na blogu można myśleć inaczej, ale mam zamiar to zmienić i regularnie publikować posty zapachowe.
Opis ze sklepu homedelight: Czysta rozkosz! Berrylicious to dojrzałe soczyste jagody, podane na kołderce z bitej śmietany, skropione kremowym sosem waniliowym.

Bardzo barwnie obrazująca naklejka przedstawia spory kawałek jagodowego ciasta (chyba tarty) z masą śmietankową. Sam obrazek powoduje chęć na coś słodkiego. Wosk jest ciemno granatowy i przypomina sok jagodowy.
W chłodne dni mam ochotę na zapachy słodkie, otulające. Zapach Berrylicious taki jest pachnie dość słodko jagodami i wanilią. Jagody nie są do końca słodkie, mają kwaskowaty posmak, lecz w wosku ich nie ma. Nie pachnie on też jak jagodzianki, bardziej takim ciastem jak na obrazku, z ogromną ilością cukru.
Zapach jest tak mocny, że pomimo zamkniętych drzwi przedostaje się na resztę domu. Osobom o słabych głowach radzę uważać, jest bardzo intensywny i lepiej albo wsypywać mniej wosku do kominka - tak jak ja- albo palić go bardzo krótko. W ogóle zawsze na jedno palenie daję 1/8 wosku, na zdjęciach ten brakujący fragment wystarczył na bodajże trzy palenia.

Zapach idealnie wpisuje się w chłodne i deszczowe dni, ma jednak dużą wadę, za długie przebywanie w tak pachnącym pomieszczeniu może powodować chęć na coś słodkiego ;)
Czytaj dalej

Avon nawilżająca mgiełka Lagoon

Czy Wam też latem nie chce się smarować masłami, balsamami, czy innymi mazidłami? Gorąco wcale nie sprzyja smarowaniu, dlatego przestałam używać balsamów, aż doprowadziłam do wysuszenia skóry. Przypomniało mi się, że mam w zapasach mgiełkę nawilżającą, która jak pamiętam po pierwszych psiknięciach szybko się wchłaniała i nie zostawiała tłustych śladów.
Mgiełka zamknięta jest w butelce z atomizerem. Szata graficzna jest identyczna jak przy żelu pod prysznic o takiej samej nazwie. Opakowanie jest niewielkie, ma tylko 100 ml, więc nie zajmuje wiele miejsca, można ją wszędzie zabrać. Atomizer jest bardzo poręczny, łatwo go obsłużyć. Konsystencja mgiełki jest rzadka, bardzo rzadka, dlatego kiedy się psika na ciało trzeba dość szybko i sprawnie rozsmarować, żeby nigdzie nie pociekło. Jeżeli ktoś miał do czynienia z żelem Lagoon to zapach jest identyczny. Kto nie wie, Lagoon jest to zapach świeży, morski, bardzo delikatnie kwiatowy. Mi osobiście bardzo odpowiada i jest to mój drugi po Gardenie ulubiony zapach żelu z Avonu. Jest to zapach idealny na lato, ale też w ciągu roku dobrze się sprawdza jeżeli ktoś lubi świeże zapachy na co dzień.
Kosmetyk bardzo dobrze się rozprowadza na skórze i bardzo szybko wchłania, od razu po posmarowaniu. Nie zostawia na skórze tłustej warstwy, w ogóle widać jedynie że lekko się błyszczy. Nawilża dość dobrze, może nie jakoś rewelacyjnie, ale na lato wystarczająco i zapomniałam o suchej skórze. Działa odświeżająco, miło było zaraz po umyciu posmarować się mgiełką.

Mgiełka do ciała Lagoon to bardzo dobre rozwiązanie na lato (i nie tylko), dostatecznie nawilża i nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. Kosztuje ok. 8 zł, ale przeglądając regularnie katalogi można ją upolować nawet za 5 zł - tak jak ja ją kupiłam. Dostępne są jeszcze wersje Garden i Citrus.
Czytaj dalej

Pomadki - Maybelline, ChapStick i Badger

Bardzo dawno już nie publikowałam recenzji pomadek, a sporo mi się ich nazbierało. Dzisiaj przedstawiam aż trzy pomadki, różnią się ceną i działaniem, mam nadzieję, że wśród nich znajdziecie coś dla siebie.

Maybelline baby lips cherry
Kolejna pomadka od Maybelline, nie tak dawno pisałam o wersji jagodowej - tu. Opakowane to klasyczny sztyft, wizualnie bardzo mi się podoba, jest minimalistyczny i bardzo prosty. Sztyft zrobiony jest z dość grubej jakości plastiku, przez co szybko się nie wyrabia zakrętka. Sama pomadka jest dość twarda, ale podczas smarowania ust ładnie się topi i gładko się rozprowadza. Zapach oczywiście wiśniowy - taki kosmetyczny wiśniowy. 
Działanie pomadki jest dość dobre, chociaż nie długotrwałe. Na noc niestety się nie nadaje, ponieważ dość szybko znika z ust. W dzień wytrzymuje około 2 godzin, co uważam za dość średni wynik. Nie przyczyniła się do poprawy kondycji moich ust. Kiedy pod wpływem ciepła pomadka w opakowaniu mięknie może nabierać się jej dość sporo i wtedy pozostawia na ustach białą warstwę. Plusem jest w miarę niewielka cena - 5,50 zł, ale dostępna jest tylko w drogeriach internetowych. Pomadka się zbytnio nie popisała tak jak poprzednia wersja jagodowa. Nie jest zła, ale miałam już o wiele lepsze pomadki.

ChapStick Shrek apple
Nietypowa pomadka bo ze Shrekiem, która tak jak i ogr jest zielona. Sztyft jak każdy inny sztyft, łatwy w obsłudze i bardzo prosty. Pomadka jest zielona, jak już wspominałam, ale na ustach pozostaje bezbarwna. Konsystencja jest kremowa, trochę twarda, ale mięknie podczas aplikacji. Zapach pomadki jest jabłkowy, takie zielone jabłuszko, jak np. smak jabłkowych dropsów.
Shrek spisuje się bardzo dobrze, fajnie nawilża usta i to na dość długo. Po posmarowaniu są miękkie i gładkie. Największym plusem jest jej cena - 1,99 zł w drogerii internetowej eZebra (niestety nie jest już dostępna). Kupiłam ją od tak, bo za tą cenę żal było nie brać i to była bardzo dobra decyzja.

Badger Highland Mint
Ostatnią pomadką jest Badger górska mięta. Klasyczny sztyft ze znanym już borsukiem, wersję mandarynkową przedstawiałam tu. Pomadka jest żółta, tak jak wosk pszczeli, konsystencję ma na pierwszy rzut oka twardą i zbitą, ale podczas smarowania ust ładnie się roztapia. Zapach miętowy, ale nie taki chemiczny, czy sztuczny tylko naturalny, ponieważ do zapachu pomadek producent używa olejków eterycznych - mam taki olejek i pachnie identycznie.
Usta są znakomicie nawilżone przez bardzo długi czas. Nie miałam do tej pory pomadki o tak długim działaniu. Bardzo dobrze odżywia i pielęgnuje, usta po posmarowaniu są miękkie i przyjemnie gładkie. Daje efekt chłodzenia i odświeżenia, kiedy rozmawiam i wdycham ten miętowy aromat z pomadki czuję w ustach takie odświeżenie jakbym jadła tic taci ;) Pomadka zrobiona jest z samych naturalnych składników i nie należy do najtańszych, ponieważ kosztuje 17,90 zł, ale jest naprawdę warta swojej ceny.

Najlepiej oceniam pomadkę Badger, lecz pozostałe też są warte uwagi, szczególnie ChapStick, który cenowo wypada bardzo tanio, a jest naprawdę dobry.
Czytaj dalej

Avon senses Romantic Garden of Eden żel pod prysznic

Macie tak jak ja ulubiony zapach żelu pod prysznic, którego używacie od dobrych kilku lat i jeszcze Wam się nie znudził? Ja taki mam, jest to żel Garden of Eden z Avonu, nie mówię że używam go cały czas, tylko co jakiś czas do niego wracam. Według mnie jest to najlepszy ich żel, który myślę, że spodoba się wielu osobom.
Od producenta: Nawilżający żel pod prysznic.

Żel zamknięty jest w dość sporej butelce (mam wersję 500 ml), butelka oczywiście jest przeźroczysta, a płyn ma tak ładny kolor. Szata graficzna oczywiście nawiązuje do tytułowego rajskiego ogrodu. Zamykanie na zatrzask, jest dość słabe i czasem klapka mi się obrywa, otwór ma dobry, ułatwia dozowanie kosmetyku. Sam żel ma bardzo gęstą, żelową konsystencję, co robi z niego bardzo wydajny okaz. Zapach to mieszanka kwiatowo owocowa, taki wiosenny, świeży zapach, który utrzymuje się na skórze dość długo.
Garden bardzo dobrze się pieni, może nawet lepiej niż bardzo dobrze ;) oczywiście fajnie myje skórę, pozostawiając ją gładką, miękką i dobrze nawilżoną - można nawet wytrzymać bez balsamu, czy innego mazidła. Żel często pojawia się na promocjach, np. 8 zł za 500 ml.
Ja na pewno jeszcze nie raz będę go gościć w swojej łazience, w zapasach mam nawet jeszcze jedno opakowanie - 250 ml. Jeżeli jeszcze go nie znacie to bardzo polecam.

Pojemność: 500 ml
Cena: ok. 15 zł
Czytaj dalej

Nivea Sensitive krem do twarzy na dzień

Nivea to firma, po którą najchętniej sięgam. Szczególnie lubię ich kremy do twarzy, miałam już ich wiele różnych i zawsze spełniały moje oczekiwania. Tym razem przedstawiam krem do cery wrażliwej, powiem szczerze, że nie jest to mój typ skóry, a krem kupiłam pod wpływem chwili, czyt. promocji ;)
Od producenta: Skutecznie redukuje 3 oznaki cery wrażliwej: 1. zaczerwienienie 2. odczucie napięcia skóry 3. suchość
Wyjątkowo łagodna formuła wzbogacona w ekstrakt z lukrecji i cenny olejek z pestek winogron: koi podrażnioną skórę i widocznie redukuje zaczerwienienie. Natychmiastowo uwalnia skórę od nieprzyjemnego odczucia napięcia. Zapewnia intensywne nawilżenie. Formuła z filtrem SPF 15 chroni skórę przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych, przedwczesnym starzeniem skóry spowodowanym promieniowaniem słonecznym oraz wzmacnia naturalną odporność skóry. Wyjątkowo delikatna i wchłaniająca się formuła posiada naturalne pH oraz nie zawiera parabenów, barwników, substancji zapachowych i alkoholu.
Krem zamknięty jest w białej, matowej tubce. Oczywiście tubka znajdowała się jeszcze w kartonowym pudełku, które do tej pory się nie zachowało. Zamykanie jest na zatrzask, otwór jest odpowiednich rozmiarów, ale przy użytkowaniu trochę brudzi się jego okolica. Sam krem jest lekko żółtawy, konsystencja jest raczej lejąca, niż kremowo gęsta. Kremy Nivea mają specyficzny zapach, uniwersalnego, niebieskiego kremu. W tym przypadku jest to jego łagodna wersja, bardzo, bardzo delikatna. Jeżeli ktoś nie ma dobrego nosa do zapachów, to może go nawet nie wyczuć.

Co do działania, jak już wspominałam nie mam wrażliwej cery, więc nie wszystko, co zapewnia producent u siebie zauważyłam. Krem pozostawia skórę gładką, matową i bardzo dobrze nawilżoną. Często jest tak, że kremy które bardzo dobrze nawilżają pozostawiają na skórze tłusta warstwę, a te które dają efekt matowej skóry, bardzo ją ściągają. Tutaj nic takiego nie zauważyłam, skóra twarzy jest jednocześnie matowa i bardzo dobrze nawilżona. Twarz jest nawilżona przez cały dzień, matowa nie jest przez cały czas, ale przez dłuższy. Oprócz tego jest wydajny, żeby posmarować całą twarz wystarczy dosłownie odrobinka kremu. Dodatkowym atutem filtr SPF 15, może nie jest on wielki, ale nie wszystkie kremy go posiadają.

Podsumowując krem uważam za bardzo dobry. Przy kremach do twarzy stawiam na nawilżenie, nie oczekuje jakichś szczególnych cudów, ale nawilżenie to główny punkt i tu ten punkt jest spełniony bardzo dobrze.

Pojemność: 50 ml
Cena: 17,99 zł
Czytaj dalej

Soraya - zestaw na lato

Przez letnie miesiące pojawiło się sporo recenzji kosmetyków do opalania Soraya. Nie było praktycznie dnia żeby nie pojawiła się jedna recenzja owych kosmetyków. A wszystko to za sprawą paczki, jaką wiele osób otrzymało do testowania od BLOGmedia, a w tym także ja.

Jako pierwszy przedstawiam kosmetyk 3 w 1: Starter opalania, przyspieszacz i balsam utrwalający.
Kosmetyk zamknięty jest w dość sporej tubie. Opakowanie ma złocistobrązowy kolor, przypominający właśnie opaleniznę. Zamknięcie łatwo się otwiera, przez dziurkę wylewa się odpowiednia ilość kosmetyku.
Sam krem w kolorze jest biały, konsystencja jest pół kremowa, pół lejąca. Zapach ma ładny, trochę kosmetyczno perfumowany, ale czego oczekiwać od produktu do opalania, przecież nie będzie mieć zapachu truskawek ;) Nie sprawa problemów podczas aplikacji, gładko się rozprowadza po skórze i dość szybko wchłania nie pozostawiając śladów.
Jak pisze producent, preparat ma za zadanie przyciemnić kolor skóry jeszcze przed latem - tego punktu niestety nie udało mi się sprawdzić - moje testerki dostały produkt już podczas lata. Jako przyspieszacz opalania sprawuje się bardzo dobrze. Posmarowana skóra przed wyjściem na słońce, a na to krem z filtrem to idealne połączenie. Ma też przedłużać i podkreślać opaleniznę, co też dobrze robi, skóra jest dobrze nawilżona i lśniąca.
Kolejnym produktem jest Wodoodporny balsam do opalania SPF 10.
Balsam zamknięty jest w spłaszczonej butelce, typowej dla produktów do opalania tej firmy. Otwiera się od góry, żeby wydostać kosmetyk, trzeba lekko przycisnąć opakowanie, dlatego spłaszczona butelka bardzo nam to ułatwia.
Kremy do opalania zazwyczaj są białe, lekko żółte i tak jest tym razem. Balsam bardzo dobrze się rozprowadza, szybko się wchłania i prawie nie zostawia na skórze żadnej warstwy - jak to zazwyczaj jest. Co do zapachu, jest on delikatny, kosmetyczny, taki zapach balsamu do opalania ;)
Balsam posiada filtr SPF 10, co odpowiada niskiej ochronie. Takie balsamy są odpowiednie dla osób, które lubią się opalać i chcą się cieszyć zdrową opalenizną. Kiedy wyjdziemy na słońce po posmarowaniu się wcześniej owym balsamem, możemy być pewni, że słońce nas złapie. Skóra nie będzie czerwona, lecz od razu lekko brązowa.
Ostatnim produktem jest Rozświetlający balsam
Zamknięty jest w takiej samej, spłaszczonej butelce jak balsam do opalania, dlatego nie będę już szczegółowo opisywać butelki.
Konsystencja balsamu jest dość lejąca, ale nie utrudnia to aplikacji. Kosmetyk posiada drobinki, które są dość spore. Co do zapachu, to cała linia ma raczej bardzo podobny, kosmetyczny zapach, który jest ciężki do określenia.
Z rozprowadzaniem na skórze nie ma problemów, dobrze się wchłania i nawilża. Balsam ma za zadanie rozświetlać skórę i podkreślać opaleniznę. Oczywiście to robi, ale te drobinki są trochę denerwujące i efekt na skórze mi się nie podoba. Wygląda to jakby się obsypać brokatem.
Przyznam szczerze, że sama nie stosuję takich produktów. W ogóle się nie opalam, latem używam kremów z SPF 50 i staram się unikać słońca. Dlatego z pomocą przy testowaniu produktów przyszły mi siostry. Kosmetyki przypadły im do gustu i były bardzo zadowolone z ich efektów. Jedynie balsam rozświetlający nie koniecznie im odpowiadał ze względu na drobinki.
Czytaj dalej

Nowości lata

W lipcu nie publikowałam postu z serii "Nowości", ponieważ nowości jako takich nie było - o dziwo, jakoś udało mi się przeżyć bez zakupów. Jest tu jeszcze trochę nowości czerwcowych, które nie załapały się do postu w czerwcu i spore zakupy z sierpnia. 
Na zdjęciu powyżej i niżej to moje zamówienie z Homedelight, oczywiście nowej porcji wosków nie mogło zabraknąć ;) Jak zawsze zakupy robiłam z kodem rabatowym:
Yankee Candle - Beach Holiday - musiałam zrobić zapas bo pachnie ślicznie
i Wild Sea Grass -  zamawiałam inny wosk, a przyszedł ten, już się nawet nie upominałam, ten też jest ładny i również mam już takie dwa
Kringle Candle - Hot Chocolate -  uwielbiam kręgielki, a ten na sucho (jeszcze) pachnie jak prawdziwa gorąca czekolada
Dodatkowo kupiłam świecznik na samplery YC z kolekcji z której są woski na zdjęciu wyżej, w morskim stylu.
Nie to, że kupiłam tylko te rzeczy, robiłam wspólne zamówienie, a część zakupów poszła na prezent.
To już zamówienie z Minti, zestaw malutkich pędzelków do makijażu oczu Ecotools, pędzel do korektora Hakuro H 60 i lakier Barry M 358 Vintage Violet. To również było wspólne zamówienie.
To już koniec nowości czerwcowych, teraz spore zakupy i nie tylko sierpniowe.
Zestaw kosmetyków Vichy, Himalaya krem uniwersalny - kolejna już tubka, stosuję na suchą skórę na łokciu i na ukąszenia komarów, podobno dobrze sobie radzi również z niedoskonałościami na twarzy. Figurka śnieżynka i okrągła puszka.
Puszka już znalazła swoje zastosowanie ;), jest bardzo pojemna, wchodzi do niej 10 wosków.
Zestaw Vichy i śnieżynkę dostałam w prezencie :)
Mydło w płynie Isana z letniej kolekcji limitowanej, pomadka Nivea, która była w cenie na do widzenia w Rossmannie za ok. 5,50 zł, już dokładnie nie pamiętam oraz błyszczyk Eveline (mam już inny odcień i bardzo go chwalę), który był gratisem do gazety face&look - cena gazety 4,99 zł.
Tutaj proszę się nie przerazić, nie wszystko jest moje ;) są to zakupy zrobione w sklepie Zapach domu, kiedy obowiązywał kod -50% na markę Heart&Home. Ja zamówiłam tylko dużą świecę Zauroczenie i sampler Słodka Czereśnia. Duże świece wychodziły po 25,95 zł, a samplery po 4 zł. Jak zawsze miałam z nimi przygody, ponad tydzień po złożeniu zamówienia nie otrzymałam od nich żadnej wiadomości, aż wreszcie się upomniałam. Mieli błąd w systemie i na przeprosiny mogłam sobie wybrać dwa podgrzewacze Kringle. I tak moje zbiory wzbogaciły się o zapachy Cherry Blossom i White Woods.
Na zdjęciu widnieją jeszcze świece Namiętność i Mgła o świcie oraz sampler Róża.
Kolejne wspólne zakupy z eZebra cienie Manhattan i krem do rąk Tutti Frutti kiwi i karambola.
Zakupy z Alledrogeria: Woda różana KTC i nowa porcja woskowych nowości Yankee Candle: Moroccan Argan Oil, Pain Au Raisin, Serengeti Sunset, Madagascan Orchid, Egyptian Musk i Kilimanjaro Stars.
Jako gratis do zakupów otrzymałam próbki kremów BB SKIN79 i miniaturkę rękawicy Glov.
Teraz zakupy niekosmetyczne, ale moje wymarzone :D

W Sinsayu znalazłam bluzki z Muminkami :) Uwielbiam Muminki i od dawna marzy mi się z nimi kubek, ale są strasznie drogie.

Tu wersja z Hatifnatami, żałuję tylko że nie mieli bluzki z Buką :(
Teraz nowość książkowa - Diana Gabaldon "Obca". Na jej podstawie powstał serial Outlander, który uwielbiam i jeśli go jeszcze nie znacie to bardzo polecam. Książkę właśnie czytam i wiem, że na jednej części nie skończę. Ta ma tylko coś trochę ponad 700 stron i jest najcieńszą z całej serii ;)
Z tego co zdążyłam zauważyć serial odbiega od książki jedynie drobnymi szczegółami, a książka jest zdecydowanie bardziej rozwinięta.
Na tym kończę swoje letnie nowości. Czy jest coś co Was szczególnie zainteresowało?
Czytaj dalej